Moskwa

215 17 7
                                    

Denver wstał i oparł się o ścianę.
-Denver - podeszłam do niego.
-Dostał 3 kulki - przerwał mi. - 3! - krzyknął i odszedł.
Przełknęłam ślinę i kucnęłam obok Nairobi.
-Jak to wygląda, Sahara? - zapytał Moskwa dysząc.
-To nie jest postrzał w nogę - westchnęłam. - Brzuch, to ciężka sprawa. Bardzo ciężka - powiedziałam przez łzy.
-Powiedz prawdę. Ile zostało mi czasu? 
-Potrzebujemy chirurga - zaszlochałam niechcąc odpowiadać na pytanie.
-Nie przyślą go - podbiegł Berlin. - Ale ambulans może zabrać cię do szpitala.
-Powiedz im, żeby się pieprzyli - odpowiedział Moskwa, na co wszyscy się zaśmiali.
Nie zasługiwał na smierć. Był złodziejem, ale nikogo nie skrzywdził.
-Idźcie kopać - poprosił Moskwa. - Około 10 godzin pracy i się przebijemy.
-Trzymaj się, tato. Przebijemy się, choćbym miał to zrobić głową - obiecał Denver
                                             ***
Siedziałam przy Moskwie już kilka godzin, kiedy nagle zaczął się krztusić i tracić przytomność. Szybko zawołałam Nairobi.
-Sahara, biegnij po Denvera - rozkazała. - Niech się pożegna - przełknęła ślinę.
Ukryłam twarz w dłoniach szlochając. Tak cholernie boli. Mój partner umierał na moich oczach. Pospiesznie wbiegłam do sejfu. Zeszłam do tunelu po drabinie. Denver zawzięcie kopał już przez kilka godzin.
-Denver, odłóż kilof - poprosiłam.
-Dlaczego miałabym to zrobić? - prychnął nadal kopiąc.
-Idź do ojca, proszę - powiedziałam błagalnym tonem.
-Muszę kopać. Tunel, to jedyna droga wyjścia i zabiorę ze sobą ojca. Wiesz czemu? - zapytał, na co pokręciłam przecząco głową.
-Bo kiedy stąd wyjdziemy, ożenię się z Mònicą. Nie będzie miała na sobie tego czerwonego stroju. Będzie miała piękną, białą suknię. A ja będę czekał na nią przy ołtarzu. Ojciec ma być wtedy obok mnie. Obejmie mnie i będzie wzruszony. Nie przestanę kopać - powiedział.
Nie miałam pojęcia, co mam mu powiedzieć. Masz kurwa natychmiast iść do ojca, bo zostało mu kilka minut życia? Nie dałam rady.
-To kopiemy?! - w tunelu pojawił się Rio.
-Chodź - rozkazał Denver wracając do kopania.
-Dajcie mi kilof - poprosiłam.
Mężczyźni popatrzyli po sobie.
-Chcesz kopać? - zapytał niedowierzając Rio.
-Chyba przyda wam się dodatkowa para rąk - odparłam.
Denver wzruszył ramionami i podał mi narzędzie. Zaczęłam kopać, ile sił w rękach. Nie poddałam się. Wtedy go usłyszałam. Głos, za którym tak cholernie tęskniłam. Głos, na który tyle czekałam. To głos profesora. Razem z chłopakami, zaczęliśmy się głośno wydzierać, ile sił w płucach. Po policzkach spływały mi łzy, ale nawet nie próbowałam przestać płakać. Byłam tak szczęśliwa. Naprawdę uwierzyłam, że się uda. Jednak nagle przypomniałam sobie o Moskwie. O tym, co mówiła Nairobi. Moskwa naprawdę umierał, a ja nie mogłam zatrzymać czasu. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby Denver nie zdążył się pożegnać.
-Denver, musisz iść na górę - powiedziałam przestając kopać.
-Co? Dlaczego? Już jesteśmy blisko - wydyszał.
-Natychmiast masz tam iść - rozkazalam. - Jeśli nie pójdziesz, do końca życia będziesz żałował.
Chłopak spojrzał na mnie oczami pełnymi łez i rzucił kilof. Szybko wyszedł z tunelu i pobiegł do ojca. Westchnęłam z ulgą, że udało mi się go przekonać. Nie poszłam za nim. Nie chciałam być przy ich pożegnaniu. Już wystarczająco się napłakałam. Rio i ja popatrzyliśmy po sobie i znów zaczęliśmy kopać. Po około dziesięciu minutach do tunelu wbiegł Palermo.
-Chodźcie! Musimy pochować Moskwę.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym oboje z Rio ruszyliśmy za Palermo.
-Spokojnie - Rio objął mnie ramieniem.
Nie protestowałam. Co więcej, właśnie tego w tamtej chwili potrzebowałam. W pomieszczeniu do którego zaporowadził nas Palermo, byli wszyscy nasi wspólnicy, a naprzeciwko dwie trumny - Moskwy i Oslo. Stanęłam obok Nairobi i przytuliłam ją. Zamknęłam oczy i słuchałam modlitwy Denvera. Usłyszałam trzask. Zamknęli trumnę.
Żegnaj, Moskwa.

 Żegnaj, Moskwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Not time to dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz