XXVII

372 27 5
                                    

Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, więc przewracałam się z boku na bok aż w końcu wstałam i wyszłam z namiotu. Gdyby była tu ze mną Allia pewnie poszłabym razem z nią na spacer i wróciła przed świtem. Jednak sama kazałam jej odejść zanim udałam się na ścieżki umarłych... Miałam wrażenie, że od tamtego czasu minęły całe wieki. Czułam się strasznie zmęczona, a mimo to nie potrafiłam spokojnie odpocząć. Najlepiej jakby przenieść się w czasie kilka dni później i niech to wszystko się już skończy. Odeszłam kawałek od obozu i zobaczyłam mojego brata, który stał niedaleko mnie i patrzył w ciemność.

- Nie możesz zasnąć Rachel? - bardziej stwierdził niż zapytał, kiedy do niego podeszłam. - Czy coś się stało?

- Przyszłam... żeby zapalić - powiedziałam widząc, że ma fajkę w ręce.

Amrod spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale bez słowa podał mi ją.

- Po co jesteś na warcie skoro bitwa wygrana, a Sauron ze swoją armią siedzi w Mordorze? - zapytałam zmieniając temat.

- Nigdy nic nie wiadomo. Na przykład wczoraj rano nad Pellenorem przelatywał jeden z Nazguli.

- Może był na przeszpiegach. 

- Może. Albo po prostu chciał w nas zasiać strach i wątpliwości.
Mam do ciebie prośbę siostrzyczko.

- W czym mogę ci pomóc?
To było dziwne, bo Amrod chyba jeszcze nigdy o nic mnie nie prosił. Zazwyczaj to ja biegłam do niego, gdy miałam jakiś problem, a on zawsze znajdywał rozwiązanie.

- Pod czarną bramą może wydarzyć się wszystko. Jeśli ty przeżyjesz, a mi nie będzie dane ujrzeć nowego dnia, proszę abyś zajęła się Miriel.

- O nie, nawet tak nie myśl. Wróg odebrał mi już wiele, ale ciebie nie pozwolę mu zabrać. Poza tym, jeśli nasza misja się nie powiedzie to raczej tak jak mówił Gandalf, zginiemy wszyscy w beznadziejnej walce.

- Jednak jest jeszcze nadzieja... Proszę Rachel, obiecaj, to dla mnie bardzo ważne. Ona... nosi pod sercem moje dziecko. - wyznał, a ja zobaczyłam jego zaszklone oczy.

Ta wiadomość zaskoczyła mnie na tyle, że zaniemówiłam i musiałam przetworzyć to raz jeszcze. Amrod ukrywał ten fakt tak długo podobnie jak związek z Miriel, o którym dowiedziałam się zupełnym przypadkiem. Gdyby powiedział mi to w innych okolicznościach to bym się bardzo cieszyła, wyściskałabym go i zapytała jakie imię wybiorą dla maluszka, gdy już się urodzi. Teraz jednak poczułam ukłucie w sercu i nie wiedziałam jak go pocieszyć. Mnie samej było przykro na myśl, co teraz musi przeżywać mój ukochany brat. A jeśli umrzemy razem? Biedna Miriel...

- Gdzie mieszka? - zapytałam w końcu.

- W Rohanie - westchnął. - Teraz jest tam bezpiecznie.

Przytuliłam go mocno.
- Dobrze, jeśli dzięki temu bedziesz spokojniejszy to obiecuję, że Miriel niczego nie zabraknie. Ale posłuchaj mnie - chwyciłam jego ręce. - Przeżyjemy tę wojnę jak każdą inną. Wrócisz do swojej ukochanej.

- Chciałbym żeby spełniło się to co mówisz, Rachel.

...
Po rozmowie z Amrodem wróciłam do namiotu i znowu położyłam się na posłaniu. Zamknęłam oczy i wtedy nawiedził mnie koszmar. Nagle leżałam na ziemi, patrząc w ciemne niebo. Powietrze było suche, co utrudniało oddychanie, a oczy łzawiły od dymu. Kiedy próbowałam się podnieść, zobaczyłam płonące domy, las, a wokół mnie leżały stosy martwych ciał ludzi i elfów. Wtedy zobaczyłam wysoką, czarną postać, która zbliżała się do mnie. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam uciec. Przed oczami mignął mi pierścień, który Sauron miał na palcu, gdy podniósł miecz szykując się do zadania ostatecznego ciosu. Zaczęłam krzyczeć, a potem zobaczyłam, że znowu jestem w namiocie, na swoim posłaniu. Obok siedział Legolas, który ze zmartwieniem patrzył na mnie.

- Wszystko dobrze, Rachel? - zapytał.

- Tak. To był tylko zły sen. - wyjaśniłam ocierając łzy z policzków.

- Przyszedłem ci powiedzieć, że rozpoczęło się zbieranie wojsk, które pójdą do Mordoru.

- Dobrze, już idę. Zobaczymy ilu rycerzy uda się zgromadzić w tak krótkim czasie.

- Z pewnością zbyt mało żeby ruszyć przeciwko armii Saurona. Pierwszy raz wyruszamy na wojnę bez szans na zwycięstwo.

- To prawda, ale liczę na to, że będziemy walczyć obok siebie.

- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się.

.....
Wyszłam na zewnątrz akurat w momencie kiedy przechodzili wojownicy z południa w liczbie dwóch tysięcy, co stanowiło nawet sporą grupę jak na czas po wielkiej bitwie. Może mimo wszystko uda się zorganizować więcej rycerzy, chociaż dziesięć tysięcy? Ale będzie trzeba jakichś zostawić do obrony Gondoru, więc nie liczyłam na tak wiele. Przeszłam między nimi, aby dostać się do miasta, jednak przed wejściem zobaczyłam Aragorna. Wysyłał na zwiady kilku jeźdźców aby sprawdzili drogę do Osgiliath i na północ od Minas Tirith.

- Poślij ich jeszcze w stronę Minas Morgul. - doradziłam. - Mój brat wczoraj widział jednego z Nazguli.

- Też o tym myślałem, chcesz jechać?

Pokiwałam twierdząco głową. Tego właśnie potrzebowałam. Wyjechać i zająć myśli czymś innym niż tylko bitwą, na którą już jutro mieliśmy wyruszyć.

- Dobrze, idź do stajni i weź najszybszego konia. Baldir pojedzie z tobą- oznajmił przedstawiając mi jakiegoś jeźdźca, który wyglądał jakby pierwszy raz wyruszał na zwiady.
Ten przerażony chłopak miałby mi w czymś pomóc?

- Poradzę sobie sama. - powiedziałam, ale mój pomysł spotkał się z dezaprobatą Aragorna.

- Nie. - zaprotestował. - Okolica jest niebezpieczna, więc lepiej mieć kogoś zaufanego u boku. Kiedy wrócicie policzymy nasze siły i wybierzemy najlepszą drogę do Mordoru.

Nie miałam innego wyjścia jak tylko się dostosować do sytuacji, więc powiedziałam Baldirowi żeby na mnie chwilę zaczekał, a sama poszłam do stajni.

.....
Gdy byłam już gotowa, mogliśmy wyruszyć. Po rozmowie z moim towarzyszem podroży, dowiedziałam się, że jest rycerzem z Gondoru, a bitwa na polach Pellenoru była pierwszą, w której brał udział. Potem sam zgłosił się na zwiadowcę, aby się więcej nauczyć, ale wtedy nie wiedział, że będzie musiał jechać aż do Minas Morgul. Uspokoiłam go, że w to miejsce się nie wybieramy i sprawdzimy tylko jak wygląda trasa, którą być może wybierzemy na przejście do Mordoru. Poza tym nie miałam zamiaru umrzeć w tak głupi sposób- zaskoczona przez nieprzyjaciela, szukając jego śladów. Jechaliśmy jakiś czas na wschód po czym zaproponowałam abyśmy sprawdzili jeszcze północny kierunek. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się w poszukiwaniu śladów jednak było to trudne zadanie. Niedawno podczas bitwy, przechodzili tędy orkowie, gobliny, olifanty a wszystkie tropy jakie zostawili mieszały się ze sobą i ciężko było określić, które z nich są świeże, o ile w ogóle takie były. Nie pomagał też fakt, że im bliżej Morgulu tym powietrze zdawało cię cięższe, a okolica sprawiała wrażenie pogrążonej w mroku. Baldir zauważył, że przez całą podróż nie zobaczyliśmy nawet zwierzęcia, a i roślinność była przerzedzona i nijaka. Po jakimś czasie zdecydowałam, że zawracamy. Dalsze sprawdzanie drogi zwyczajnie nie miało sensu. Poza tym ciągle miałam wrażenie, że jesteśmy obserwowani, a to nie wróżyło nic dobrego. Kto wie, być może w powietrzu znów latał Nazgul, który znajdował się na takiej wysokości, że był niewidoczny dla ludzkiego oka? Skinęłam ręką na mojego towarzysza i oznajmiłam, że czas wracać do Minas Tirith.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz