wybuch || 20

241 21 30
                                    

Ostatnia osoba, która była zawiązana w bycie rodzicem z tego towarzystwa wyszła z domu, tłumacząc dość wolno i ostrożnie Thomasowi, o której zawita spowrotem i że obiad jest już w mikrofali, wystarczy odgrzać. Słysząc zakluczanie drzwi i oddalające się powoli kroki Marthy, Thomas uśmiechnął się pod nosem, wzdychając z lekką ulgą, chociaż nie dokońca wiedział czemu. Mało kiedy zdarzało się, że nie było w domu państwa Washingtonów. No dobra, George'a nie było dość często, w końcu pracował, jednak Martha nie była raczej typem osoby, co niczym w tych słynnych dziełach sztuki zostawiała kartkę z napisem "wrócę za miesiąc" i rzeczywiście wracała. Kiedy wychodziła, nie było jej maksymalnie parę godzin, bo zazwyczaj odwiedziła znajomą, rodzinę albo zwyczajnie wyszła na zakupy. Teraz też tak było, ale Thomas nie chciał jakoś bardzo wnikać. W końcu nie musiał też czekać z wytchnieniem na któregoś z rodziców Alexa, tak, jakby miał z nim problem. Przecież nie był to rozpieszczony dzieciak, który próbował uciec z domu za każdym razem, kiedy Tom się odwróci.
Wręcz przeciwnie, Alexander siedział non stop w swoim pokoju, sporadycznie wychodził i zamieniał z nim co jakiś czas może dwa, może trzy słowa... chociaż od pewnego czasu było... inaczej.

- Chciałeś pogadać jak rodzice wyjdą. - powiedział Alex, jak zwykle w za dużej bluzie, tylko tym razem różnicę robiło to, że nie była to jego bluza. W końcu Thomas sam powiedział, że może ją zatrzymać. Jefferson odwrócił się w stronę głosu nastoletniego chłopaka, uśmiechając się na widok swojej własnej bluzy, z czego uśmiech się poszerzył, widząc, jak Alex wchodzi do sypialni i zamyka za sobą drzwi. Karaib chyba jeszcze nigdy nie był w jego sypialni, od kiedy się tu wprowadził. - Więc jestem. - powiedział z lekkim uśmiechem, wchodząc w głąb pomieszczenia, ostatecznie siadając po turecku na łóżku, głowę unosząc w taki sposób, aby mieć przed sobą posturę Thomasa.

A Thomas nie do końca wiedząc co powinien powiedzieć, zaczesał włosy do tyłu, siadając obok Alexandra, tyle, że nie w ten sam sposób. Wzrokiem wodził po jego bladej twarzy, po czym zwyczajnie odetchnął, zdawając sobie sprawę, że jest mu cholernie głupio pytać o choć trochę prywatne rzeczy. Jednak żeby być w stanie w pełni ochronić tego drobnego chłopaka, chciałby wiedzieć chociaż trochę tego, co chowają przed nim Washingtonowie i sam Hamilton.

- Jak tam nos? Nie wydaje się być obity. - mruknął w zamyśleniu Wirgińczyk, dłonią łapiąc nieznacznie podbródek osoby naprzeciwko, aby bardziej przyjrzeć się jej (osoby) twarzy. Nos Alexa naprawdę nie wyglądał na poturbowany, ani nawet na draśnięty. Nie był jakoś zaczerwieniony, chociaż Alex zdecydowanie przez czynność, którą wykonywał Thomas się zaczerwienił ze wstydem na małą odległość między ich twarzami. Tom zdając sobie sprawę, co robi, momentalnie puścił podbródek Hamiltona i się odsunął.

- Przecież nie jest. Mówiłem ci już, że to przez ciśnienie. - chłopak wywrócił oczami, zakładając ręce na piersi, wyraźnie przy tym pokazując, że ma zamiar bronić swojego zdania i momentalnie przybrał przy tym obronną pozycję. Alexander zmarszczył delikatnie brwi i nosek, patrząc na Thomasa z niezadowoleniem, ale widząc na jego twarzy rozczulenie skrzywił się, nie wiedząc, jak zareagować. Starał się całym sobą pokazać, że nie jest zadowolony z podjętego tematu, ani z tego, że musi z nim rozmawiać, co oczywiście nie było prawdą. Przecież Alex naprawdę lubił rozmawiać z Thomasem. Chciał tylko, aby Wirgiczyk myślał, że tak nie jest. Cóż, ten najwyraźniej już się na to nie nabiera. - Daj mi już spokój, Tom.

- Jasne. - wywrócił oczami, wystawiając nieznacznie, bo nie za daleko ręce w stronę Karaiba, sugerując mu, aby ten położył na nich te swoje. Alexander popatrzał z niezrozumieniem na Jeffersona, ale ostatecznie naprawdę niepewnie położył swoje drobne, blade, zimne dłonie na tych o wiele większych Thomasa, które teraz wydawały się nienaturalnie nagrzane. Starszy z nich wiedział, że Alexander ma o wiele drobniejsze dłonie, jednak dopiero zobaczył, że... aż tak. - Mogę? - spytał cicho wyższy z ich dwójki, jedną dłonią starając się podwinąć rękaw nie do końca Hamiltonowej bluzy, jednak kiedy zdał Alex sobie sprawę z tego, co Thomas robi, jak poparzony odsunął swoje dłonie.

Lekko zdziczałe, zdezorientowane i głównie spłoszone spojrzenie zostało posłane ze strony Alexandra do osoby, która próbowała przed chwilą podwinąć rękaw jego bluzy. Hamilton złapał się za własne nadgarstki, tak, jakby spędził parę miesięcy w kajdankach, patrząc na Thomasa z nagłym brakiem zaufania.

- Co t-

- Alex. Tniesz się? - spytał cicho i powoli, patrząc mu w oczy, samemu mając dość spokojne spojrzenie. Chciał mu tym pokazać, że nie ma zamiaru na niego za to krzyczeć, ani zaraz powiedzieć jego rodzicom. Thomas był przekonany, że w tej sytuacji sprawa jest już oczywista i nie ma innej opcji. Gdyby Hamilton nie miał niczego do ukrycia, nie starałby się nic ukryć. Jednak, skąd Jefferson miał wiedzieć, że Alex nie miał łatwej przeszłości, która zostawiła rany nie tylko na psychice, ale i też na ciele? To było ciężkie, zarówno dla aktualnych rodziców Karaiba, jak i dla niego. To przecież on został pozbawiony rodziców, to on przeżył huragan i widział samobójstwo kuzyna. To on musiał kantować i kraść, żeby przeżyć... to mu odebrano rodzinę. – Alexander.

– Chyba sobie żartujesz. – prychnął młodszy z ich dwójki, patrząc zaraz na Thomasa spod zmarszczonych brwi. – Tną się osoby, które mają problemy, albo mają ciężko w życiu. Ja nie mam ciężko. Ja mam zawsze z górki.

– Alexander. – powtórzył ciemnoskóry, patrząc na niego zdecydowanym wzrokiem, który mimo wszystko wyrażał aż za wiele, przynajmniej tak w tej chwili sądził Hamilton. – Nikomu nie powiem.

W tej chwili coś zagotowało się w Alexie. Oburzył się, co było po nim widać niemal od razu. Grymas niezadowolenia na ustach, lekko czerwone policzki, nos, uszy i knykcie. Założone ręce na piersi. Oznaki cholernego niezadowolenia.
Thomas sobie chyba kpi, przecież jeżeli mówi mu prosto i wyraźnie, że czegoś nie robił, to tego przecież nie robił. Naprawdę ma go za masochistę, albo zdepresjowanego natolatka? Aż tak bardzo wygląda na nieszczęśliwego swoim istnieniem? Hamilton był zdania, że zadawanie sobie na siłę bólu byłoby głupotą, szczególnie w jego przypadku, gdzie nie jest on winny niczemu, co się stało w jego życiu. Nikt nie jest winny, no może po części Bóg, który dla Alexa od dłuższego czasu tak czy inaczej nie istniał oraz jego biologiczny ojciec, któremu zawdzięcza brak kontaktu z Jamesem, śmierć matki i połowę rzeczy, które dręczą go po nocach.

– Co mam zrobić, na siłe zostać masochistą żeby wyszło na twoje? – wysyczał, wstając momentalnie na równe nogi, zdejmując z siebie dość chaotycznie za dużą bluzę, ukazując przy tym Thomasowi wszystkie blizny po głębokich ranach, lub tych mniej poważnych. Pierwszy raz Thomas miał okazję zobaczyć szczupłe i blade ciało nastolatka, a tym bardziej zdobiące je pieprzyki i wszelakie ślady po wcześniejszych zadrapaniach, obiciach. Pierwszy raz Tom widząc chłopaka bez koszulki nie mógł oderwać od niego zdezorientowanego wzroku. – Proszę. Nie tnę się, bo to bez sensu. Tnie się każdy w moim wieku, ale nie ja, okej? Ja mam to w dupie, bo mam najlepszych rodziców na świecie i dom, do którego zawsze mogę wrócić, a nigdy tego nie miałem. Więc daj mi już spokój i nie wmawiaj mi rzeczy, których nie zrobiłem, bo zacznę w to do cholery wierzyć. – powiedział, marszcząc brwi, ale mimo wszystko starając się nie unosić głosu. Pomimo swojej postawy, pomimo tego, że był zly, starał się nie krzyczeć i być spokojnym.

Stał jeszcze chwilę przed nim, ale ostatecznie jedynie zacisnął dłonie w pięści, wychodząc z sypialni Thomasa, zostawiając go z samym sobą.










• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

miss me?

witam witam, dzisiaj rozdział o wiele dłuższy (może nie widać ale ma ponad 1200 słów)

hoPe YoU lIke iT
nie, ale serio, starałam się go napisać ładnie, błagam, powiedzcie że jest okej TwT

POZA TYM NIE WIEM CZY PISAŁAM ALE WBIŁO JUŻ 2 TYSIĄCEEEE
Kocham was pianeczki

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz