Wstałam punktualnie o 8. Berlina nie było już w łóżku. Poszłam do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam się w krótki czarny top i szare dresy. Swoje włosy związałam w niedbałego koka i tak zeszłam na dół. Przy stole czekał profesor, Berlin, Tokio i Rio, na którego spojrzałam obojętnie, po chwili siadając obok mojego przyszłego męża.
-Dziękuje, że chociaż niektóre osoby w tym domu są punktualne - westchnął profesor.
-Przepraszam bardzo - w drzwiach pojawił się Palermo. - ale wydaje mi się, że dzisiejszej nocy nikt się nie wyspał, no może oprócz dwóch osób - dyskretnie na mnie spojrzał.
-Dzisiaj w nocy wystąpiła nagła sytuacja - profesor starał się załagodzić atmosferę.
-A czyli to z twojego pokoju było słychać takie orgie? - zaśmiała się Nairobi, a z nią reszta osób, oprócz mnie i Berlina.
-Nie, absolutnie nie o to chodzi - odpowiedział poprawiając okulary. - Czy możemy zakończyć już ten temat i w spokoju zjeść śniadanie?
-Spokojnie, to tylko żarty - odparła Nairobi unosząc ręce w geście obronnym.
Po śniadaniu poszliśmy do „klasy", czyli miejsca gdzie profesor uczył nas o napadzie. Wszyscy zajęliśmy miejsca, a profesor stanął obok tablicy. Po skończeniu lekcji zabrał nas na dwór. Brał po 3 osoby i uczył je strzelać z przeróżnych pistoletów i karabinów. Pierwszy poszedł Berlin, Helsinki i Oslo. Widząc, jak strzela Berlin, sądzę, że on doskonale to umie i nie robi tego pierwszy raz. Siedziałam na ławce z Nairobi, która właśnie odgryzła kawałek jabłka.
-Jak myślisz - zaczęła. - kto się tak zabawiał w nocy?
Na jej pytanie aż przeszły mnie ciarki.
-Jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - westchnęłam.
-No nie mów - wytrzeszczyła oczy. - To ty bzykałaś się z profesorem?!
-Ciszej! - pisnęłam na jej dość głośne słowa. - Nie z profesorem.
-A z kim? - dopytywała gryząc kolejny kawałek jabłka.
-Z Berlinem - odpowiedziałam nieśmiało.
Na te słowa Nairobi wypluła kawałek ugryzionego jabłka i zaczęła się dławić. Mocno poklepałam ją po plecach, co spowodowało, że po chwili przestała.
-Ty jesteś normalna? - wydyszała.
-A czy ktoś tutaj jest? - zapytałam z kpiną.
-Dlaczego pakujesz się z nim w romans?
-To nie jest tylko romans - spuściłam wzrok.
-Nie mów, że się zakochałaś - zaśmiała się.
-Nie wiem, ale on jest po prostu inny niż reszta.
-To na pewno - zakpiła nadal się śmiejąc. - Jaki on jest w łóżku? - zapytała ciszej.
-Na pewno nie delikatny - zaśmiałam się.
-O cholera - zaczęła się śmiać tym razem głośniej.
-Nairobi, Sahara, Denver! - krzyknął profesor.
Nairobi opanowała śmiech i szybkim krokiem podeszłyśmy do profesora, który po chwili podał nam pistolety. Ja, Denver i Nairobi stanęliśmy w odległości od siebie około 20 metrów. Na przeciwko nas, kilka metrów dalej, były rozstawione tarcze do których mamy strzelać. Pierwszy miał być Denver. Ustawił się odpowiednio, próbując wycelować pistolet w sam środek tarczy. Po chwili pociągnął za spust, a kula przebiła tarcze na wylot trafiając kilka centymetrów obok środka.
-Kurwa! - krzyknął i rzucił pistolet na bok.
-Denver, to był bardzo dobry strzał - pochwalił go profesor.
-No kurewsko dobry - odpowiedział z ironią.
Następna była Nairobi. Podobnie jak Denver, odpowiednio ustawiła się i lekko zmrużyła oczy. Wkrótce potem, kula wylądowała w prawie to samo miejsce, które trafił Denver.
Nairobi westchnęła i potarła ręką czoło.
-Widzisz? Ja umiem się opanować - zwróciła się do Denvera, na co on przewrócił oczami.
-Bardzo dobry strzał, Nairobi - pochwalił ją nasz mentor.
Teraz przyszła moja kolej. Byłam trochę zdenerwowana. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie strzelałam z pistoletu. Ułożyłam swoje ciało w odpowiedniej pozycji, po czym skupiając się na celu uniosłam pistolet trochę wyżej, niż Nairobi i Denver. Westchnęłam głęboko i pociągnęłam za spust. Trafiłam w sam środek. Po chwili usłyszałam, jak każdy bije mi brawa. Odwróciłam się za siebie, a oczom ukazał mi się Berlin, który z szerokim uśmiechem, także klaskał. Na pewno jest ze mną dumy.
-Niesamowite - powiedział zdumiony profesor. Perfekcyjny strzał.
Miałam akuart szczęście, że mi się udało. Nigdy wcześniej nie strzelałam, ale skoro się udało, to trzeba wykorzystać taką okazje.
-Tak to się robi - przeszłam dumnie obok Denvera złośliwie się uśmiechając.
Po nauce strzałów i kolacji, profesor dał nam wolny czas do końca dnia. Ucieszyłam się, ponieważ rzadko robi takie wolne wieczory. Zazwyczaj jeszcze siadamy w klasie i dopracowujemy plan. Dobrze, że postanowił dać nam wolne. Będziemy mogli zregenerować siły i trochę odpocząć. Odkąd powiedziałam Nairobi, że sypiam z Berlinem, cały czas za mną łazi. Cały wieczór spędzę pewnie rozmawiając z nią o tym. Nie stało się też inaczej. Po kolacji rozchodziliśmy się do swoich pokoi. Ja już od dawna mogłabym spać w swoim, jednak bardziej pasują mi noce u Berlina. Nairobi chwyciła mnie za rękę i wepchnęła do swojego pokoju, od razu zamykając drzwi.
-Co się dzieje? - zapytałam oszołomiona.
-To teraz masz mi wszystko powiedzieć - usiadła wygodnie na łóżku.
-Nie ma co opowiadać - westchnęłam i usiadłam obok niej.
-Tak, jasne - przekręciła oczami. - Nawet nie próbuj się wykręcać. Ile razy się pieprzyliście? - zapytała prosto z mostu.
-Dwa razy - spuściłam wzrok.
-I już się w nim bujnęłaś? - zakpiła.
-Nie wiem, czy to tak serio, ale coś do niego czuje - wzruszyłam ramionami.
-Mówiłaś, że nie jest delikatny w łóżku - zaśmiała się. - To jaki jest?
-Za pierwszym razem przypomniało to gwałt - zaśmiałam się nieśmiało. - Wziął mnie od tyłu tak brutalnie, że jeszcze przez kilka dni to czułam - przełknęłam ślinę.
-Co ty gadasz - zdziwiła się. - No proszę, niby taki cichy i w ogóle, a tu proszę - westchnęła. - A za drugim razem?
-Było już lepiej, a raczej ja przezwyczaiłam się do jego stylu ruchania - zaśmiałam się. - I to było...
Chwila, przecież my się nie zabezpieczaliśmy. Nagle poczułam, jakby w mojej głowie rozpętał się huragan. Nasza ostatnia noc momentalnie przeleciała mi przed oczami, po czym zobaczyłam ciemność. Czy ja straciłam wzrok? Byłam świadoma, cały czas myślałam o tym, że mogę być w ciąży. Nagle moje myśli ustały, nie czułam już nic.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?