-No chodź - zaśmiałam się pociągając za ręce Rio. - Oboje wiemy czego chcesz ty i czego chce ja, więc po co stwarzasz problemy?
-Teraz cię naszło na zabawy? - uniósł jedną brew. - Jeszcze kilka dni temu bałaś się wyjść ze swojego pokoju.
-Teraz jest inaczej. Zresztą co mogą nam zrobić? - wzruszyłam ramionami.
Chłopak dał się namówić i uśmiechnął się lekko. Oboje zaczęliśmy zdejmować swoje ubrania. Popchnęłam go lekko, przez co wylądował na łóżku. Stanęłam na przeciwko niego, a on zaczął zdejmować moje czarne, koronkowe majtki. Kiedy za długo patrzył się na moje miejsce intymne, znwou go popchnęłam, ale tym razem leżał na łóżku. Zdjęłam mu bokserki i siadłam na nim okrakiem. Później już raczej wiadomo co się stało...
Można powiedzieć, że mieszkam w akademiku połączonym ze szkołą. Profesor uczy nas, zapewnia dach nad głową, jedzenie i wszystko co potrzebne do życia. Jest jak ojciec, którego nigdy nie miałam. Znamy się zaledwie 2 tygodnie, a już czuje jak ci ludzie stają się mi bliscy. Rio jest spoko gościem. Nie mogę narzekać, bo jest niezły w łóżku. Znam go znacznie dłużej niż resztę. To przez niego w ogóle tu jestem. Poznałam go rok temu na jednej z imprez. Nie kocham go, a on nie kocha mnie. Jest nam ze sobą wygodnie, więc tak jakby jesteśmy parą. Przyzwyczaiłam się już do życia z nim, więc kiedy powiedział mi o napadzie i koniecznej rozłące - musiałam jechać z nim. Na miejscu mieliśmy oddzielne pokoje, ale często w nocy wymykaliśmy się i pieprzyliśmy. Wydaje mi się że nikt nic nie podejrzewa, a jednym z warunków jest brak nawiązywania jakichkolwiek bliskich relacji. Polubiłam się ze wszystkim, zawsze byłam duszą towarzystwa. Jednak najbardziej z Nairobi, od razu znalazłyśmy wspólny język. Jednak stres, presja i natłok wiadomości może popsuć tą miłą dotychczas atmosferę. Rio każdego dnia był coraz bardziej zdenerwowany, czego powodem był jak podejrzewam zbliżający się napad. Najgorsze jest to, że wyżywał się na mnie. Nie uprawialiśmy już seksu, nawet rzadko ze sobą rozmawialiśmy. Myślałam, że jest jeszcze szansa na zmianę jego zachowania, jednak po sytuacji która wkrótce miała się wydarzyć, wszystko miało pójść się jebać...
Po kolejnej bezsensownej kłótni, w końcu nie wytrzymałam i zwróciłam mu uwagę.
-Wiesz co? Nienawidzę cię! Nienawidzę cię jebany dupku! - wykrzyczałam mu w twarz.
-Tak? - uśmiechnął się sztucznie. - Posłuchaj suko, gdyby nie ja nie byłoby cię tutaj. Wziąłem cię tylko dlatego, że zapewniasz mi darmowy seks bezzobowiązań - złapał mnie za szyje i popchnął na ścianę. - Jesteś bezwartościową szmatą, jedyna twoja zaleta to to, że jesteś dobra w łóżku.
Z całej siły uderzyłam go w twarz i wybiegłam z pokoju. Jego słowa lekko mną wstrząsnęły. Niby wiedziałam, że mnie nie kocha, ale nie, że aż tak źle o mnie myśli. Nie będę zaprzątać sobie głowy takim frajerem, chociaż przyznam, że trochę zabolało. I gdzie ja teraz pójdę? Jest środek nocy, a nie chce nikomu przerywać snu. Nie zastanawiając się dłużej, weszłam do pierwszych drzwi obok mojego pokoju, od razu zamykając je za sobą. Okazało się, że to pokój Berlina. Siedział na łóżku z kartką na kolanach i ołówkiem w ręku. Kiedy mnie zobaczył, przerwał swoją prace.
-Przepraszam, ale tak jakby nie mam się gdzie podziać - powiedziałam lekko zawstydzona.
-Nic nie szkodzi, ale co z twoim pokojem? - zapytał trochę zdezorientowany.
Westchnęłam, siadając na łóżku obok niego.
-Powiedzmy, że tam nie czuje się bezpieczna.
-Zgaduje, że to przez Rio?
-Domyśliłeś się - znów westchnęłam, pocierając ręką czoło.
-Codziennie w nocy słyszę wasze kłótnie, to nawet lepsze niż telewizja - uśmiechnął się lekko.
Na jego słowa zaśmiałam się. Może to jednak nie będzie taka zła noc?
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?