ciepło ramion || 28

227 21 35
                                    

Krótki gest machania ręką został posłany w stronę odchodzącego Francuza, który dość szybko i radośnie to odwzajemnił, samemu po paru minutach znikając za zakrętem, jak i z oczu Hamiltona, który jedynie podparł dłonie na biodrach i odetchnął cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, jak dziwnie byłoby nie znać Gilberta, John'a ani Herculesa, nie zobaczyć ich ani razu w życiu i żyć bez nich. Teraz wydaje się to dziwne i nie do pomyślenia, szczególnie, że cała czwórka zżyła się ze sobą niesamowicie i nie widziała świata bez siebie. Sam Alexander miał nadzieję, że pierwsza szczera przyjaźń, jaką rozpoczął w swoim życiu, będzie równie długa, co miła i przyjemna.
Spuścił wzrok na telefon, włączając go nieco mocniejszym naciśnięciem przycisku niż normalnie. Ostatnio jego telefon dość często zawodził, a sam czuł się z tym niesamowicie źle, bo miał przeczucie, że niedługo znajdzie się potrzeba, aby zakupić nowy, inny model, co naprawdę delikatnie przerażało Alexandra, szczególnie, że nie chciał narażać rodziców na jakikolwiek koszt, ale sam doskonale wiedział, że rodzice i tak nie puszczą go do pracy. Czuł się źle, ale nie przez konkretny powód, a zepsucie telefonu tylko wzbudzało w nim gorsze emocje. Należało to do tych uczuć, kiedy był tak wyczulony na wszystko dookoła, że irytował go chociażby sposób marszczenia się materiału bluzy na jego ciele. Czuł dosłownie wszystko, dotyk ubrań, paskudne swędzenie, irytujące drżenie powieki, ocieranie się palców o siebie, opadające włosy na ramiona, wysuszenie ust do tego stopnia, że stały się popękane. Nie wiedział czemu tak było, czemu akurat teraz, czemu akurat irytacja, ale nie potrafił powstrzymać zamarszczenia brwi z grymasem niezadowolenia na twarzy, chcąc oddać niezadowolenie czuciem wszystkich, najmniejszych bodźców, sprawiających, że miał ochotę zagryźć mocno zęby, albo w najlepszym wypadku podrzeć ubranie.

- Co tak stoisz? - spytał z głupim uśmiechem wysoki mężczyzna naprzeciwko, podchodząc powolnym krokiem do Alexandra, aby zaraz złapać go za rękę i nieznacznie obrócić go wokół własnej osi dwa, trzy razy. To nie tak, że Tom pojawił się z nikąd, bo dobrą minutę temu zaparkował dosłownie przed stojącym na chodniku Alexem, ale ten był zbyt zamyślony, aby zareagować na dźwięk zwalniających opon i otwierających się drzwi. Sam Jefferson zdziwił się niesamowicie, że Alexander nawet nie zwrócił na niego uwagi, ale z drugiej strony widział lekki grymas na jego twarzy. Dziwne, bo w końcu spotkał się z jedym ze swoich przyjaciół. - Coś ty taki niezadowolony?

Brązowe, całkiem duże oczy Hamiltona zostały zmrużone, a sam nieznacznie otworzył, właściwie rozchylił usta, chcąc odpowiedzieć na oba pytania jednocześnie. Skapitulował jednak w momencie, kiedy zdał sobie sprawę, że irytacja absolutnie wszystkim całkiem minęła wraz z obecnością Thomasa, a w zamian pojawiło się miłe uczucie beztroski i mrowienie w podbrzuszu (tak zwane motylki). Odetchnął jedynie, widząc na twarzy bliskiej mu osoby radosny uśmiech i równie podekscytowane iskierki w oczach. Radość Wirgińczyka przechodziła w zawrotnym tempie na nastolatka, głównie dlatego, że młodszy zdawał sobie sprawę, że radość Jeffersona jest spowodowana... nim.

- Hej. - mruknął jedynie, samemu nie potrafiąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu, który zakrył ręką, odwracając wzrok. - Jaki tam zaraz niezadowolony. Tylko ci się tak wydaje. - wymamrotał, obejmując naprawdę powolnie talię Thomasa, przybliżając się do niego znacząco (na tyle, że stykali się klatkami piersiowymi), wkładając dłonie pod jego koszulkę. Nie było to jednak dwuznaczne, a zdecydowanie bardziej rozczulające, biorąc pod uwagę to, że Hamilton był stosunkowo chłodny i szukał ciepła u drugiej osoby, doprowadzając tym Thomasa do zagryzienia dolnej wargi, starając się nie skomentować tego uroczego zachowania. Drobne dłonie gładziły ciepłe, wręcz rozgrzane plecki Jeffersona, który pozwolił sobie na schowanie Alexandra w swoich ramionach, dłonie kładąc na jego pośladkach, a właściwie wkładając je do kieszeni spodni nastolatka. Trwali tak dłuższą chwilę, do czasu, kiedy lekko spięty Karaib nie oparł głowy o tors Wirgińczyka, wsłuchując się w bicie jego serca. Pomimo tego, że był w bluzie, było mu chłodno, ale wystarczyła chwila w objęciach Thomasa, a momentalnie nabierał rumieńcy, a sam zwyczajnie wtulił się w jego ciało, wczuwając się w to przyjemne, przyśpieszone bicie serca, ciepło drugiego ciała i przypominając sobie poczucie bezpieczeństwa, jakim został obdarowany podczas jednego uścisku. - Co tu robisz? Nie zdążyłem do ciebie napisać.

Ton Alexandra był cichy. Głównym powodem tak nagłego spokoju było poczucie bezpieczeństwa. Czuł się dobrze, wiedząc, że nareszcie jest obok osoba, która go rozumie i wspiera, która jest w stanie przytulić, pocałować, objąć lub zwyczajnie zapewnić komfort nie bycia samemu przez cały czas. Obecność Thomasa była tak nagle czymś niesamowicie istotnym, tak niespodziewanie stała się czymś potrzebnym i pomimo, że Hamilton obiecał nie robić z siebie zakochanej dwunastolatki, nie potrafił pozbawić się przyspieszonego bicia serca i rumieńców, a tym bardziej miłego ciepła i motylków w brzuchu.

- Nie chciałem czekać, aby cię zobaczyć. - przyznał z lekkim uśmiechem, nieco mocniej obejmując drobne ciało Karaiba do siebie, tak, jakby zaraz ktoś miał mu go zabrać. Na mocniejszy, ale równie zmysłowy uścisk Hamilton uśmiechnął się, rysując paznokciem wzory po nagich pleckach Jeffersona, kiwając jedynie głową z ulgą o radością, że ktoś był w stanie się za nim stęsknić.











• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

awwwww, co nie?

👉👈

mam nadzieję że się w miarę podoba
wydaje się być krótszy, a ma tyle słów co zwykle, dziwne, co nie? chyba słodko spędzony czas leci szybciej

kocham was uwu

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz