Po kolei, dokładnie opowiedziałam jej wszystko z ostatnich dwóch miesięcy. Tak cholernie dobrze było znów ją zobaczyć i usłyszeć jej głos. Później przyszedł Andrés i też się wyściskali. Wieczorem Nairobi musiała już wracać, jednak umówiłyśmy się, że za 2 miesiące znów się spotkamy. Mijały miesiące, a ciąża przebiegała bezproblemowo. Jedynym zmartwieniem było to, że Andrés z każdym dniem, był coraz słabszy. Miał coraz więcej zmarszczek, a skóra zaczęła mu blednąć. Z trudem patrzyłam, jak z każdym dniem traci siłe. Robił wszystko co mógł, aby pokazać, że daje radę, jednak wszystko widziałam. Widziałam, ile go to kosztuje. Na początku nowego roku urodziłam córeczkę - Catharinę. Od początku była oczkiem w głowie Andrésa. Oboje zajmowaliśmy się nią z ogromna miłością. Od narodzin nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Krótko po tym pobraliśmy się. Mieliśmy piękny ślub na plaży. Po czterech miesiącach Andrés trafił do szpitala. Zemdlał przy zabawie z małą. Oboje wiedzieliśmy, że zbliżamy się do końca. Widziałam, jak cierpi, jak popada w nicość z każdym kolejnym dniem. Jak z jego ust powoli znikał uśmiech, jak jego cera bladła, a jego oczy coraz częściej się zamykały. Zamieszkał z nami Palermo, który bardzo pomagał przy Catharinie. Opiekował się nią, ale też gotował, sprzątał i robił wszystko co mógł. Ja z Sergio dobami czuwałyśmy nad łóżkiem naszego Berlina. Z każdym jego biciem serca, moje zamierało, czekałam z każdym uderzeniem jego serca, na kolejne. Tęskniłam za jego uśmiechem, starając się nie zwariować, gdy się nie poruszał. Tęskniłam za jego oczami, które stały się szare, wyblakłe. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale obiecałam mu, że nie będę płakać, że nie stracę nadziei. Tak bardzo chciałam, żeby otworzył oczy i na mnie spojrzał. Ten ostatni raz. Nauczył mnie kochać, cierpieć, zrozumieć co oznacza szczęście, więc teraz ja chciałam nauczyć go, co oznacza wierzyć. Nadszedł dzień ostatecznego pożegnania, Andrésa mieli odłączyć od respiratora. Ze łzami w oczach stałam przy jego łóżku, trzymając go mocno za rękę.
-Mimo, że muszę odejść. Mimo, że muszę zniknąć z twojego życia, ponieważ mój udział w nim dobiegł końca. Mimo, że sprawiłem ci wiele przykrości, które wyryły w twym sercu głębokie rany. Mimo, że obsypywałem cię obelgami, które tak bardzo mijały się z prawdą. Mimo, że byłem, a jednak mnie nie było. Pamiętaj mnie. Przez lata trwałem u twojego boku. Starałem się być dobrym mężem, nie znając znaczenia słowa „miłość". Po prostu mnie pamiętaj. Nie wyrzucaj mnie z serca, za błędy przeszłości. Nie usuwaj mnie z pamięci, przez nowe wspomnienia, które będziesz tworzyć - uśmiechnął się lekko.
-Nie jestem na tyle silna, aby o tobie zapomnieć. Nie jestem na tyle dobra, aby dać ci od razu odejść. Nie jestem na tyle ufna, aby dać sobie wmówić, że teraz wszystko będzie łatwiejsze. Jestem na tyle beznadziejna, głupia i nijaka, że sobie bez ciebie nie poradzę - głośno zaszlochałam i rzuciłam się na niego. - Jestem ogromnie słaba, ale stanę za tobą i zaopiekuję się naszą wspaniałą córką. Będę myśleć o tobie co sekundę każdego dnia i będę walczyć. Miałeś racje, kiedy powiedziałeś, że jesteśmy bratnimi duszami. Kocham cię i zawsze będę.
Przyglądałam się twarzy Andrésa w poszukiwaniu smutku, strachu albo niepokoju, jakiegokolwiek znaku, że obawia się umrzeć, że będzie za mną tęsknić tak bardzo, jak ja za nim. Ale nic takiego nie znalazłam.
-Nigdy nie zapomnę, nawet jeśli wszystko się skończyło, to nie zapomnę tego uczucia, tych spojrzeń, tego dotyku. Nie zapomnę tego, jak byliśmy w sobie zakochani. Nie łatwo zapomnieć chwil, w których nauczyło się kochać po raz pierwszy - pogładziłam go po policzku.
-Kocham kobiety, które mają piekło w oczach. By moje zimne serce mogło ogrzać się w tych płomieniach - zaśmiał się lekko. - Jesteś jedną z nich.
-Z tobą odkryłam tyle uczuć, których wcześniej nie znałam - nienawiść, gdy mnie zdradziłeś, ścisk żołądka, na myśl, że cię stracę, kamień w krtani, kiedy pojawiła się zazdrość i pewność, że pierwszy raz kocham naprawdę - pociągnęłam nosem.
-Bo byliśmy tylko dziwnymi ludźmi, którzy pokochali się mocniej, niż było to możliwe - pocałował moją rękę, a jego usta przypominały w dotyku skrzydła uschniętej ćmy.
-Żegnaj, Berlin.
Spojrzał na mnie ten ostatni raz, a potem zostawił, zamknął oczy, odszedł, łamiąc moje serce, po raz ostatni.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?