rola ochroniarza || 32

146 14 16
                                    

– Skoro nawet ty zauważyłeś, że przeszkadzasz, może zostawisz nas samych? – mruknął, co było właściwie zmieszane z lekkim warknięciem, ze strony Charlesa oczywiście. Hamilton spojrzał się na niego z nieznacznym zmieszaniem i niezrozumieniem równocześnie, ponieważ sam nie miał pojęcia, po co mieliby zostać sam na sam. W końcu i tak ze sobą nie rozmawiają, a po najmłodszym z towarzystwa przecież widać, że raczej nie ma ochoty spędzać czasu. Na pewno nie z nim, na pewno nie z nikim innym niż z pewnym wysokim Wirgińczykiem. Patrząc dłuższą chwilę w szarawe oczy chłopaka naprzeciwko, nawiązał z nim chwilowy kontakt wzrokowy, ale szybko go ukrócił, wzrokiem oddalając się od oczu pełnych obłędu, do oczu ciepłych na tyle, że mógłby się roztopić pod ich spojrzeniem. – Co?

– Zastanawiam się tylko, czy sobie już wszystko przemyślałeś. Czy już skończyłeś pierdolić, czy może masz coś jeszcze do powiedzenia. – mruknął najwyższy z obecnego towarzystwa, podpierając dłonie na biodrach z lekkim uśmiechem na twarzy. Chociaż ciężko było nazwać to uśmiechem, to tylko lekkie, prześmiewcze uniesienie kącików ust. – Mówiąc szczerze tak czy tak mnie to gówno obchodzi, bo i tak nie mam zamiaru cię słuchać. Masz chwilę na wyjście z naszego otoczenia, nie liczę, ale mentalnie mówię ci "spierdalaj", jakbyś nie zrozumiał.

Hamilton otworzył nieco szerzej usta, patrząc z nieznacznym osłupieniem na Jeffersona. Nie widział go chyba jeszcze tak zirytowanego, ale mimo wszystko zdaje sobie sprawę, dlaczego ten jest zdenerwowany. Alex był w końcu skromny, ale wiedział, że jest ważny dla Thomasa, a Tom przecież nie miał zamiaru patrzeć jak ktoś, kto nie powinien znaleźć się w ich otoczeniu, a znalazł się przypadkowo, jest bliżej ukochanego "podopiecznego" niż sam Wirgińczyk. Będąc szczerym, Alexander miał przeczucie, że mimo wszystko Thomas potrafił się bardziej irytować i być o wiele bardziej "niemiły", ale nie chciał pokazywać tego przy nim, aby nie odkrywać tej złej i niechcianej strony. Sam nie wie, czy powinien się z tego cieszyć, czy nabierać jakichś podejrzeń, jednak nie miał zamiaru specjalnie psuć relacji między nimi tylko i wyłącznie po to, aby przekonać się, czy aby na pewno jego... "ochroniarz" zachowuje się na co dzień tak, jakby zachowywał się normalnie.
Hamilton pomrugał, wzrokiem wracając na twarz równie zirytowanego chłopaka co Thomas, zaraz zwilżając usta w braku zdecydowania w czymkolwiek, co miałby teraz zrobić, bo - naprawdę - wszystko, co mógłby teraz zrobić, było by nie na miejscu. Bronienie Charlesa, tylko po to, aby nie doszło do bójki wykreowało by złość na niego ze strony ciemnoskórego. Bronienie Thomasa nie było by złą opcją, ale nie ma ochoty popierać przed sobą kogokolwiek z tej strony. Jedyne, co w tej chwili chciał, to spokojnego i w miarę łagodnego wyjścia z tej sytuacji.

– Kim ty w ogóle jesteś, że tak zawzięcie bronisz tego sierściucha? – spytał prześmiewczo, z czego dziecko Washingtonów zmarszczyło zabawnie nosek. Alex zawsze zastanawiał się, co dawało innym porównywanie go do umiłowanych przez niego zwierząt. W pewnym momencie Charles coś sobie uświadomił. – Czyżby mój stary, dobry przyjaciel był pedałem?

To było coś, co można spokojnie nazwać jako cios zdecydowanie poniżej pasa.
Thomas o mało co nie wybuchnął w tej chwili. Zacisnął dłonie pięści i z początku starał się uspokoić, ale kątem oka zauważył zaczerwienioną od wstydu, pełną niepewności, żalu i małego podłamania twarzyczkę Hamiltona, który wraz ze słowami Lee zwyczajnie skapitulował i spuścił wzrok na swoje buty, jak i dłonie. Tom zmarszczył brwi i w jednej chwili poczuł, jak coś się w nim gotuje. Nikt nie ma prawa upokarzać w taki sposób kogoś, kogo kocha całym sercem, nikt nie będzie miał nigdy do tego prawa, a już na pewno nie przez jego orientację ani przez to, kogo kocha. Miłość jest wolna od płci, od koloru skóry, od religii.
Czemu więc ludzie nadal nie potrafią zrozumieć tak podstawowych rzeczy? Dzieci wychowywane przez boomerskie pokolenia, nie potrafiące zrozumieć, że mężczyzna może płakać, a kobieta może nie chcieć mieć dzieci, nadal się rodzą. Niektóre zostaną wyrwane z tego kręgu zagubienia, prostolinijności i zazdrości o szczęście innych dzięki nowym pokoleniom, a niektóre będą kontynuowały przygodę swoich rodziców zwaną niezmiennym od lat życiem, którą prości ludzie nazywają rasizmem, nacjonalizmem, ideologią.

Jefferson zrobił parę, dość prędkich kroków do przodu, tylko po to, aby jego pięść zetknęła się z twarzą osoby o szarych oczach. Nie było to dramatyczne, jeżeli mam mówić tu o postrzeganiu sytuacji ze strony Wirgińczyka. Czuł, że jego ciągła frustracja przelewa się z samej głowy, przez szyję, ramię i przedramię, aż do samej pięści, dając jej upust przy uderzeniu.
Głowa Charlesa gwałtownie przesunęła się w prawą stronę, a sam zrobił krok do tyłu, chwiejąc się, ale nie tracąc gruntu pod nogami. Szybko złapał się za bolący i paląco-pulsujący policzek, popatrzał na ciemnoskórego mężczyznę z agresją i wyrzutem w oczach równocześnie.

– Wypierdalaj stąd w podskokach.

Lee słysząc te słowa wyprostował się jedynie po chwili i wyminął Jeffersona w taki sposób, aby potrącić go ramieniem, samemu mamrocząc coś pod nosem ze złością. Tom nawet nie obejrzał się za siebie, a jedynie stał chwilę w miejscu, patrząc przed siebie z zamglonym wzrokiem, rozprostowując co jakiś czas dłoń, aby po chwili znowu ją zgiąć.











• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

jpdl mam tyle zadane że weekend znowu spędzę w komputerze. ale jebać, bo mam bon na -25% w hm i mi się humor poprawił
XDD

chcę jechać na protest przeciw przeciwstawianiu się aborcji cn ale nie mogę bo mieszkam za daleko
idk umrę

jak tam rozdział? owo
jak tam odczucia, jak tam żyćko, jak tam wgl, wszystko mi opowiadajcie uwu

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz