zbieraj się || 17

237 25 54
                                    

Ciche, jednak nadal całkowicie słyszalne kroki były stawiane na całkiem ładnej, odbijającej światło podłodze, zostawiając po sobie chwilowy ślad, jednak ten zaraz znikał. To ta sytuacja, kiedy masz bose stopy i na chwilę odbijają się na tworzywie, chociaż wiem, że byłabym w stanie to o wiele lepiej określić.
Thomas sunąc wzrokiem po przechodzącym przez salon chłopcu, spojrzeniem przesunął od samego czubka jego głowy, do końca stóp, ale sam szybko odwrócił wzrok, przy czym stwierdził gdzieś w myślach, że Hamilton ma zabawną dysproporcje w stopach, bo są dziwnie małe, jak na chłopaka w jego wieku. To samo miał z dłońmi, tyle, że one były bardziej kobiece i delikatne, a Tom zauważył to już wcześniej. Zawsze zastanawiało Jeffersona, co się stało, że Alexander jest taki drobny, jednak nigdy nie ośmielił się spytać, bo pewnie skutkowało by to zderzeniem właśnie tej małej dłoni z jego policzkiem, a wolałby tego uniknąć.

– Gdzie to tak pędzisz? – spytał z rozbawieniem, jednak widząc oddali (wychylił się z kanapy, aby móc spojrzeć zza ściany) jak Karaib ubiera swoje czarne trapery zmarszczył nieznacznie brwi, wstając dość szybko na równe nogi, aby zaraz powolnie udać się w stronę Alexa.

– Zbieraj się. Zawieziesz mnie do Laurensa. - uśmiechnął się uszczypliwie, widząc lekkie zdezorientowanie na twarzy Thomasa. – No co cię tak zaskoczyło?

A Jefferson stał tylko i zwyczajnie wzruszył ramionami, ale po chwili zwyczajnie skinął głową, zaczesując powolnie włosy do tyłu. Starał powstrzymać się od szerszego uśmiechu, ale mimo wszystko takowy niesamowicie intensywnie cisnął mu się na usta, przez co w końcu się na nich pojawił. Wirgińczyk zakrył twarz przedramieniem, uświadamiając sobie, ile radości sprawiło mu to, że tym razem Alexander nie próbował wyjść samemu z domu, kiedy ten nie będzie patrzył, a zwyczajnie "poprosił" (bardziej chodzi mi o sens poinformowania go w jakikolwiek sposób) go o to, aby go podwiózł.
Podczas zakładania butów uśmiech cały czas był widoczny na jego rozpromienionej, ale i spokojnej twarzyczce, na co Alex uniósł nieznacznie brwi z, nie oszukujmy się, lekkim politowaniem, wywracając oczami. Mimo wszystko nastolatek szybko stwierdził w podświadomości, że kiedy Thomas się do niego uśmiecha, jest mu znacznie lżej przez cały dzień i mało co jest w stanie poważnie zniszczyć mu humor. Nie wiedział co prawda, jak to się dzieje, ale naprawdę za każdym razem, kiedy Wirgińczyk ukazywał swoje bielutkie ząbki, sam tak miał ochotę się roześmiać z radością, że co widział ten uśmiech, to usilnie próbował się nie zaśmiać.

– Laurens to ten, co wtedy u niego byłem, prawda? – spytał ciemnoskóry, zakładając swoje czerwone trampki z lekko zmrużonymi oczami, nie tracąc przy tym na uniesieniu kącików ust. Doskonale wiedział, że Alexander pewnie nie ma ochoty na luźną rozmowę i woli, aby po prostu wykonywał swoją pracę bez większego zagadywania, ale nadal nie chciał się tak po prostu poddać i ulec jego niewypowiedzianym prośbą. Widząc zwyczajne skinienie głową uśmiechnął się, przekrzywiając nieznacznie głowę. – Nie jesteś chyba bardzo rozgadany, co?

– Cóż. – mruknął tylko, wyraźnie zastanawiając się nad większą, dość rozbudowaną i dobrze brzmiącą odpowiedzią, która zadowoliła by obie strony, jednak ostatecznie zwyczajnie westchnął, zaczesując włosy za ucho. – Nie wiem. Generalnie lubię rozmawiać, ale...

– Nie ze mną?

– Nie z obcymi. – Karaib poprawił go, nie chcąc równocześnie być jakoś dramatycznie nie miłym. Poza tym, drastycznie skłamał, bo uwielbiał rozmawiać z kimkolwiek, obojętnie czy był to znajomy, czy całkiem obca osoba. Jednak równocześnie nie chciał go urazić, a dodatkowo... sam nie wiedział, dlaczego był tak skrępowany rozmową z własnym ochroniarzem. – Przepraszam, tak sądzę.

Thomas nieznacznie pomrugał, marszcząc przy tym brwi, skupiając się głównie na ostatnich słowach nastolatka stojącego naprzeciwko. "Przepraszam". Cóż, niby nie powinno mieć za dużej wartości, a przynajmniej nie tak ogromnej jak dla Wirgińczyka, jednak teraz, słysząc to kluczowe słowo z ust Alexandra, nieznane ciepło przeszło przez jego ciało, trafiając głównie do serduszka. To dziwne, jak szybko Alex był w stanie roztopić go w tak nic nie znaczący sposób.
Pomrugał i uśmiechnął się po chwili, wyrywając się z zamyślenia, nie chcąc szczerze widzieć zawodu w tych pięknych, czekoladowych oczach wpatrzonych w niego. Mówiąc szczerze chciał zapewnić, że wszystko gra, co po chwili generalnie zrobił.

– Hej, nie martw się. – powiedział, zaczesując jego włoski do tyłu, dość czule i troskliwie. – To nic złego, w końcu nie musisz mnie od razu lubić. – zaśmiał się, ale po chwili przestał, dostrzegając nieznaczne rumieńce na policzkach Alexandra, przez które otworzył szerzej oczy, wpatrując się w to dziecko jak w malowany obrazek. Szybko uświadomił sobie, co robi, po czym zwyczajnie, bez słowa odsunął siebie, jak i swoje dłonie od twarzy, głowy Alexandra. Zacisnął nieznacznie usta w wąską linię, czując, jak strasznie mu głupio, a poza tym uświadamiając sobie, jak bardzo Hamilton musiał czuć się niekomfortowo.

Mimo wszystko Alex wpatrując się w Thomasa jedynie nieznacznie się skrzywił, uświadamiając sobie, że są ostatnimi czasy dość blisko fizycznie, z czego Hamiltonowi wcześniej niezwykle zależało, żeby było odwrotnie. Nie wiedział co prawda dlaczego pozwalał mu nagle na chociażby tak drobne gesty jak zaczesanie włosów za ucho, albo objęcie ramieniem, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że nie czuje się tak komfortowo, jakby chciał się czuć. I teraz można to określić jako zabawne, bo Alex chciałby, aby kontakt z Thomasem był przez niego odbierany negatywnie, a było naprawdę na odwrót. Jego dotyk mu wcale a wcale nie przeszkadzał.
Jednak widząc zmieszanie samym sobą na twarzy Thomasa, westchnął jedynie, wkładając ręce do kieszeni.

– Chodźmy już.

• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

mmm kamski z dbh jest h00t

hej, więc, tak, nowy rozdział!
bardzo się cieszę, że zdołałam go napisać, a prawda jest taka, że miałam już napisany wcześniej, ale nie byłam pewna czy jest wystarczająco dobry a teraz mam to gdzieś bo wiem że mi wybaczycie kochani wy moi

pianeczki zostawcie komentarz

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz