Stałam w środku pola bitwy patrząc jak rycerze przeszukują stosy trupów szukając rannych ludzi, którym można było jeszcze pomóc. Zauważyłam nagle Eomera, który biegł w moją stronę. Gdy zjawił się przy mnie, pocałował mnie po czym przytulił do siebie.
- Udało się nam, pierścień zniszczony. Teraz nareszcie rozpoczniemy nowe życie.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie miałam siły. Świat zawirował wokół mnie i osunęłam się w ramionach mojego ukochanego. Położył mnie delikatnie na ziemi ale nadal trzymał w objęciach patrząc z niepokojem w oczach.
- Rachel? Co się stało? Jesteś taka blada.
- Jestem ranna, ta broń... musiała być zatruta - wyszeptałam. Tak źle nie czułam się jeszcze nigdy. Z rany, którą zadał mi tamten ork wciąż sączyła się krew, było mi niedobrze i miałam wrażenie, że jestem rozpalona jak podczas gorączki. Odsunęłam ostrożnie dłoń, którą przyciskałam do boku aby Eomer mógł zobaczyć przyczynę mojego złego stanu.
Był przestraszony, ale gładził mnie po włosach i powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
- Zabiorę cię zaraz do medyków, wytrzymaj jeszcze trochę.
Chciał mnie podnieść ale zaprotestowałam, bo znów zakręciło mi się w głowie a wszystko przed moimi oczami stało się zamglone.
- Nie, proszę zostań tu ze mną. Daj mi na siebie popatrzeć, ostatni raz.
Piękna śmierć na polu bitwy, widząc twarz Eomera którego pokochałam odkąd lata temu spotkaliśmy się po raz pierwszy. Jakbym to sobie wymarzyła. Zrobiłam co do mnie należało, odchodziłam z tego świata spełniona i szczęśliwa.
- Nie dam ci tutaj umrzeć. - wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
Jasne światło wypełniało miejsce, w którym się teraz znajdowałam. Słyszałam dźwięki morza, szum fal a pod stopami poczułam miękki piasek. Gdzie jestem? Czy to kraina Valarów o której kiedyś tyle się uczyłam? Czy umarłam? Zastanawiałam się nad tym przez chwilę i nagle ujrzałam dwie postacie wyłaniające się ze światła. Pierwszą z nich był mój ojciec, rozpoznałam go od razu mimo, że od jego śmierci minęło dużo czasu. Obok niego stała piękna kobieta o długich blond włosach i spojrzeniu tak pełnym miłości, że nie miałam żadnych wątpliwości. To była moja matka, której nigdy nie poznałam. Oboje uśmiechali się do mnie. Pośrodku stała jeszcze mała kilkuletnia dziewczynka, miała brązowe włoski i wianek z kwiatów na głowie. Zakryłam dłonią usta i zaczęłam płakać, wspomnienia wróciły. Wiedziałam kim ona jest. Tak bardzo chciałam podejść i wszystkich przytulić, ale nie mogłam zrobić nawet kroku w ich stronę.
- Dlaczego nie mogę iść do was? - zapytałam. - Przecież jestem tu z wami, to wszystko dzieje się naprawdę.
- Jesteś złączona ze Śródziemiem kochanie, nadal żyjesz. - wyjaśniła mama, a jej głos był taki delikatny, że oddałabym wszystko aby go jeszcze raz usłyszeć.
Poczułam nagle silny zapach athelasu.
- To dobry sen kochanie.
- Rachel wracaj do nas! - usłyszałam dalekie wołanie jakby z głębi jakiegoś tunelu.
- Jeszcze nie wracam. Chcę z wami zostać, tak bardzo tęskniłam...
- Jesteśmy z ciebie bardzo dumni córeczko - rzekł ojciec.
- Proszę kochanie, nie rób mi tego, wróć! - głos był tym razem wyraźniejszy.
- Bardzo cię kochamy skarbie i obiecuję, że spotkamy się jeszcze, ale masz jeszcze dużo dobrego do zrobienia. Wykorzystaj swój czas, który został ci dany.
CZYTASZ
Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień
Fanfiction{W trakcie korekty, gwiazdką oznaczam poprawione rozdziały} Rachel jest Strażniczką Północy. Wędruje po dzikich krainach chroniąc ludzi i hobbitów w Eriadorze. W Śródziemiu nie dzieje się dobrze, słudzy Saurona mnożą się, a Dziewięciu znów ruszyło...