Siedzieliśmy tu 5 miesięcy, aż w końcu nadszedł dzień napadu. Punktualnie o 8:35 ruszyliśmy. Plan był taki, że w połowie drogi mieliśmy przejąć 2 wozy policyjne, oraz ciężarówkę, do której spakujemy potrzebne sprzęty do napadu. Ja, Nairobi i Tokio miałyśmy założyć peruki i wejść do mennicy, tak po prostu. Kiedy reszta dotarła punktualnie o 10:16, rozpoczął się napad. Ciszę w budynku przerwały strzały, to znak, że trzeba zacząć działać. Razem z moimi wspólniczkami wyjęłyśmy broń i zaczęłyśmy celować do pracowników. Kiedy wszyscy zakładnicy zostali wprowadzeni do holu głównego, drzwi główne zostały zamknięte. Berlin zaczął uspokajać ludzi, a także zapewniać ich, że są bezpieczni. Rio i Denver zbierali komórki zakładników razem z kodami do nich. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Berlin podszedł do niego wraz z Mònicą, która pracowała w mennicy. Kazał jej odebrać i powiedzieć, że drzwi zamknęły się z powodu kłopotów technicznych. W tym samym czasie, Denver z Moskwą mieli włamać się do sejfu i spakować wszystkie znajdujące się w nim pieniądze. Po dwudziestu minutach, zainstalowaliśmy własny system komunikacji, aby móc rozmawiać z profesorem. W ten sposób nie mogli nas podsłuchać. Narazie mieliśmy spokój, ponieważ nikt z zewnątrz nie wiedział, że zajęliśmy mennice. Po dwóch minutach Tokio, Rio, Denver i Nairobi mieli wyjść na zewnątrz z torbami pieniędzy, odłożyć je na ziemie i bez rozlewu krwi wrócić do środka. Berlin i ja pilnowaliśmy zakładników. Mój partner cały czas podchodził do nich, pytał jak się czują, lub uspokajał ich. Nagle zobaczyłam wybiegającą Tokio. Mieli wyjść na znak profesora. Co ona do cholery wyprawia? Za nią wybiegł Rio, a Nairobi z Denverem czekali zdezorientowani. Wybiegła w najgorszym momencie, a policjanci z zewnątrz zaczęli strzelać. Jeden trafił Rio. Tokio zaczęła strzelać do nich jak szalona. Miało być bez rozlewu krwi! Co za idiotka! Od samego początku wiedziałam, że będą z nią problemy. Nie minęła nawet godzina, odkąd jesteśmy w środku, a ona już coś popsuła. Naprawdę nie mogła się powstrzymać? Coś czuje, że profesor będzie zły... Po chwli, do Tokio dołączyli Denver i Nairobi. Osłaniali ją, gdy wnosiła rannego Rio do środka. Przełknęłam ślinę, po tym, jak moje ciało przeszły ciarki. Mam nadzieje, że nic mu nie jest. Kiedy wszyscy weszli już do środka, drzwi zostały zamknięte. Podbiegłam do Rio kucając obok Tokio. Kiedy zdjęła mu maskę okazało się, że nic mu nie jest. Odetchnęłam z ulgą. O 18:25 siedziałam z Denverem, Rio, Nairobi i Tokio na górze w tak jakby małej kuchni, słuchając jak Denver drze się na Tokio. Nie przerywałam mu, bo bardzo dobrze robił. Wymieniłyśmy z Nairobi krótkie spojrzenia. Widać, że też była zła. Niespodziewanie do pokoju wszedł Berlin, na jego widok Denver momentalnie ucichł.
-Zabierają rannych policjantów -oznajmił. - Podłączyliście już telefon? - zapytał, na co Rio wyjął stacjonarne urządzenie na stół.
Rozkazał zadzwonić do profesora. Rio nawiązał połączenie i podał słuchawkę Berlinowi, który opowiedział o niedawnym wydarzeniu i podał słuchawkę Tokio. Usłyszałam tylko jak mówiła, że miłość jej życia nie żyje i nigdy nie związałaby się z dzieciakiem, takim jak Rio. Po jego minie widziałam, że nie był zadowolony z tych słów. Bardzo dobrze mu tak. Ma za swoje. Po godzinie zobaczyłam, że policja dotarła na miejsce i zaczęła rozstawiać namioty. Szłam przez korytarz w kierunku łazienki, kiedy niespodziewanie usłyszałam głos Berlina.
-Chodzi ci o wspólne życie i domek z ogródkiem? - prychnął.
-Tak, z gromadką dzieci - odpowiedział Rio, na co Berlin głośno się zaśmiał.
O co chodzi w tej rozmowie? O czym oni gadają? Oparłam się o ścianę i bezruchu słuchałam dalej.
-Posłuchaj - zaczął Berlin. - kobiety uprawiają z tobą seks, bo chcą cię wytresować i mieć dzieci. Później, przestajesz dla nich istnieć, ale zrozumiesz to podczas porodu.
-Poród, to najpiękniejsza chwila dla ojca - odparł zdezorientowany Rio.
-Podczas porodu, to co wyjedzie jej spomiędzy nóg, będzie bombą atomową dla związku. Po pierwsze - ta cudowna dziura, w którą kiedyś wkładałeś kutasa, nie będzie już taka sama. Podczas porodu, kiedy będzie przeklinać twoje imię, zesra się. Rozumiesz, co mówię? Przestanie być dla ciebie pociągająca. Od tej chwili, ten gnojek będzie dla niej całym światem. Wszystkie takie są. Miałem 5 rozwodów, wiesz co to znaczy? - zapytał. - 5 razy uwierzyłem w miłość.
Poczułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Odwróciłam się i szybkim krokiem zaczęłam podążać w stronę drugiej łazienki. Weszłam do jednej z kabin i zwymiotowałam. Jak on mógł? „Wszystkie takie są" jak on może? Jak on w ogóle może mówić takie rzeczy o porodzie? Wydawał się taki szczęśliwy, kiedy powiedziałam mu o ciąży, a teraz mówi, że podczas porodu po prostu się zesram i przestanę być dla niego atrakcyjna? Jak on może? Zaszlochałam cicho opierając głową o ścianę. Usiadłam na podłodze z kolanami podciągniętymi pod brodę. Rękami obięłam nogi. Tak bardzo nie chciałam tego słyszeć. Znowu to cholerne uczucie bezsilności, pustki. Znwou czuje, że do niczego się nie nadaje, tak jak w dzieciństwie. Wyszłam z kabiny i przemyłam twarz zimną wodą. Nabrałam powietrza do ust, po chwili je wypuszczając. Nie mogę się poddać i tego nie zrobię.
-Jestem silna - powiedziałam do swojego lustrzanego odbicia. - Jeśli nie dla siebie, to dla dziecka - dotknęłam swojego brzucha.
Wyszłam z łazienki i poszłam do holu głównego w którym znajdował się Denver, Oslo, Helsinki, Berlin i zakładnicy. Berlin kazał im wstać i zdjąć maski, oraz rozebrać się. Razem z Denverem i Oslo, zaczęłam rozdawać kombinezony zakładnikom. Starałam się nie patrzeć w ich twarze. Nie chciałam widzieć ich bólu i przerażenia. Dosyć sama go doświadczyłam. Nagle Denver wyjął pistolet i podał go jednemu z zakładników, każąc do siebie strzelić. Kolejny oszalał? Tylko marnuje czas. Zakładnik pociągnął za spust, przez co po muzeum rozległ się głośny pisk, jednak nie było kuli. Denver zaśmiał się swoim charakterystycznym śmiechem. Berlin spojrzał na mnie, a ja tylko skarciłam go wzorkiem. Pewnie nie domyśla się o co chodzi. Skuriwel. Po godzinie, niespodziewanie zadzwonił profesor. Oczywiście odebrał Berlin.
-Panie i Panowie - zwrócił się do zakładników, po skończonej rozmowie. - nadszedł czas, na wykonywanie naszych poleceń.
Już rozumiałam o co chodzi. Wchodzą. Policja chcę nas zaatakować. Śmiało, niech próbują. Razem z Tokio szybkim krokiem podążałyśmy za Berlinem. Z całą ekipą, oprócz Rio, oraz zakładnikami skierowaliśmy się w stronę strefy załadunkowej, przez którą policja, po chwili wpuściła małą kamerkę. Rio w tym czasie celował do jednej z zakładniczek, która miała zadzwonić na policję i powiedzieć, żeby nie wchodzili, ponieważ nie rozróżnią porywaczy od zakładników. Policja posłucha jej i wycofała się. Kilka godizn później, pod nadzorem Nairobi, ruszyły prace nad produkcją banknotów. Jednak ja myślałam tylko o tym, co powiedzieć Berlinowi, kiedy zapyta dlaczego celuje do niego z broni...?
CZYTASZ
Not time to die
Storie d'amoreCo jeśli w drużynie profesora pojawi się jeszcze jedna kobieta? Czy plan powiedzie się, a Sahara da radę przezwyciężyć chorobę Berlina?