niezbyt dobry plan || 4

286 30 58
                                    

Sytuacja Alexandra była dość skomplikowana, szczególnie, że siedząc na szkolnym krzesełku przed szkołą obok dwóch najbardziej nie lubianych przez niego osób w szkole, patrząc z oddali na tłum stojących rodziców pierwszoroczniaków, widział w nim też jedną osóbkę, która nawet nie zaliczała się do grona jakkolwiek spokrewnionych z pojedynczym uczniem. Tą osóbką był Thomas, który przyszedł z nim na zakończenie roku, aby mimo wszystko upewnić się, że wszystko będzie grało i nic mu się nie stanie przez te pół godziny bycia nawet nie w szkole, ale i przed nią.

Hamilton objął samego siebie ramionami, poprawiając kołnierz białej, niesamowicie denerwującej go koszuli, która była tak idealnie uprasowana, że przez swoje schizy miał ochotę ją porządnie wygnieść, ale jedynym, co go przed tym powstrzymywało, było to, że to nie on prasował koszulę, a Martha, za to Alex miał za dużo szacunku do czyjejś pracy, aby skazać ją na niepowodzenie.
Niepotrzebnie, że Thomas tu był razem z nim. Utrudnił mu tylko plan na pseudo chwilową ucieczkę z domu, bo szczerze jedyny plan jaki miał, to to, że od razu po zakończeniu pakuje się z Gilbertem do samochodu i razem pojadą do jego domu, ale oczywiście pan "słuchaj się swoich rodziców" mu na to by nie pozwolił.
Ostatecznie był zmuszony zmienić swój plan i wyrwać się z domu na najbliższy autobus od razu, kiedy Thomas na chwilę wejdzie... powiedzmy, że chociażby do toalety. Tyle wystarczy, i tak nie będzie wiedział, gdzie Alex się udał, więc nie będzie go gonił, czy cokolwiek innego. Najzabawniejsze jest chyba jednak to, że Alexander mógł przecież zwyczajnie dać się odprowadzić Thomasowi, albo poprosić go, aby ten go tam zawiózł, jednak oczywiście nasz cudowny pan Hamilton nie potrafił schować dumy w kieszeń i zwyczajnie zmusić się do najkrótszej i najbardziej bezsensownej rozmowy z Jeffersonem.

– Masz całkiem wysoką średnią. – powiedział Thomas zaraz po odebraniu świadectwa przez dziecko idące obok niego, kiedy oboje szli już w stronę auta tego wyższego z ich dwójki.

– Całkiem? Mam jedną z najlepszych śrenich w szkole, a ty mi mówisz, że jest całkiem wysoka? – prychnął Hamilton na jego słowa, doprowadzając tym Jeffersona do uniesienia brwi w chwilowym szoku – To tak, jakbym powiedział, że jesteś całkiem młody, jak na ochroniarza, chociaż doskonale wiem, że nawet nie jesteś po studiach.  – przedrzeźnił go dość dziecinnie, na co Thomas mimo wszystko parsknął przyjemnym dla ucha śmiechem, zbijając z tropu Alexandra, który wydawał się być gotowy na ostrą wymowę zdań, ponieważ tak naprawdę przybrał od razu pozycję bojową. Niepotrzebnie, Thomas chciał zwyczajnie z kimś porozmawiać.

Mimo wszystko na tym skończyła się ich chwilowa rozmowa, do czasu, kiedy Alex nie wsiadł do samochodu Thomasa, który mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, widząc, że Alexander nie za bardzo wie, jak ma się zachować w jego towarzystwie. Uciekał spojrzeniem, co było nawet zabawne z punktu widzenia Wirgińczyka. W końcu go nie ugryzie, więc czemu Alexander tak strasznie unikał rozmowy?

– ...mam prośbę. – powiedział po chwili cicho Alexander, unosząc wzrok na nieco uśmiechniętą osobę siedzącą obok niego. Po chwili usłyszał ciche, radosne i pełne satysfakcji "zamieniam się w słuch" zmieszane z dźwiękiem odpalania silnika samochodu. – Byłbyś w stanie zawieść mnie do znajomego? W sensie, nie musisz oczywiście, ale zwyczajnie tata będzie zmęczony o tej godzinie po pracy i nie chcę mu zawracać głowy.

Przez chwilę Alex nie otrzymał odpowiedzi, ale nie upominał się o nią, bo Thomas wydawał się za bardzo skupiony na drodze, a Karaib nie chciał mu za wszelką cenę przerywać, a tym bardziej zrobić z siebie idioty tym, że będzie się powtarzał, może nawet niepotrzebnie.
Tymczasem Thomas doskonale zrozumiał pytanie i przyswoił je sobie do swojej główki, ale zwyczajnie zastanawiał się, czy Alexander zdaje sobie sprawę, że jest jego ochroniarzem, więc tak czy inaczej częścią jego pracy jest dbanie o to, aby ten dostał się w wybrane miejsce bezpiecznie.
Skoro jedzie do znajomego, nic złego mu się tam nie stanie, jednak po drodze mogły by się stać różne rzeczy, szczególnie biorąc pod uwagę, że transport publiczny nie jest za ciekawym miejscem. Jego autem będzie bezpieczniej i przede wszystkim szybciej.

– Niby nie jestem twoim szoferem. – powiedział krótko, patrząc w lusterko, aby spojrzeć na auto jadące za nimi. Wzrokiem szybko wrócił na drogę, ale równie szybko spojrzeniem utkwił w tych cudownych, brązowych pasmach włosów Alexandra. – Ale chętnie z tobą pojadę. Więc, o której jedziemy?

Dobrze, na tym etapie Hamiltona ogarniały okropne i dziwnie myśli, albowiem w głowie przyszło mu na myśl, że Thomas rzeczywiście może nie jest aż taki zły i może powinien być dla niego ociupinkę milszy.
Szczerze mówiąc, te myśli jak szybko się pojawiły, tak szybko postarał się je rozwiać, aby nie stać się rozemocjonowaną kluską tak jak każdy czytający to opo-

– ...dopiero o osiemnastej, odbierzesz mnie jutro rano? – spytał z nieznacznym uśmiechem, jednak słysząc ironiczne w brzmieniu pytanie, czy rodzice wiedzą, stracił nieznacznie na humorze, czując, że ten facet chyba nigdy nie wyluzuje. I kto to mówi. – Mama tak. Tata jeszcze nie, ale on zawsze pyta się mamy o zdanie, więc generalnie to tak. Oboje wiedzą. – uśmiechnął się dość głupio i prymitywnie, opierając się skronią o szybę, nieznacznie przy tym przymykając oczy.

– Skoro tak, to jasne, zawiozę cię, bez problemu. – uśmiechnął się ciemnoskóry, kątem oka nadal patrząc na mimo wszystko usypiającego Alexandra. Uroczy, nie można zaprzeczyć, bo naprawdę wyglądał niebywale... dziecinnie, jak na osobę, która chodzi już nie do gimnazjum, a do liceum ogólnokształcącego i radzi tam sobie świetnie, biorąc pod uwagę naukę, a nie kontakty międzyludzkie. Chociaż, szczerze mówiąc, więcej osób go lubiło, niż sam był w stanie powiedzieć. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale był duszą towarzystwa i to głównie on zagadywał innych.  – Jesteś zmęczony?

– Tak. Nawet nie wiesz, jak.









• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

jak już spokojnie napiszę kartkówkę z niemca to biorę się za pisanie następnego

właściwie to nie żałuję, że nie napisałam go wcześniej, lubię pisać na bieżąco, przynajmniej pamiętam, co się działo we wcześniejszym rozdziale

pRzEmpRasZAm zA BłĘdy

sądzę, po naprawdę długich rozmyślaniach, że e lekcje ssą

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz