Palermo i Denver szybko wzięli go na stół i starali się opatrzeć ranę. Nie było wątpliwości, że Oslo nie przeżyje. Helsinki jednak nadal mocno wierzył, że jego przyjaciel się obudzi. Dał mu zastrzyk i cały czas przy nim czuwał. Nie mogłam na to patrzeć. Myślałam wtedy o naszym pożegnaniu z Berlinem. Zostawiliśmy ich samych i wróciliśmy do codziennych czynności. Myślę, że zakładnicy zauważyli, że byliśmy przybici. Właśnie rozdawałam jedzenie, kiedy jedna z zakładniczek wstała.
-Nie będę milczeć - odparła. - Brakuje dwóch moich kolegów, więc chcę wiedzieć, gdzie są.
Rio podszedł do niej i kazał jej siąść, jednak ona nie słuchała go. Mało tego, zaczęła klaskać. Po chwili, zaczęli się podnosić inni zakładnicy, którzy również zaczęli klaskać. Widząc, że Rio sobie nie radzi, wyjęłam pistolet i kilka razy strzeliłam w sufit.
-Siadać! - rozkazałam, a tym razem posłuchali.
W tym samym czasie, Berlin i Palermo rozmawiali z innymi zakładnikami i dawali im wybór, czy wychodzą tak po prostu, lub zostają i po wyjściu dostają 1 milon euro. Oczywiście, była to tylko podpucha. Po godzinie, zebraliśmy się wszyscy w pokoju spotkań, aby sprawdzić, czy Oslo reaguje na dotyk i inne takie. Jednak nie dawał żadnych znaków życia. Nairobi chciała, aby dać go lekarzom, jednak Berlin stanowczo się nie zgodził. Prawie doszło do strzelaniny pomiędzy Nairobi, a Berlinem, jednak Helsinki załagodził sytuacje, kiedy powiedział, że Oslo wolałby umrzeć, niż trafić do więzienia. Po kilku godzinach, naszedł czas, na ostateczną dezycję zakładników.
-Ci którzy chcą wyjść, niech przejdą na drugą stronę - powiedziałam stojąc obok podekscytowanej Nairobi.
Niestety, znaczna część zakładników przeszła na drugą stronę. Oznaczało to mniej par rąk do pracy. Oczywiście, nie wypuściliśmy ich. Mieliśmy zamknąć tę część w piwnicy, ponieważ ona mogła zacząć się buntować. Zerkając na zegar ścienny, spostrzegłam, że właśnie minęło 80 godzin, odkąd tu jesteśmy.
***
-Już czas - odparł Berlin, kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole w pokoju spotkań. - Do szóstej mamy minutę.
-W tej sytuacji, tę swoją brytyjską punktualność, wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić - odpowiedział Moskwa, na co Berlin zaśmiał się kpiąco.
-Nie odbiera - oznajmił, po chwili odkładając słuchawkę. - To trzecia próba bez odpowiedzi. Jest godzina osiemnasta, a profesor się nie odzywa.
-Wiemy, co to oznacza - westchnęła Tokio.
Chodziło o to, że kilka miesięcy temu, ustaliliśmy, że będziemy kontrolnie dzwonić do siebie, co 6 godzin. Czwarty brak odpowiedzi, po 24 godzinach, to znak, że profesora aresztowali. Został jeszcze jeden telefon. -Co robimy? - zapytałam.
-Dzwonimy o północy - oznajmił Berlin.
-Ten cykl, to bzdura - zakpił Denver.
-Spokojnie, profesor pewnie coś załatwia. Nadal drukujmy pieniądze, a ja idę odpocząć - wziął mnie za rękę.
-Żartujesz? - Tokio zmarszczyła brwi. - Jesteśmy po uszy w gównie, a ty idziesz poruchać?
-Dajcie mu spokój - odezwał się Denver. - Każdy ma prawo odpocząć. Ja też idę.
-A ty gdzie? - zdziwiła się Nairobi.
-Zadaję się z pewną sympatyczną zakładniczką.
-Nie mów, że z nią spałeś.
-Tak, kochaliśmy się. Nie zmuszałem jej, sama chciała - wzruszył ramionami.
-Nie słyszałeś o syndromie sztokcholmskim? Idiota! - wykrzyczała Nairobi.
-Jeśli jest chora, to przejdziemy przez to razem.
-Nic nie rozumiesz! Jej wydaje się, że coś do ciebie czuje. Jest zakładniczką! Boi się. Jest przerażona. A ty? Jesteś analfabetą!
-Wystarczy - przerwał Berlin. - Jeśli profesor nie odezwie się w ciągu sześciu godzin, to wprowadzimy plan czarnobyl - oznajmił, przez co wszyscy zdziwili się.
-Żadnemu z nas profesor o nim nie mówił - odparła Tokio.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to nigdy go nie poznacie - uśmiechnął się tajemniczo i oboje wyszliśmy.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?