niepewność || 18

264 27 59
                                    

Nie za długie paznokcie Wirgińczyka wybijały niespokojny rytm na kierownicy swojego samochodu, kiedy ten jechał w stronę domu Laurensa, aby odebrać stamtąd osobę, która od trzech godzin niesamowicie go irytowała. Alexander miał odpisać o dwudziestej, aby Thomas przyjechał pod dom Johna i zawiózł go spowrotem do domu, tak jak zazwyczaj to robił, jednak aktualnie dochodziła dwudziesta druga dwadzieścia. Dwie godziny i dwadzieścia minut po terminie, a ten adoptowany dzieciak nadal nie odpowiadał, jednak Thomas szczerze wątpił, że nie ma go u piegowatego wielbiciela żółwi. W końcu ci niesamowicie się lubili, nie widział więc powodu, dla którego Alexander miałby opuścić dom rodziny Laurensów.
Jednak jak już wszyscy wiemy, życie potrafi zaskakiwać. Co za zdziwienie dopadło osobę w aucie, kiedy jadąc, może nie do końca spokojnie, przez ciemną ulicę, spotkał się ze wzrokiem idącego przez ulicę nastolatka trzymającego się na nos, próbując usilnie zatamować złośliwy krwotok. Tak, Karaibska sierota sprawiła, że Thomas nieźle dał po hamulcach, szczególnie, że nagle poczuł niesamowity skręt w żołądku spowodowany stresem. Może pożegnać tą robotę, jednak w tej chwili nie przejmował się tym tak bardzo, jak tym, że zatrzymał się na środku drogi, jednak na całe szczęście nikt za nim nie jechał, przynajmniej narazie.

Właściwie, co do Hamiltona.
Hamilton stał w miejscu przez dłuższy czas, klnąc pod nosem z powodu ubrudzenia jedynej bluzy, w której nie odczuwał ciepła aż tak, jak w pozostałych, bo ta była dość cienka. Było mu dość słabo, jednak sam nie miał czym zatamować krwotoku, więc jedynie stał na uboczu chodnika jak ostatni o zdrowych zmysłach, przy czym cholernie starał się o to, aby zaciskać palce na swoim opuchniętym, czerwonym nosku.
Słysząc jednak nadjeżdżający samochód, zdobył się na dość słabe i zmarnowane podniesienie przygaszonego wzroku, ale widząc znajomy mu już całkiem samochód własnego ochroniarza, od razu ten wzrok spuścił z lekką, ale nadal całkiem widoczną skruchą na twarzy. Mimo wszystko doskonale zdawał sobie sprawę, że kiedy Tom zahamował przed nim, jasno oczekiwał, aby zwyczajnie wszedł do auta i mu się wytłumaczył. Alexander odbił się od ściany, wiedząc w pełni, że czeka go niezły opierdziel, chociaż chętniej użyłabym innego słowa na określenie zachowania Thomasa.

Wolnym, naprawdę opanowanym i na pierwszy rzut oka spokojnym krokiem podszedł do auta, unikając wzroku Jeffersona, a ten - im bliżej Alexander był auta - tym bardziej dostrzegał, jak Alex cholernie się telepie i jaki jest blady. Co prawda z natury wyglądał blado, jednak... cóż, był jak bialutka kartka. Może dla kogoś obcego wyglądałby naprawdę niezdrowo, jednak Thomas był przekonany, że Alex jest czymś zwyczajnie zestresowany.
Czymś, może kimś.

- Po pierwsze, gdzieś ty do cholery był przez ten cały czas, po drugie- Alex, kurwa mać, ty się trzęsiesz. - pomrugał Thomas z lekką dezorientacją, widząc, jak Hamilton wsiada do auta, koszulką próbując zatrzymać już powoli wstrzymujący się krwotok. Wirgińczyk zmarszczył brwi, ale widząc w jakim stanie zastał tego dzieciaka, złość na niego całkiem z niego uleciała. Zwyczajnie zdawał sobie sprawę, że pewnie pod jego nieobecność dużo rzeczy się działo, więc nie ma prawa oceniać tego, jak Alex na to wszystko zareagował. Z drugiej strony kto normalny wyglądałby tak po spacerze, jeżeli nic by się na nim niby nie działo? Abstrakcja. Poza tym, patrząc w oczy Hamiltona, przy czym zwyczajnie nacisnął delikatnie pedał gazu, zaczynając przy tym jechać w stronę domu Washingtonów, widać było niezłą skruchę, zmęczenie, zawiedzenie, ale głównie samym sobą. Thomas zmarszczył brwi, jadąc przed siebie i skupiając już się na drodze, za to bicie serca znacznie się uspokoiło, kiedy krew przestała spływać z nosa Alexandra.

W końcu jednak dostrzegając, że młody dorosły siedzący obok nie przestaje się telepać, Jefferson skręcił na miejsce pustego wjazdu na przystanek autobusowy, zatrzymał się, po czym rozebrał swoją bluzę i podał ją Alexowi.

– Przestań, nie założę jej, nic mi nie jest to po pierwsze, po drugie ubrudze ją, a po trzecie, jest za duża.

– Po pierwsze, jestem przekonany że jest ci zimno, po drugie krew już zaschnęła, a po trzecie i tak nosisz za duże ubrania. – wymamrotał, patrząc w prawą stronę na tyle stanowczo i zarazem ostro, że Alexander zwyczajnie przełknął ślinę, skinął głową i zaczął zakładać czarną bluzę Thomasa na tą swoją, znacznie mniejszą, jednak nadal za dużą. Mimo wszystko Hamilton cieszył się podświadomie, że Jefferson nie kazał mu zdjąć swojej bluzy i na to założyć tej jego, bo wtedy spalił by się chyba ze wstydu, pokazując te okropne blizny. – Po czwarte, dobrze wyglądasz.

Karaib słysząc te słowa cholernie starał się wyzbyć rumieńców na twarzy, co nawet mu się udało, jednak nie swoją silną wolą, a zwyczajnym założeniem kaptura(u) na głowę i odwróceniem głowy w stronę szyby z wielkim oburzeniem na twarzy, na co usłyszał cichy, rozbawiony śmiech swojego ochroniarza. "Dobrze wygląda", zabawne, bo jest blady jak trup, ma podkrążone oczy oraz twarz ubrudzoną krwią, ponieważ próbując zatamować krew ubrudził całe usta i ich okolice. Mimo wszystko przez słowa Thomasa chciało mu się śmiać i szczerze poprawił mu spieprzony już całkiem humor.
Ostatecznie Alexander tylko westchnął, opierając się skronią o zimną (przynajmniej dla niego) szybę, równocześnie widząc, że Thomas wraca spowrotem na drogę, jadąc w stronę swojego domu.

Hamilton przymknął oczy, dłonią na ślepo szukając tej o wiele wiekszej Thomasa, która swobodnie leżała na jego siedzeniu. Kiedy jej dotknął, dość niepewnie, momentalnie przeszły go ciarki, i szybko zabrał rękę, czując wstyd spowodowany samym sobą. Był do tego dość specyficznie nastawiony, jednak w jego planie pozostało udawanie, że niczego nie chciał zrobić i złapał go za rękę przypadkowo.
Jednak jedyne co wybiło go z tego planu, to zrezygnowane westchnięcie Thomasa, który ostatecznie sam złapał za rękę Hamiltona, pewnie splatając ich palce ze sobą, przy czym na twarzach obu osób znajdujących się w samochodzie zawitał blady rumieniec i delikatny uśmiech.







• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

coś czuję że końcówka wam się podoba xD

poza tym, hej, miło mi do was w końcu pisać owo
plus, przepraszam za błędy

kocham was pianeczki, do usłyszenia UwU

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz