Również zaczęłyśmy do nich celować powoli wchodząc do środka. Kiedy się przybliżyliśmy, zobaczyłam skalpel i pełno nitek. Wszystko było źle naszykowane.
-Boże - odparłam chowając broń. - To nie tak się robi - westchnęłam poprawiając ich niechlujną robotę.
Denver popatrzył na swojego ojca, po czym obaj rzucili broń. Nairobi, także schowała pistolet i kucnęła obok mnie. Wiem, że robię to za plecami Berlina. Jako jego przyszła żona i matka jego dziecka, powinnam ich wszystkich wydać. Jednak mam jeszcze jakiekolwiek ludzkie uczucia i muszę im pomóc.
-Pójdę się przewietrzyć - oznajmił Moskwa wychodząc i zamykając za sobą wrota.
Razem z Nairobi rzwawo zszyłyśmy nogę Mònicy. Denver był chyba nadal zdezorientowany, bo nic się nie odzywał. Po wyjściu z sejfu, pogadałyśmy z Nairobi o sytuacji z mennicy. Zgodziła się ze mną, że Tokio nie powinno tutaj być. Poplotkowałyśmy trochę na temat naszych wspólników. Wyznała mi, że nawet trochę podoba jej się Helsinki. Wchodząc na górę usłyszałyśmy jakieś głosy, które nie były podobne do żadnych innych.
-Cholera oglądają wiadomości bez nas! - wykrzyczała Nairobi wbiegając do pomieszczenia z którego dochodziły dźwięki.
Okazało się, że w pomieszczeniu byli wszysycy, oprócz Berlina. Każdy z nas z podekscytowaniem słuchał prezenterki, która mówiła o największym skoku w historii. Ekscytacja skończyła się, kiedy w telewizji pojawili się rodzice Rio. Jego tata oznajmił, że już nie ma syna. Szybko sięgnęłam po wtyczkę i wyciągnęłam ją z telewizora.
-Nie powinniśmy tego włączać - powiedziała Tokio, na co Rio wyszedł.
Również wyszłam, ale nie poszłam za nim, tylko do pokoju w którym był Berlin. Siedział przy biurku, a w ręce trzymał strzykawkę.
-Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam przestraszona.
-Uspokój się, to tylko lek - wbił igłę pomiędzy dwie kostki na ręce.
Przełknęłam ślinę i wyszłam. Na kilka sekund zrobiło mi się ciemno przed oczami. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Kiedy otworzyłam oczy, przede mną pojawił się Rio. Aż się wzdrygnęłam.
-Przepraszam - zaczął nieśmiało. - Za wszystko - spuścił głowę.
W oczach momentalnie pojawiły mi się łzy. Przypomniały mi się czasy, kiedy wszędzie chodziliśmy razem i nie mogliśmy się od siebie oderwać. Co się z tym stało? Miałam ochotę przytulić go tak mocno, że wszystkie smutki i złość wyleciałyby ze mnie bezpowrotnie. Chciałam dotknąć jego twarzy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mogę tego zrobić. Jestem w ciąży z Berlinem, a niedługo zostanę jego żoną. Pomiędzy mną, a Rio, to już koniec. Było i nigdy nie wróci. Wszystko minęło.
Po moim policzku spłynęła łza.
-Już dawno ci wybaczyłam - powiedziałam przez łzy.
-Wiem, że już nigdy nie będziemy razem. Ale nie chce się z tobą kłócić. To co powiedziałem wtedy w nocy. Nie myślę tak - spojrzał mi w oczy. - Kochałem cię, ale nie chciałem tego do siebie dopuszczać. A teraz straciłem się. Na zawsze.
-Zawsze będę cię kochać - odparłam. - Ale już nigdy w ten sposób - otarłam łze spływającą po jego policzku i odeszłam.
To było nasze pożegnanie, na które oboje od początku czekaliśmy. W tamtym momencie odchodząc, jednocześnie zostawiłam za sobą całą przeszłość i ból, który mi zafundowała. Przez całe moje życie nie udało mi się rozstać z przeszłością. Chyba nawet tego nie chciałam. Nie obchodziło mnie, czy ktoś jej dla mnie zły, kiedy czegoś pragnęłam, to po prostu do tego dążyłam. Chociaż wiedziałam, że to sprowadzi mnie na złą drogę. Pierwszy raz w życiu, to ja kogoś zostawiłam. Z wielkim szczęściem, ale też ogromnym bólem. Weszłam do jednego z gabinetów i zaczęłam płakać. Tym razem pozwoliłam sobie na słabość. Zaczynam nowe życie z Berlinem. W tamtym momencie ostatecznie pożegnałam przeszłość i powitałam przyszłość. Żegnaj, Rio.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?