I*

2.1K 81 19
                                    

Mam na imię Rachel i jestem siostrą Amroda - Dúnadana, co oznacza, że ja także jestem tak zwaną Strażniczką Północy. Jesteśmy ludem błąkającym się pustkowiem. Nieustannie przebywamy w podróży. Po upadku Arthedainu została nas garstka i przetrwaliśmy dzięki pomocy Elronda, ale przeciwności losu tylko nas hartowały. Chronimy ludzi i hobbitów w Eriadorze, walcząc ze sługami Saurona. To nie jest łatwe życie. Przemierzanie różnych krain i walka z nieprzyjacielem, jedzenie byle czego i spanie byle gdzie. Często doskwiera samotność i zmęczenie. Tak, zwykły śmiertelnik miałby ciężko przeżyć w takich warunkach, ale nie my. Jesteśmy przecież potomkami rasy wielkich ludzi, Ludzi z Zachodu. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Ostatnio dostaliśmy niepokojące wieści... Dziewięciu znów ruszyło w świat, a zło podnosi łeb w Mordorze, Sauron zbiera wielką armię i wkrótce będzie gotów do wojny...

_______________________________________

– Oh Rachel, jak ty wyglądasz?! – zawołał mój brat, gdy po kilku tygodniach rozłąki udało mi się go odnaleźć.

– Mnie również jest miło znów cię widzieć – uśmiechnęłam się mimowolnie.

Amrod był jedynym żyjącym członkiem mojej rodziny. Nasza matka zmarła kiedy byłam jeszcze dzieckiem, a ojciec odszedł lata temu, kiedy oddział Dunedainów, którym dowodził wpadł w zasadzkę orków. Od tamtej chwili starszy ode mnie o dziesięć lat Amrod, opiekował się mną i dbał aby niczego nam nie brakowało. W praktyce jednak to na mnie spadł obowiązek zajmowania się naszym domem w Archet, a mój brat w tym czasie chodził na dalekie wyprawy wraz z innymi mężczyznami z osady. W końcu po latach nudnego życia, Amrod pomógł mi zostać Strażniczką i od tamtej chwili często towarzyszyłam mu w podróżach.

Teraz zadowolony, że w końcu udało nam się spotkać, przytulił mnie mocno.

– Tak, wiem, że wyglądam lekko przerażająco – westchnęłam kiedy mnie puścił i zaczęłam wyplątywać liście z włosów. – Miałam dość bliskie spotkanie z jednym, z tych czarnych. Nieustannie czegoś szukają albo kogoś – urwałam, kiedy dreszcz przeszedł mi po plecach na samo wspomnienie ucieczki przed Nazgúlem.

– Mam nadzieję, że nic ci nie jest, droga siostro. Ja także ich już widziałem i wysłałem odpowiednie listy do Halbarada. Musimy teraz bardzo uważać. W Śródziemiu robi się coraz bardziej niebezpiecznie.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
– Wiesz może gdzie jest Aragorn? – zapytałam zmieniając temat. – Podobno znów podróżował razem z Gandalfem.

– Tak, jednak słyszałem, że czarodziej dokądś pilnie wyruszył. Aragorn zapewne nadal wędruje w dzikich ostępach pomiędzy Shire a Rivendell.

– Czyli tam, gdzie teraz kręcą się Czarni Jeźdźcy. Pójdę tam. Bardzo dawno nie byłam w rejonach Shire i jestem ciekawa co słychać u hobbitów. Moja drużyna z którą podróżowałam dotychczas, wyruszyła na wschód.

Amrod spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
– Rachel, nie powinnaś oddalać się od Strażników, z którymi pełnisz misję. Po pierwsze wiesz, że nie jest dobrze chodzić samemu, a po drugie, Halbarad nie będzie zadowolony, że znów lekceważysz jego polecenia. 

– Ale jak zobaczy, że jestem z Aragornem to nie będzie miał nic przeciwko – uśmiechnęłam się niewinnie na co Amrod roześmiał się.

– Dobrze skoro tak sobie wymyśliłaś to jedź do niego. Pożyczę ci mojego konia, będziesz szybciej na miejscu - oznajmił. – A może najpierw trochę odpoczniesz? Do Shire daleka droga.

-– Masz rację mój bracie. Nie spałam od dwóch dni. Słońce jeszcze wysoko, a ja wyruszę kiedy już się ściemni – powiedziałam rozkładając koce i po chwili rzuciłam się na posłanie. Jeszcze zanim zamknęłam oczy, zobaczyłam jak Amrod usiadł obok mnie i uważnie rozejrzał się wokół. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie, nawet wtedy, gdy byłam kilkuletnią dziewczynką i udawałam, że nie boję się niczego. 

Obudziłam się dopiero, gdy mrok zaczął spowijać świat.

– Jak długo spałam? – zapytałam Amroda i ziewnęłam.

– Sądząc po tym, że słońce już nisko to około pięciu godzin.

– Dobrze... Teraz jestem już gotowa - powiedziałam wstając powoli.

Mój brat zagwizdał i wtedy przebiegł do niego rosły i piękny koń o brązowej maści.

– Nazywa się Fabio – oznajmił głaszcząc zwierzę za uchem. – Jest szybki i mądry. Kiedy dotrzesz na miejsce powiedz mu żeby do mnie wrócił, znajdzie drogę.

– Dobrze bracie, dziękuję ci – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

– Uważaj na siebie, Rachel. Lasy nie są już takie bezpieczne jak kiedyś.

– Tak wiem, ale nie martw się o mnie. Wkrótce znów się spotkamy, czuję to.

Przytuliłam go na pożegnanie i wsiadłam na konia.

– Ruszaj – rozkazałam zakładając na siebie ciemnozielony płaszcz z kapturem.

W miarę jak się oddalałam widziałam tylko malejącą postać Amroda, który stał nieruchomo i na mnie patrzył, aż w końcu wjechałam w gęstwinę drzew i straciłam go z oczu.

Galopowałam niestrudzenie przez całą noc. Niezbyt lubiłam chodzić czy jeździć konno po zmroku. Mimo, że przemierzałam pustkowia od dobrych paru lat, niezbyt dobrze orientowałam się w terenie po ciemku. Przynajmniej w ten sposób łatwiej było mi uniknąć wrogów. Gdy wstał blady świt w końcu musiałam się zatrzymać. Konia zostawiłam przy wejściu do lasu, ponieważ było tam sporo trawy, a ja po uważnych oględzinach terenu, poszłam zapolować. Szłam po cichu licząc, że złapię jakąś wiewiórkę, czy zająca i nagle usłyszałam ciche skomlenie, a gdy weszłam w zarośla, zobaczyłam małego, białego pieska. Zawsze lubiłam zwierzęta. Kiedyś dawno, gdy mieszkałam jeszcze w Archet miałam tam czarną kotkę, która towarzyszyła mi w wyprawach do lasu. Stwierdziłam, że szczeniak pewnie zabłąkał się tak daleko od domu. Nie miałam serca zostawić psa samego w tej dziczy, więc zabrałam go ze sobą, a raczej ją.

– Nazwę cię Allia – powiedziałam. – Zostań tutaj jeśli chcesz, a ja postaram się znaleźć coś do jedzenia.

Polowanie mi się udało, godzinę później wróciłam z małym bażantem w ręku. Rozpaliłam ogień i upiekłam ptaka. Zostawiłam też trochę mięsa dla psa. Potem przeprowadziłam konia przez kawałek lasu do strumienia, żeby się napił. Czekając na niego postanowiłam uzupełnić swoje zapasy wody, ale nagle w oddali usłyszałam dziwne zawodzenie od którego poczułam ciarki na plecach. Tego dnia już nie zmrużyłam oka, mimo że dzień był jasny i pogodny. Towarzyszyło mi nieustanne poczucie strachu i miałam wrażenie, że jestem obserwowana...

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz