-Nie ma pulsu - dziennikarka dotknęła szyi Oslo.
-Kiedy zakładnicy uciekli - uderzyli go w głowę. Umarł po kilku godzinach - westchnął Berlin. - Dla innych był złodziejem, ale dla nas - ważnym przyjacielem. Nie sądziłem, że on będzie pierwszy.
Helsinki nie mógł tego słuchać. Szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Wcale się mu nie dziwiłam.
-Sugeruje pan, że ktoś z was, chciał umrzeć?
-Nic z tych rzeczy - zaprzeczył. - Ale niektórzy z nas, są na przykład śmiertelnie chorzy i podjęliśmy desperackie kroki, aby zostawić coś rodzinom. Cierpię na chorobę zwaną miopatią hellmera - wyznał. - Policja o tym wie, ale nie mieli skrupułów, aby rozsiewać kłamstwa na mój temat. Jestem złodziejem. Byłem nim całe życie - wzruszył ramionami. - Ale nigdy nie sprzedałem człowieka. Nigdy nie zniżyłbym się do handlu ludźmi, lub wykorzystania nieletnich. Policja okłamuje ludzi. Okłamała moich przyjaciół. Splamili moje nazwisko. Jestem złodziejem, ale nikt nie ma prawa mnie zniesławić. Mam takie samo prawo jak wszyscy, żeby umrzeć w spokoju.
***
Tego ranka cały świat na nas patrzył. Wyznanie Andrèsa zmieniło bieg wydarzeń. Sprawił, że ludzie zaczęli tracić zaufanie do policji. Wszyscy nam kibicowali. A właśnie o to nam chodziło.
-Proszę o uwagę - zaczęła Nairobi, kiedy wszyscy zebraliśmy się w holu, po skończonym wywiadzie. - Wypuściliśmy waszych kolegów, którzy wybrali wolność. Nikogo nie oszukaliśmy. Przysięgam, że każdy z was, otrzyma milon euro, które dostarczymy na podany adres. Macie moje słowo - skończyła, kiedy właśnie minęło 101 godzin, od rozpoczęcia napadu.
Westchnęłam i wróciłam do swojej codzienności - pilnowania zakładników.
-Ej ej - podeszła do mnie Nairobi. - Wcześniej dzwonił profesor i powiedział, że spróbuje uwolnić Tokio - oznajmiła, odgryzając kawałek jabłka.
-Co ty gadasz? - wytrzeszczyłam oczy. - Przecież Berlin się wścieknie.
-Być może - wzruszyła ramionami. - Ale trzeba powiedzieć o wszystkim Rio. Może wtedy jakoś się ogarnie.
-Racja - zgodziłam się. - Chodźmy teraz - ruszyłam w kierunku schodów. - Palermo, patroluj!
Pobiegłyśmy po schodach w górę, po chwili wchodząc do jednego z pomieszczeń. Rio stał oparty o biurko ze spuszczoną głową.
-Mamy dobrą wiadomość - zaczęłam. - Profesor spróbuje uwolnić Tokio.
Rio zaczął powoli unosić głowę.
-Uciekają - odparł.
-Kto? - zmarszczyłam brwi.
-Zakładnicy! - wykrzyknął i wybiegł z pomieszczenia.
Razem z Nairobi popatrzyłyśmy się po sobie i pobiegłyśmy na dół. W holu głównym byli zakładnicy, którzy przyglądali się, jak Arturo grozi Denverowi bronią. Mónica stała obok przycisku, który otwierał drzwi frontowe.
-Odłóż to! - rozkazała Nairobi.
-Zamknijcie się, bo rozwalę mu łeb! - zagroził. - Mónica, otwórz drzwi!
-Mónica! Nie rób tego! - prosił Denver.
Kobieta nacisnęła przycisk, jednak nic się nie stało. To jasne, bo Rio szybko zablokował system.
-Arturito! - zaśmiał się Berlin. - Wiem, że lubisz filmy, ale tak dramatyczne zakończenie? - zmarszczył brwi.
-Otwórzcie drzwi! - rozkazał zakładnik.
-Nikt nie otworzy żadnych drzwi - odpowiedziałam celując w niego bronią.
-Naprawdę? Za 5 sekund zginie - zaczął odliczanie.
Nagle padł na ziemię. Okazało się, że Mónica uderzyła go w głowę metalową deską. W tamtym momencie, chyba każdy zastanawiał się, dlaczego ofiara pomogła swojemu oprawcy? Odpowiedź była prosta - pokochała go.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?