cóż || 15

225 26 45
                                    

Ciche, jednak całkiem pogodne w wydźwięku miałknięcie było słyszalne ze strony niebieskookiego kota, wygodnie leżącego na kolanach Hamiltona, który najwyraźniej naprawdę dobrze się bawił, sunąc drobną, bladą dłonią po grzbiecie zwierzątka, tym samym go zwyczajnie w świecie głaszcząc, samemu się przy tym całkiem uspokajając. Prawa dłoń, w tym czasie nie używana do zajmowania się kotem, zmieniła swoje zajęcie, z podpierania się o blat (na którym też Hamilton siedział), na trzymanie telefonu i zwyczajne przeglądąnie z podzieloną na dwa różne horyzonty uwagą instagrama.
Mama Alexandra poszła na zakupy, a tata był w pracy, jednak Martha zanim wyszła musiała upewnić się nieskończoną ilość razy, czy z Hamiltonem wszystko gra, czy pamięta, aby wziąść leki i czy aby na pewno nie ma ochoty jechać z nią do sklepu, plus czy Thomas będzie się nim dobrze opiekować przez te dwie godziny prawdopodobnej nieobecności.
Alexander jednak mimo wszystko nie miał ani trochę ochoty na jakikolwiek kontakt z kimkolwiek, jednak tym razem nie był on zły na Thomasa, a zwyczajnie nie chciało mu się mieć z nim kontaktu. Każdy chyba chcę mieć troszkę wolnego czasu dla siebie.

- Alex, twój serial już wyszedł na cda. - powiedział Jefferson z salonu, siedząc na kanapie, jednak również nie przykładając większej uwagi do telewizora, a jedynie przeglądając na spokojnie messengera, czy aby na pewno nie ma żadnej wiadomości od wiecznie zapracowanego George'a, czy też urokliwie martwiącej się o nich Marthy. Na słowa Thomasa, oczy Alexandra zabłyszczały czymś nieokreślonym, jednak przy tym niesamowicie radosnym, a sam od razu schował telefon do kieszeni przydużej bluzy, wziął naprawdę delikatnie pomarszczonego kotka na ręce i zeskoczył z blatu, tuptając pospiesznym krokiem w stronę salonu. - Oh, widzę że ktoś tu się cieszy.

Na dźwięk śmiechu Jeffersona Hamilton wywrócił oczami, wchodząc w głąb salonu, aby zaraz usiąść obok Wirgińczyka na narożniku z niekończącym się, radosnym uśmiechem pełnym szczęścia i podekscytowania. Jakoś poprawiło mu to dzień w pewien sposób, tym bardziej, że na swój serial czekał już naprawdę długo. Chyba jakoś od kwietnia, a patrząc czy nie, jest już (w pewnym sensie, chronologia w wakacje to nie chronologia) jakoś początek lipca. To znaczy, na netflixie takowy, piąty sezon wyszedł już dwa tygodnie temu, ale Hamiltonowi nie widziało się prosić rodziców, aby wykupili mu konto. Co jak co, ale mu było dziwnie prosić o cokolwiek do kupienia, pomimo, że doskonale zdawał sobie sprawę, że nie było by z tym większego problemu.

- Mam się nie cieszyć? Poza tym, nadal dziwi mnie, skąd wiesz o tym, że uwielbiam She-Re. - mruknął, siadając bardziej po turecku, nadal trzymając na nogach Alexandra Jr., który najwyraźniej zainteresował się niesamowicie włosami Thomasa, w które wbił zaciekawione ślepia. Jefferson patrzył jednak na niego sceptycznie, nie chcąc mieć styczności, z jak on to określił - "szczurem". To nie tak, że jakoś bardzo brzydził się tego kota, ale dla niego to nie była zwyczajna codzienność. To było nowe, w końcu nigdy, przenigdy nie widział na żywo takiego kota, a tym bardziej go nie dotykał. Nadal nie czuł się na tyle pewnie, aby wziąść go na ręce.

- Cały czas o tym nawijasz, błagam cię. - prychnął Thomas, nie chcąc wyjść szczerze na jakiegoś chorego stalkera. Właściwie to dziwiło go to z lekka, że Alexander sam na to nie wpadł. Mimo wszystko nadal miał go za naprawdę inteligentnego dzieciaka i spodziewał się jakiegoś prostego wytłumaczenia.

- No wiem, okej? Zwyczajnie jestem zaskoczony, że ktoś ma ochotę tego słuchać. - mruknął Alexander, zaraz czując, jak zwierzę na jego kolankach wierci się, przednimi łapkami wchodząc na udo Thomasa, a tylnimi nadal będąc na kolanie Alexandra. Urokliwe, jednak ten gest doprowadził do lekkiego skrzywienia ze strony Jeffersona, który zaraz poczuł obcięte, ale nadal ostre pazurki kota. - Albo że ktokolwiek tego słucha.

Tom pomrugał może tylko z lekką dezorientacją skupiając się na słowach Alexa, marszcząc nieznacznie brwi, przy czym pozwolił sobie na objęcie Hamiltona może nieco niepewnie ramieniem, uśmiechając się. Był skrępowany, ale nie obenością Karaiba, tylko tym, że kot właśnie wszedł bezczelnie, jak gdyby nigdy nic na jego kolana, kładąc się na nich, ocierając się usilnie o jego tors grzbietem, na szczęście nie zostawiając na jego koszulce żadnej, zbędnej sierści, bo w końcu jej nie miał. Jednak nadal pomarszczona skóra czworonoga doprowadzała Thomasa do zdecydowanie niezadowolonego skrzywienia na buźce.

- Słucham cię, w końcu ignorowanie kogokolwiek jest niegrzeczne, prawda? - spytał ze śmiechem, ale ostatecznie skrzywił się, czując jak kot oblizał jego dłoń szorstkim językiem, zostawiając przy tym na niej może nie mokry, ale na pewno lekko wilgotny ślad, który od razu Wirgińczyk intuicyjnie przetarł. - Alex, weź go ode mnie.

- No co ci w nim przeszkadza? - spytał z rezygnacją, biorąc tego mniejszego Alexa na rączki, aby z kolan Tom'a zaraz odłożyć go na ziemię, z czego zaraz po tym, jak łapki zwierzęcia dotknęły ziemi, kocurek wypiął się nieznacznie, przy czym się przeciągnął, po czym zwyczajnie położył się na stopach Hamiltona, ocierając się co jakiś czas o jego kostki. - Jest perfekcyjnie niedoskonały.

- Nie wydaje ci się być lekko obrzydliwy? Wiesz, ten brak sierści. - mruknął, dłonią sunąc delikatnie po zakrytym przez czarny materiał bluzy, Hamiltonowym ramieniu, ale jego dłoń została szybko strącona przez samego właściciela, któremu najwyższym nie spodobała się ta chwilowa bliskość między dzieckiem a dorosłym. Cóż, Thomas zawsze próbował. Naprawdę chciał nawiązać jakikolwiek, w miarę dobry kontakt z tym nastolatkiem. - Nie mówię, że to źle. Mówię, że to inne i lekko kontrowersyjne.

- "Kontrowersyjne"? Kontrowersyjne to może być uniewinnienie gwałciciela przez to, że był pod wpływem. Jak kot bez sierści może być kontrowersyjny? - spytał, naprawdę starając się powstrzymać od chamskiego i niemiłego w wydźwięku parsknięcia. - Taki się urodził, nikt go nie goli, żeby się wyróżniał.

- Jasne.







• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

uuu wbiło nam ładnie ponad tysiąc wyświetleń ale jestem szczęśliwa
pierwszy tysiąc to jak pierwszy kroczek

poza tym jestem zmęczona i macie taki shit

pamiętajcie, że bez względu na to, jak ten rozdział jest bez sensu, zawsze rozwija jakoś ich relacje, co nie?

dobranoc 22:47

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz