Poszłam do holu głównego w którym miałam pilnować Arturo. Siadłam na krzesełku naprzeciwko niego. -Sahara - zaczął. - Domyślam się, że nie zgadzałaś się z tym, co zrobił Helsinki. Nie jesteś jak oni. Jesteś dobra. Wiesz, mam syna w twoim wieku. Też jest taki dobry. Pomóż mi, proszę. Chcę zobaczyć syna - powiedział błagalnym tonem. Ja tylko uśmiechnęłam się i wcisnęłam mały przycisk na pilocie, który dostałam od Helsinek. Bomba przylepiona do klatki piersiowej Arturo, miała zacząć piszczeć. O niczym to nie świadczyło, jednak Arturo miał się przestraszyć. To wiadome, że zakładnicy chcieli wzbudzić w nas poczucie winy. Jednak profesor przygotował nas na takie sytuacje. Nagle do pomieszczenia wszedł Berlin z torbami w rękach oraz zakładnikami. -Brać jedzenie i siadać - rozkazał. - Zachować metr odstępu od siebie. Już! - pospieszał. Niespodziewanie na schodach pojawił się przerażony Rio, omal z nich nie spadając. -Tokio wraca! - wykrzyknął. Z Berlinem popatrzyliśmy po sobie i pobiegliśmy w stronę drzwi frontowych. Po chwili, w pomieszczeniu pojawili się już wszyscy nasi wspólnicy. -Otwierać drzwi! - rozkazał Rio. Denver podbiegł do przycisku i gwałtownie nacisnął go. -Kryjemy ją! - krzyknął Rio i wyszedł na zewnątrz. Za nim wybiegli Moskwa i Denver. Wszyscy byliśmy zdezorientowani i nie wiedzieliśmy co robić. Słyszeliśmy tylko strzały i piski zakładników. Tokio motorem wjechała do mennicy w sprintowym tempie. Kiedy Denver, Rio i Moskwa wrócili, szybko zamknęłam drzwi. Wszyscy byliśmy wpatrzeni w Tokio, kiedy Moskwa padł na ziemię. Wszyscy do niego podbiegliśmy. Został postrzelony. -Przykryjcie ranę! - wykrzyknęła Nairobi. Po chwili, Palermo przybiegł z grubym kocem, którym przykrył ranę Moskwy. -To tylko lekka rana, nic wielkiego - powiedział krwawiący mężczyzna. -Na bok go - rozkazałam. - Nie ma rany wylotowej. Nabój jest w środku - westchnęłam. -Wykrwawia się - powiedział Denver przez łzy. -Nie martw się, synu. Mam dużo krwi - uśmiechnął się lekko Moskwa. - Wiesz, ile zjadłem w życiu kaszanki? -Przytrzymaj go - rozkazała Nairobi, Denverowi. - Berlin, morfina. Nairobi wstrzyknęła rannemu mężczyźnie morfinę i próbowała zatamować ranę. Krew Moskwy leciała z niego litrami. Denver zaczął się modlić. Uroniłam kilka łez. Tak bardzo było mi szkoda Denvera i Helsinek. Stracili najważniejsze osoby w swoim życiu. Nikt tego nie powiedział, ale wszyscy wiedzieliśmy, że Moskwa tego nie przeżyje. Nie wyobrażałam sobie być na ich miejscu. Dlatego tak cholernie nienawidziłam myśleć o śmierci Berlina.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.