Kiedy po około dwudziestu minutach, uspokoiłam się, to postanowiłam pójść do gabinetu Berlina. Chciałam powiedzieć mu, jak bardzo cieszę się na wspólną przyszłość i jak bardzo nie mogę się już doczekać. Weszłam do pomieszczenia. Na kanapie siedziało kilka przestraszonych nastolatek. Rozsuwane drzwi od gabinetu były zamknięte. Serce zaczęło mi szybciej bić. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i momentalnie je rozsunęłam. Moim oczom ukazała się jakaś małolata, stojąca w samym staniku przed Berlinem. Na mój widok szybko zaczęła się ubierać. Spowrotem zasunęłam drzwi i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w jednej z kabin i mocno zacisnęłam pięści, na których, po chwili pojawiły się krwawe ślady od paznokci. Starałam się uspokoić, jednak gotowało się we mnie. W końcu nie wytrzymałam i mocno walnęłam pięścią o ścianę kabiny, zostawiając na niej lekkie wgłębienie. Spojrzałam na moje krwawiące i zdarte kostki na rękach. Lekko się rozluźniłam i wyszłam. Szybko umyłam ręce. Berlin nawet za mną nie pobiegł. Najpierw chciał rozebrać małolatę, a teraz ją przelecieć. Coraz trudniej zobaczyć naszą wspólną przyszłość w jasnych barwach. Schodząc po schodach do holu głównego usłyszałam głos Oslo.
-Czyli mamy wypuścić Alison Parker, zamiast 8 zakładników?
-Najwyraźniej tak - odparł Helsinki.
Tylko przekręciłam na to oczami. Co teraz zrobi pani inspektor, jest najmniej obchodzącą mnie rzeczą. Stanęłam z karabinem w rękach, przyglądając się zakładnikom. Te przerażone twarze. Spuściłam wzrok. Jednak nadal nie mogę na to patrzeć. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Właśnie minęło 50 godzin od rozpoczęcia napadu. Nagle w holu głównym pojawiła się Nairobi oraz Tokio, a także Denver, Moskwa, Palermo i Rio.
-Zebrałem was tutaj - zaczął Berlin schodząc po schodach. - Aby wyjaśnić sytuacje oraz uciszyć plotki. Chodzą słuchy, że Mònica Gaztambide nie żyje, a to nie jest dobre. Pogłoski te wywołują stres i strach. Dlatego chcę to wyjaśnić. Wasza przyjaciółka została zabita - oznajmił. - Chcę wam też przekazać dobrą wiadomość - napad przebiega zgodnie z planem, a nawet lepiej niż myślicie. Chcę podziękować wszystkim, którzy nam pomagają. Zwłaszcza jednemu człowiekowi - panu Torresowi - na jego słowa, mężczyzna zrobił krok do przodu.
-Pan torres! Ten człowiek drukuje banknoty od dwudziestusiedmiu lat! - krzyknęła Nairobi z zachwytem. - Dziś pobił swój rekord. Po 40 godzinach wydrukował... - przerwała nagle. - Sam powiedz - rozkazała.
-Trzysta jedenaście milionów - odprał nieśmiało staruszek.
-Głośniej! - rozkazała Nairobi.
-Trzysta jedenaście milionów! - krzyknął.
-Brawa dla pana Torresa - Berlin zaczął bić brawo, a po chwili inni także.
Następnie Berlin oznajmił, że Arturo jest już po operacji i niebawem wróci do reszty zakładników. Jedna z zakładniczek, a dokładnie nauczycielka, poprosiła Berlina na słowo. Zaprowadził ją gdzieś. Pewnie do swojego gabinetu. Ciekawe, czy ją też przeleci? Widocznie nie przejął się tym, że nakryłam go na zdradzie. Znów zrobiło mi się niedobrze i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Był tam Rio z kilkoma zakładniczkami. Niezważając na niego weszłam do kabiny i zymiotowałam. Spuściłam wodę i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam głos Tokio.
-O czym rozmawialiście? - zapytała prawdopobnie Alison.
-O niczym - odparła.
-Mówiłaś o jakiejś szkole - nieustępywała.
-Opowiadałam o sobie i o ojcu.
-Zaprosisz Rio do ambasady? - zakpiła.
-Nie - zaprzeczyła szybko.
-Nie lubisz mojego chłopaka? Ma boski uśmiech, nie uważasz?
-Nie - znów zaprzeczyła, na co Tokio zaczęła się śmiać.
-Nie jestem zazdrosna. Jeśli chcesz się zabawić, to możemy zrobić to razem.
Chyba zaczęła ją całować. Ona serio jest wariatką. Jest lesbijką? Nieźle. Tego było już za wiele. Znów spuściłam wodę i szybko wyszłam z kabiny.
-Naprawdę jesteś walnięta - prychnęłam i wyszłam z pomieszczenia.
Na korytarzu pojawiła się Nairobi.
-Jak dobrze, że kurwa jesteś - wydyszała. - Berlin jest w telewizji! - oznajmiła, na co podniosłam brwi.
On jest w telewizji? Taki ostrożny, a dał się złapać? Coś mi nie pasowało. Obie pobiegłyśmy do pomieszczenia w którym znajdował się telewizor. Na miejscu był już Berlin.
-Ma na koncie między innymi kilka napadów na ekskluzywne sklepy oraz na jubilerów. Fonollosa był również karany za przestępstwa seksualne - oznajmiła prezenterka.
Na jej ostatnie słowa przeszły mnie ciarki. Czy on kogoś zgwałcił? Może znwou jakąś nastolatkę? Przecież nie raz widziałam, jak się do nich kleił. Boże, z kim ja się związałam?
-Niezłe referencje, Andrès de Fonollosa - powiedziała Nairobi ze sztucznym uśmiechem. - Kto by pomyślał, że taki elegancik ma słabość do tanich dziwek.
-Był zaangażowany w handel ludźmi. Większość z ofiar, to kobiety ze wschodniej europy - oznajmiała dalej prezenterka.
-Jesteś świnią. Powiedz, dlaczego zamknąłeś tą dziewczynę w swoim biurze? Co chciałeś z nią zrobić? Zboczeniec - Nairobi zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu.
Nagle Berlin chwycił Nairobi za szyje i rzucił ją na biurko. Moja przyjaciółka kilka razy uderzyła go w twarz, jednak ten dalej ją dusił.
-Berlin, kurwa opanuj się! - krzyknęłam próbując go odepchnąć.
-Nigdy nie sprzedałbym człowieka, to wbrew mojemu kodeksowi honorowemu. Tak samo jak sprzedanie partnera, jeśli nawet jest śmieciem - powiedział cały czas patrząc jej w oczy.
Nairobi powoli zaczęło brakować tlenu. Jej skóra zaczęła blednąć, a oczy zamykać się. Berlin puścił ją, po czym wyszedł z pomieszczenia. Przytuliłam ją mocno. Dziewczyna zaczęła głośno kaszleć trzymając się za gardło.
-Tak bardzo cię przepraszam - zaszlochałam.
-To nie twoja wina - wydyszała. - Może i mówi prawdę, ale na twoim miejscu bardzo bym na niego uważała i poważnie zastanowiła, czy na pewno chcę spędzić z nim resztę życia.
Miała racje. Powinnam się nad tym zastanowić. Chociaż i tam dezycja już zapadła. Jestem w ciąży. Urodzę mu dziecko i zapewne zamieszkamy razem. Kocham go, ale nie wiem, jak będzie później. Nairobi nagle odepchnęła mnie i wybiegła z pokoju. Oszołomiona wybiegłam za nią. Obie zatrzymaliśmy się, kiedy pojawił się Berlin.
-Słuchaj - zaczęła Nairobi. - Może i Denver zostawił guzik w tym samochodzie, ale tego już nie zmienisz.
-Ale mogę go ukarać - odparł.
-Nie ma go w łóżku, ani nigdzie indziej - oznajmił Helsinki, który po chwili pojawił się z Palermo.
-Znowu poszedł na festiwal - zakpił. - Sam go poszukam - zaczął podążać w stronę drzwi.
-Poczekaj - podbiegła do niego Nairobi. - Nie możesz go zabić, bo raz włożył twoją marynarkę. Tylko śmiecie tak robią, a ty jesteś facetem z klasą.
Nie słyszałam co było dalej, bo nie mogłam poruszyć się z miejsca, aby ich dogonić. Ten natłok wiadomości mnie przytłaczał. W jednej chwili okazało się, że Berlin jest gwałcicielem, damskim bokserem, a teraz mordercą? Nie pisałam się na to.
-Sahara, co się dzieje? - zapytał zmartwionym głosem Palermo.
-Nic - uśmiechnęłam się lekko. - Pójdę ich dogonić - pobiegłam.
Obok schodów stała Nairobi.
-Nie idź za nim - poprosiła. - On cię zabije.
-O czym ty mówisz? To ojciec mojego dziecka - powiedziałam przez łzy i znów zaczęłam biec.
Zatrzymałam się w drzwiach damskiej łazienki. W środku byli celujący do siebie Berlin, Denver, Helsinki i Oslo. Zobaczyłam, że w jednej z kabin, jest Mònica. Czyli się wydało. Szybko wyjęłam broń i zaczęłam celować w stronę Berlina.
-Ty też przeciwko mnie? - jęknął.
-Nigdy nie będę po stronie pedofila - uśmiechnęłam się sztucznie, choć w oczach miałam łzy.
Berlina widocznie zdenerwowały moje słowa, bo po chwili strzelił w podłogę, dosłownie kilka centymetrów obok mnie. Tym razem nawet się nie wzdrygnęłam. Przełknęłam ślinę i szybko wytarłam łzę, która pojawiła się na moim policzku.
-Nigdy nie przespałem się z dzieckiem.
-To co robiła w twoim gabinecie małolata w samym staniku?
-Chciała mnie uwieść, ale do niczego nie doszło.
-Ale ty jesteś biedny - zrobiłam smutną minę. - Powinnam strzelić ci w łeb. Nie chcę, żebyś wychowywał moje dziecko.
CZYTASZ
Not time to die
RomanceCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?