ostatni dzień szkoły || 3

266 30 74
                                    

- Ty czasem nie powinieneś być już w szkole? - spytał Thomas, zaglądając do pokoju Alexandra. Na szczęście Wirgińczyka drzwi były dziwnie szeroko otwarte jak na Hamiltona, który zawsze zamykał się niemal na klucz, aby nikt nie zawitał w jego królestwie oprócz mamy i taty. Nie chciał przecież wpuszczać nieproszonych gości, do których podliczał się Thomas, oczywiście, ale tym razem zaraz po pobudce poszedł do toalety, a kiedy już wrócił i położył się na łóżku, zapomniał zamknąć drzwi i nie chciało mu się za bardzo wstawać. - Za pięć minut masz lekcje, a ty nawet nie jesteś ubrany

Rzeczywiście, Alexander leżał bokiem w za dużej koszulce na swoim łóżku, sprawdzając coś w telefonie dość leniwie i nie pospiesznie, bo szczerze mówiąc nigdzie mu się nie spieszyło. Ostatni dzień przed zakończeniem roku. Czerwiec jest co prawda niepotrzebny według niego ani trochę do absolutnie niczego, bo w końcu nauczyciele i tak są za bardzo... zabiegani, aby cokolwiek zadawać. Chociaż, szczerze mówiąc, jego nauczycielka od fizyki zrobiła im dzisiaj test, a biorąc pod uwagę, że jest ostatni dzień szkoły, zwyczajnie miał na nią grzecznie i kulturalnie wylane, aby nie przeklnąć w stosunku do starszych od siebie.
To nie tak, że Hamilton często unikał lekcji, albo uciekał z nich notorycznie. Raczej wręcz przeciwnie, był bardzo pokojowym uczniem w stosunku do nauczycieli. To raczej dlatego, że nie chciał robić rodzicom problemu z usprawiedliwieniami, czy też przymusowym stawianiem się w szkole, aby wytłumaczyć jakkolwiek swoje jakże nieposłuszne i nieusłuchane dziecko.

Karcący i niezadowolony wzrok Alex skierował w stronę sylwetki mężczyzny stojącego w drzwiach, nieznacznie opierającego się o framugę drzwi. Cicho westchnął, rozmasowując skroń dłonią, którą nie trzymał telefonu.

- Ostatni dzień szkoły, a ty mi się pytasz, czemu mnie tam nie ma. Idź sobie i daj mi spokój. - wymamrotał, nieco bardziej chowając połowę swojej twarzy w niebywale mięciutkiej poduszce. Wzrokiem wrócił do telefonu, mając szczerze nadzieję, że zniechęci swoim zachowaniem Thomasa do jakiejkolwiek rozmowy, jednak ten nie wydawał się ani trochę wzruszony słowami Alexa. Thomas doskonale zdawał sobie sprawę, że dziecko naprzeciwko nie polubiło faktu, że ma od teraz ochroniarza. Mimo wszystko Thomas lubił swoją pseudo pracę, bo sam nie był pewny, czy może to nazwać w ten sposób, ale nadal była ona czymś przyjemnym. "Dostawanie po mordzie za dzieci, które nie bardzo radzą sobie z trzymaniem języka za zębami ", tak to kiedyś nazywał, ale od czasu, kiedy zmienił swoje podejście jest mu o wiele lżej.

- Możesz tak opuszczać szkołę?-

- Tata jest w pracy, a mama wie, że nie jestem w szkole, bo z nią na ten temat wczoraj rozmawiałem i stwierdziła, że się nie opłaca. - wymamrotał z rezygnacją, czując, że jeżeli mu tego nie powie, to już całkiem się doczepi. Jednak Alex wydawał się o wiele bardziej niezadowolony z tego, że obecność Thomasa już całkiem go rozbudziła z zaspania, a Karaib miał plan położyć się jeszcze spać. - Zadowolony? Super, to teraz daj mi spokój, nie musisz za mną wszędzie łazić.

- Nie żebym się czepiał, ale taka jest moja praca. - mruknął Thomas w odpowiedzi, mimo wszystko nie siląc się na dalszą rozmowę. Miał naprawdę dużo pytań do Alexandra, ale doskonale zdawał sobię sprawę, że ten nie udzieli mu na nie odpowiedzi, a przynajmniej nie dobrowolne. Z drugiej strony spytanie się o niego Marthy czy Georgea też byłoby całkiem logiczne, ale gdyby Alex dowiedział się, że pytał o jakieś osobiste rzeczy, to ten malec najpewniej już do końca by go znienawidził. - Wychodzisz gdzieś dzisiaj?

- Zobaczę. - Alex rzucił Thomasowi ostrzegawcze spojrzenie, które miało wyraźnie pokazywać, że powinien już naprawdę wyjść z pokoju i dać mu święty spokój, którego Hamilton nie mógł ostatnio znaleźć nawet w swoim domu. Jednak, jak Alexander zauważył, Thomas stał zwyczajnie w miejscu, rozglądając się po pokoju, a ostatecznie swój wzrok zatrzymując na nim. Dość prowokacyjnie, przy czym zostało to pozbawione jakiegokolwiek taktu. Zwyczajnie obserwował jego ciało, jakgdyby chciał zapamiętać jego drobną budowę najbardziej szczegółowo jak się da. - Zamknij drzwi jak będziesz wchodził.

To natomiast zostało posłane w celu uświadomienia Jeffersonowi, że na niego już pora, tylko w porównaniu do pierwszego spojrzenia, ten przekaz został jasno zrozumiany i zwieńczony zwyczajnym skinieniem głową, a w krótce zniknięciem za zamykającymi się drzwiami.
Thomas szczerze mówiąc chciałby poznać Alexa, chociażby dlatego, że ma z nim spędzić calutkie wakacje. Dziwnie by było w końcu spędzić je kłótliwie i w ciągłym milczeniu, którego Thomas starał się unikać, natomiast Alexowi ono naprawdę odpowiadało, bo nie musiał przy nim ciągle przejmować się tym, co powinien powiedzieć, a czego nie. Kochał co prawda rozmawiać, ale prawda jest taka, że zależy z kim. Nie zależało to o dziwo od tego, czy jest to ktoś obcy, czy znajomy, ale bardziej od tego, czy jest to ktoś, kto wywołał w jego życiu duże zmiany i czy były one miłe, czy nie.

Alexander w jednej chwili wyrwał się z zamyślenia, słysząc dość głośny dźwięk powiadomienia wiadomej, niebieskiej aplikacji do komunikacji międzyludzkiej.
Nie wyciszył.

- Hej, wpadniesz do Gilberta jutro? Mógłbyś wyjść czasem z domu, kaszojadzie, szczególnie, że jutro zakończenie roku.

No tak, Laurens jak zawsze o idealnej porze daje o sobie znać.







• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

pisze się pośpiesznie czy pospiesznie?
bo ja nie bardzo ogarniam polski

tak, zabrałam się za pisanie książki wiedząc, że nie ogarniam polskiego, pewnie niektórzy zauważą sprzeczność

poza tym ten rozdział ssie
kc wa

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz