kolory we śnie || 36

163 13 44
                                    

Jedyne, co zaspany umysł młodego mężczyzny mógł poczuć, odczytać tak właściwie podczas snu, może nawet lekkiej drzemki, to naprawdę nieznaczne uginanie się materaca obok, które sprawiło, że ponowił zamknięcie oczu i trochę się uspokoił, myśląc, że to zwyczajne wyobrażenie, albo omam spowodowany snem. Nie słyszał w końcu ani otwierania drzwi, ani kroków, co tylko upewniało go w twierdzeniu, że nie tylko to, ale chwilowe uczucie spadania jest tylko wyobrażeniem zaspanego umysłu, ledwo co funkcjonującej aktualnie głowy. Z początku Thomas jedynie wrócił do prawie udanej próby zaśnięcia i mówiąc szczerze nikt nie wiedział ile minęło podczas jego starań, ale był zmuszony delikatnie otworzyć oczy, czując sunące po jego ciele, drobne i blade dłonie, szczególnie po klatce piersiowej, co było o tyle zabawne, że druga osoba tuliła go od tyłu naprawdę delikatnie i ostrożnie zarazem, co sprawiało, że zaspany mężczyzna był prawie pewny, kto go tuli. Nie miał nikogo przed sobą, więc zwyczajnie westchnął, czując jak smukłe palce drażnią jego skórę na torsie, tylko po to, aby po chwili wrócić do sunięcia po całej długości nagiej klatki piersiowej. Dotyk sprawiał, że Thomasa przechodziły przyjemne dreszcze i uderzały w niego równie przyjemne fale ciepła, które doprowadziły jego policzki do lekkiej czerwieni i wstydu zarazem. Oddech znacznie przyspieszył, a przynajmniej stał się bardziej słyszalny, a sam Jefferson nie próbował już zasnąć.

- Alex, co ty tu robisz...? Jest późno, idź spać. - zaczął cicho, czując, jak paznokcie Hamiltona nieznacznie drapią jego ciało, sunąc dłońmi po mięśniach. - Twój tata może tu przyjść w każdej chwili, nie będziemy mieli nawet szans tego wytłumaczyć bo sytuacja jest dość jednoznaczna, nie sądzisz? - spytał ospale, odwracając się w jego stronę, stawiając swoją twarz blisko tej jego, marszcząc przy tym brwi i patrząc w jego oczy. Hamilton wydawał się być lekko... rozbawiony całą sytuacją, a szczególnie tym, w jakim stopniu Wirgińczyk był zarumieniony, co doprowadziło Jeffersona do jeszcze większego niezadowolenia i zawstydzenia, które odznaczyło się przy skrzywieniu, zmarszczeniu brwi i czerwieni nie tylko na policzkach, ale i na nagich ramionach, knykciach, nosie i czubkach uszu. - Hamilton, do łóżka, już.

Uśmiech pełen ironii pojawił się na i tak już rozbawionej twarzyczce Karaiba, który patrzał się z pełną świadomością i pełnym rozbudzeniem na cholernie ospałego Thomasa, nie potrafiącego się nawet rozbudzić i skupić na czymś innym niż na ruchu dłoni chłopaka naprzeciwko, który nie przestawał drażnić jego skóry w okolicach klatki piersiowej. Hamilton nawet nie myślał aby przestać, co dawał znać swoją nagłą pewnością siebie. Chciał po prostu pomęczyć trochę swojego chłopaka, bo zazwyczaj to on miał w nawyku go irytować i mu przeszkadzać w najmniejszych czynnościach podczas dnia. Poza tym, tym razem Alexander nie zasnął tak szybko jak zwykle, co obarczyło go poczuciem męczącej nudy, którą musiał zabić samą rozmową z kimkolwiek. Denerwowanie Jeffersona to też rozmowa, zgodzicie się przecież ze mną, jestem tego pewna.

- Jestem w łóżku, z której strony by nie patrzeć. - zaśmiał się zaczepnie, ale jednocześnie niewinnie patrzał na niego nadal i wciąż, drapiąc jego ciało i starając się przy tym nie zaśmiać z miny Thomasa. - Lubię twój ton głosu, jest nowy. Nie wiedziałem, że potrafisz być tak rozdrażniony z powodu niewyspania. - wyszeptał wprost do jego ust, niemal się z nimi stykając, tymi swoimi, brązowymi tęczówkami wpatrując się w jego zmarszczone brwi i ogólnie niezadowolony wyraz twarzy. 

Thomas westchnął, a właściwie odetchnął ze zdenerwowaniem starając się opanować drżenie dolnej powieki prawego oka, ale widząc to, w jaki sposób uśmiecha się osoba naprzeciwko, w jednej chwili znalazł się nad Alexandrem, napierając dłońmi na jego nadgarstki i patrząc na niego z zaspaniem. Uważne oko ciemnoskórego dostrzegło niemal od razu zwężające się źrenice nastolatka i intensywne rumieńce na jego twarzy, na widok których nie mógł wręcz powstrzymać się od uśmiechu pełnego rozczulenia i zadowolenia równocześnie. Bawiło go i cieszyło, jak łatwo jest w stanie zbić Hamiltona z tropu i pozbawić go pewności siebie, doprowadzając do zawstydzenia. Nie zrobił w końcu nic większego, jedynie znalazł się nad nim i wyjątkowo delikatnie chwycił za jego nadgarstki, dla Jeffersona nie było w tym nic bardziej wstydliwego, ale Hamilton patrzał na to ze zdecydowanie innej perspektywy, bo w końcu swojej własnej, personalnej. Ich ciała były blisko siebie, on był w pewien sposób unieruchomiony, a widok zmarszczonych brwi Thomasa nad swoją twarzą był niebywale... cóż, pociągający, jakkolwiek to nie zabrzmi. Chodziło o to, że Thomas był seksowny z każdej innej perspektywy, ale teraz wydawał się być sto razy bardziej. Może to przez nagłą bliskość, może to przez napięcie ze strony zdenerwowanego Jeffersona, które biło od niego na kilometr, a może przez to, jak mały czuł się przy nim Hamilton. Pomijając to wszystko, Alexander czuł się niesamowicie właściwie, miło i wyjątkowo zarazem. Czuł, że teraz cała uwaga (nawet na negatywna - pełna zirytowania spowodowanego niewyspaniem) Wirgińczyka była skierowana na niego i to go cieszyło, bo czuł, że umysł Thomasa jest teraz zapełniony myślami tylko i wyłącznie dotyczącymi jego osoby. Z jednej strony wiedział, że Tom nie myśli na co dzień o innych osobach, bo ufa mu i jest tego pewny, ale z drugiej poczucie, że Jefferson potrafi sprawić, że będzie się czuć tak... cudownie. Prawda, że było mu wstyd, bo pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji, ale uczucie, które towarzyszyło mu w tej sytuacji było uzależniające.

- Nie drażnij mnie, bardzo cię proszę, złotko. - mruknął gdzieś w głębi gardła, przybliżając się do zagłębienia między jego żuchwą a ramieniem, aby musnąć delikatnie jego szyję. Nie był to namiętny pocałunek, nie była to malinka ani nic z tych rzeczy. Zwyczajnie pocałował go delikatnie w tym miejscu, a słysząc, jak Hamilton wstrzymuje oddech zaśmiał się z lekkim rozdrażnieniem, chuchając ciepłym oddechem w jego kark. Sam tego chciał, mogli to załatwić pokojowo, ale to Hamilton zaczął. - Jesteś naprawdę dziecinny.

- Wypraszam sobie. - mruknął z niezadowoleniem, a czując, jak Thomas przygryza w pewnej chwili delikatnie jego skórę na szyi, zacisnął dłonie w pięści i przygryzł dolną wargę, nie wiedząc, jak powinien się zachować. Jego twarz pokryła się intensywnym rumieńcem, a sam zamknął mocno oczy z intensywnym zawstydzeniem, unosząc nieznacznie klatkę piersiową do przodu. Nie mógł się za bardzo opanować, to było silniejsze od niego i po prostu... Boże, jaki on jest niesamowity i seksowny. - T-Thomas! Przestań, cholero jedna, będzie to widać! - wyszeptał, ale było to wypowiedziane w taki sposób, jakby mówił normalnym tonem głosu, ze słyszalnym wyrzutem. Paradoksalny, głośny szept.

- Jak będziesz siedział cicho to przestanę. - wymamrotał, skubiąc rozgrzaną skórę na Hamiltonowej szyi, doprowadzając Alexandra do zmieszania, wstydu i intensywnych dreszczy, jak i rumieńców. Jednak Alexander, rozumiejąc jego słowa, zacisnął mocno usta w wąską linię, nie chcąc już więcej się odzywać. Pokiwał jedynie głową, przymknął oczy i rozluźnił ciało, starając się przystosować do takiej ilości emocji, opanować spięcie i natłok nieodpowiednich myśli. Sytuację napędzał fakt, że Thomas był pozbawiony górnej części ubioru. 

Jednak po pewnym czasie usta Thomasa odsunęły się od szyi, jego pozycja znacznie zeszła w dół, a ciało delikatnie opadło na to Hamiltona, przy tym mimo wszystko go nie przygniatając. Alexander nie wiedział, co się stało, dopóki nie usłyszał cichego chrapania.

Zaśnięcie ze strony Jeffersona to wyjątkowo nie romantyczny ruch, ale Karaib był pewny, że przynajmniej Tom sobie odpocznie.









• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

eeeeee
kocham was nie bijcie mnie

🎶🎼🎵tYLE SPOSOBÓW BY ZABIĆ SIĘ OOOO JESt tYle sposobów by umrzeć🎼🎵🎶

jakieś przemyślenia? XDDDD

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz