Nowa przyjaciółka

332 22 0
                                    

Nieoczekiwanie poczułam zimno na całym ciele. Momentalnie się ocknęłam. Byłam cała mokra. Zaczęłam drżeć z zimna.
-Dzięki Bogu - Nairobi odetchnęła z ulgą. - Boże, myślałam, że nie żyjesz. Przez kilka chwil nie oddychałaś.
-Nie wiem, co się stało - przykryłam się jej kołdrą. -Nairobi, ja jestem w ciąży.
Dziewczyna, na moje słowa głośno przełknęła ślinę i opadła na łóżko.
-Jesteś w czarnej dupie.
-Muszę kupić test ciążowy - wydyszałam, nadal oszołomiona swoim omdleniem.
-Czyli jeszcze nie masz pewności?
-Pewności nie mam, ale prawdopodobnie jestem.
-Narazie nic nie mów Berlinowi, a jutro rano poprosimy profesora, o pozwolenie na wyjście. Będzie dobrze - przytuliła mnie.
Nairobi nie miała pojęcia, że ciąża to część moich planów, jednak mieliśmy zacząć starania po napadzie. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że Berlin zrobił to specjalnie. Specjalnie nie założył gumki. On chciał, żebym teraz zaszła w ciąże. Myślał, że to utrzyma moją dezycję. Miał racje, teraz już nie mogę się wycofać, chociaż i tak nie miałam takiego zamiaru. Postanowiłam zostać na noc u Nairobi. Przegadałyśmy prawie całą noc. Opowiedziałam jej, jak to dokładnie zaczęło się z Berlinem, oraz o mojej znajomości z Rio. Była bardzo zdziwiona, że Rio okazał się takim skurwielem. Nie powiedziałam jej tylko o tym, że mam zamiar ożenić się z Berlinem, urodzić mu dzieci i spędzić z nim resztę jego życia. Nie mogłam jej tego powiedzieć. Uznałaby mnie za skończoną idiotkę, która na własne życzenie marnuje sobie życie. Po części to prawda, ale życie z Berlinem nigdy nie uznam za zmarnowane. Nairobi powiedziała, że ma syna. Wyznała mi, że jej go odebrano. Było mi jej straszne szkoda. Nie wyobrażam sobie, jaki ból musi odczuwać. Nazajutrz przy śniadaniu Berlin zapytał mnie, gdzie nocowałam. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że byłam u Nairobi, ponieważ zrobiłyśmy sobie babski wieczór.
-Ty się zapytaj - poprosiłam Nairobi, stojąc obok drzwi do pokoju profesora.
-Dlaczego ja? Już wystarczająco wczoraj narobiłam sobie wstydu - przekręciła oczami.
-Boże, no dobra, to ja - zgodziłam się otwierając drzwi.
Profesor oczywiście siedział przy biurku, zawalony papierami.
-Profesorze - zaczęłam. - czy możemy pójść do sklepu?
Nasz mentor popatrzył na nas, jak na wariatki.
-Czegoś wam brakuje?
-To kobiece sprawy - wtrąciła Nairobi.
Profesor odchrząknął wstając z krzesła.
-Dobrze, ale macie być za pół godziny.
-Dziękujemy - powiedziałyśmy jednocześnie, po chwili wychodząc z pokoju.
Szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę drzwi frontowych. Starałyśmy się nikogo nie spotkać, jednak nie udało się. Kiedy byłyśmy już prawie przy wyjściu, w korytarzu pojawił się Berlin.
-Gdzie się wybieracie? - zapytał zagradzając nam drzwi.
-Do sklepu, to babskie sprawy - powiedziała pospiesznie Nairobi. - Daj nam przejść.
Berlin skarcił nas wzrokiem, a najbardziej mnie, po czym odszedł wzdłuż korytarza.
-Cholera jasna - westchnęłam otwierając drzwi.
-Nie było tak źle - uspokoiła mnie Nairobi. - Kiedy będzie po wszystkim, to powiesz mu po co byłyśmy.
-Jezu, ja nie chce być w ciąży - jeknęłam w drodze do sklepu.
-Przynajmniej, zostałabym ciocią - wzruszyła ramionami, na co się zaśmiałam.
-Byłabyś najlepszą ciocią na świecie - odparłam ze śmiechem. - Nauczyłabyś moje dziecko wielu przydatnych rzeczy - powiedziałam z ironią.
-No co? Po prostu wiedziałoby, jak poradzić sobie w tym pojebanym świecie - zaśmiała się.
Dalszą drogę przegadałyśmy, o tym, co by było, gdybym naprawdę była w ciąży. Napewno miałabym pomoc profesora i Nairobi, a także Berlina. Już teraz moja więź z Andrésem jest mocna, a co dopiero jak urodzę mu dzieci. Nigdy nie miałam lekko, a moje dzieciństwo było koszmarem. Nie miałam przykładu, jak być dobrą matką, lub żoną. Moi rodzice nadużywali alkoholu, brali dopalacze, co spowodowało u nich ciężkie problemy zdrowotne. Zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam 13 lat. Wypadek spowodowała moja matka, u której wykryto prawie 4 promile alkoholu we krwi. Zawsze byłam nieśmiałym dzieckiem, jednak po tym wydarzeniu całkowicie zamknęłam się w sobie. Nie miałam nikogo z rodziny, kto mogły się mną zaopiekować, więc zostałam oddana rodzinie zastępczej. Próbowali rozmawiać ze mną różni specjaliści, jednak ja nikogo do siebie nie dopuszczałam. Bałam się chodzić do szkoły i przywiązać do kogokolwiek. Bałam się, że jeśli kogoś do siebie dopuszczę, to zostawi mnie, tak jak rodzice. Moje podejście do ludzi zmieniło się, kiedy skończyłam 16 lat. Wpadłam w złe towarzystwo, zaczęłam palić i pić, to był mój sposób na odcięcie się od szarej rzeczywistości. Nie czułam nic, tylko pustkę, ukojenie, którego od tak dawna potrzebowałam. Później zaczęłam sięgać po przygodny seks, różne zabawki i duperele. Zrobiłam kilka tatuaży, okaleczałam ciało, po prosotu robiłam coś, żeby rozładować wzbudzone emocje. Robiłam to, żeby w końcu coś się stało, zmieniło, rozwiązało. Te doświadczenia z dzieciństwa odzywają się na każdym kroku. Myślałam, że nienawidzę swoich rodziców, ale chciałam ich nienawidzić, bo tak bardzo ich potrzebowałam, a nie chciałam potrzebować tego, czego nigdy już nie dostanę. Z czasem zaczęłam nienawidzić siebie. Dorastałam w przekonaniu, że zasługuje na coś złego i za chwilę, to coś złego sobie fundowałam. Teraz mam 20 lat i do tej pory nie mogę uporać się z traumą. Może dlatego teraz tak się boje, bo przywiązałam się do Berlina. Od śmierci rodziców, jest pierwszą osobą, której pozwoliłam zbliżyć się do siebie. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Nairobi.
-To tutaj - westchnęła.
Przełknęłam ślinę i weszłam do środka.
-Dzień dobry - przywitała się ekspedientka.
-Dzień dobry - odpowiedziałam podchodząc do lady. - Poproszę 3 testy ciążowe.
-Jakieś konkretne? - zapytała.
-Sprawdzone, które dają 100-procentową pewność.
-100-procentowej pewności żaden test pani nie da - zaśmiała się krótko. - ale ten da 99 procent.
-Niech będzie - uśmiechnęłam się sztucznie.
Po zapłaceniu, wróciłyśmy do domu. Na szczęście, tym razem nikogo nie spotkałyśmy. Szybkim krokiem udałyśmy się po schodach do łazienki.
-Na szczęście - kopnęła mnie w tyłek.
-To było mocne - zmarszyłam brwi.
-Nie marudź, tylko rób te testy - wepchnęła mnie do kabiny i zamknęła drzwi.

-Nie marudź, tylko rób te testy - wepchnęła mnie do kabiny i zamknęła drzwi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Not time to dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz