krótki rękaw || 29

192 23 21
                                    

Łokieć, dość blady i drobny, równie delilatnie co nieznacznie znalazł się między żebrami Thomasa. Młodszy chciał zwrócić tym na siebie uwagę, jednak w ten sposób to nie poskutkowało, ponieważ Thomas ubrany w grubą bluzę, siedząc obok na kanapie i wpatrując się ze znudzeniem w ekran, nawet nie spostrzegł i nie poczuł gestu wykonanego przez Alexandra. Nastolatek mimo wszystko nie chciał, aby ten zwrócił na niego więcej uwagi niż ociupinkę, bo chciał zwyczajnie, aby przesunął się choć trochę (tak, aby Karaib znalazł dla siebie miejsce obok). Alex co prawda zazwyczaj siadał na fotelu, więc fakt, że chce usiąść ten raz na kanapie wydawał się dziwny Washingtonowi, siedzącemu po drugiej stronie kanapy, ale przecież nie miał zamiaru zabraniać Hamiltonowi usiąść obok swojego ochroniarza.
Pstryknął palcami, patrząc z wyczekiwaniem na lekko ospałą twarz Thomasa, którego włosy układały się w niebywale zabawny sposób, co zawdzięczał założonemu na głowę kapturowi. Oczy Jeffersona uniosły się z dezorientacją na Hamiltonową twarzyczkę, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, kontakt wzrokowy przerwał im George.

– Alex, dziecko, idź ubierz coś, w czym mi się tu nie ugotujesz. Jest ze trzydzieści stopni w cieniu. – zaśmiał się cicho starszy mężczyzna, ale mimo wszystko zdawał sobie sprawę, że nastolatek zignoruje jego prośbę łamane na sugestię, zresztą jak zwykle. W końcu Alex jak zwykle ubierał się w swoje (bądź te należące do Jeffersona) bluzy, pomimo tego, że było lato, z czego jestem pewna, że większość z was zdaje sobie sprawę, z jakiego powodu. Nie lubił swojego ciała, pomimo, że wpajane było mu przez rodziców, że blizny nie są powodem do wstydu, a raczej do dumy. W końcu udowadniają, jak wiele przeżył. Jednak, Alex był zdania, że nic nie udowadniały, a wręcz przypominały o nieprzyjemnych czasach i głównie z tego powodu nie chciał na nie patrzeć.

Ale tym razem Pan Washington zdecydowanie się zdziwił, bo widząc chwilowe zawahanie syna, z początku był pewny, że ten się nie zgodzi. Jednak w końcu najmłodszy z teraźniejszego towarzystwa spojrzał na Thomasa i wystarczył jeden jego pokrzepiający uśmiech, aby skinąć głową i zdjąć z siebie gruby materiał bluzy, którą dostał od swojego ochroniarza pierwszego dnia, w którym zaczęli się jakkolwiek rozumieć.
Pamięta ten dzień. Pierwszy raz od czerwca noc była zimna, a on niebywale zdenerwował się na środku chodnika jednej z nowojorskich ulic, przy czym niesamowicie zabrudził swoją koszulkę krwiom. Gest Thomasa do dzisiaj wywołuje w nim przyjemne dreszcze.

Bluza została odłożona na fotel, a sam, młody Hamilton zajął miejsce na kanapie, wpatrując się jak gdyby nigdy nic w ekran telewizora. Próbował zbyć poczucie bycia obserwowanym przez - nie tylko - swojego tatę, ale podświadomie starał zakryć swoje ramiona, co było dość zabawne do oglądania, ale rzeczywiście zabawy z tego nie było. Doskonale było po nim widać, że nie czuje się komfortowo, ale sam Thomas nie mógł oderwać wzroku od blizn na ciele Alexandra, które widniały nie tylko na ramionach, ale i szyi, czasami pojedynczo dłoniach i palcach. Było to w pewien sposób intrygujące i równocześnie fascynujące, bo w końcu Jefferson nie miał prawie wcale okazji do przyglądania się ciału Hamiltona. Zakrywał je całkowicie, od stóp do głów i sam widok nagich przedramion, jak i obojczyków chłopaka był dziwnie nowy.
Widząc jednak zdenerwowanie na twarzy nastolatka, Wirgińczyk westchnął cicho, patrząc kątem oka na George'a. Chciałby przytulić Alexandra, jednak doskonale wiedział, że nie powinien. Naprawdę, bardzo, nie powinien, ale jego czuła na smutek Karaiba natura dała o sobie znać niemal od razu, więc po chwili objął nieznacznie ramieniem drobną osobę obok, przymykając oczy. Przysunął Alexandra do siebie, sprawiając, że ten opierał się o jego klatkę piersiową, wtulając w tors, jednak Alex spiął się niesamowicie i utrzymał odpowiedni dystans, przy którym jego tata nie powinien nabrać większych podejrzeń.

Hamilton momentalnie z lekkim przestrachem wyprostował się i zesztywniał. Spojrzał na George'a z dezorientacją, a głównie na jego reakcję, jednak znacznie uspokoił się, kiedy zamiast szoku, lub złości, na twarzy starszego mężczyzny ukazał się względny spokój i uśmiech. Nie mogę jednak udawać, że nie zdziwiło to Karaiba.
W końcu taka bliskość mogła być dość jednoznaczna i właśnie o to bał się Hamilton. W końcu sam powiedział swoim rodzicom, że jest biseksualny, czemu więc teraz nie mogli by patrzeć na niego przez pryzmat orientacji? Postawa Washingtona wydawała się dość dziwna biorąc pod uwagę ten fakt, jak i parę innych rzeczy, jednak skoro ten wrócił jak gdyby nigdy nic do oglądania telewizji, to czym Thomas i on powinni się przejmować?
Ciemne, czekoladowe oczy skupiły się na osobie Jeffersona, a kąciki ust zaczęły unosić się nieznacznie do góry, przy czym ciało Karaiba rozluźniło się na tyle, że ten był w stanie przymknąć oczy, ale nie wtulić się w Thomasa. Na dzisiaj wystarczyło mu dyskomfortu, a rozmowa na temat ich uczucia z inicjatywy taty byłaby skrajnie niekomfortowa, dlatego szczerze mówiąc wolał się na nią nie narażać. Sama postawa Tom'a dziwiła go doszczętnie, a tym bardziej szokujące dla niego była odwaga i brak skrupułów w obejmowaniu go, tak jakby uczucie między nimi było jasne.
Uczucie między nimi nie jest wytłumaczone przed samym centrum zdarzeń, a co dopiero przed Washingtonem, który w życiu nie zgodził by się na taki związek.










• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

mmmasterpiece
ale mnie głowa boli

ejej
mam 3 tysiące na protect me, wiecie jakie to zajebiste uczucie? to dzięki wam pianeczki najdroższe owo

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz