XXI

438 30 0
                                    

Dwa dni później mogliśmy wyruszyć do Minas Tirith. Jechałam obok Eomera, który opowiadał mi o wojskach jakie mają jeszcze przybyć aby nas wspierać w Gondorze.

- Nawet jakby zjawili się wszyscy i tak będzie nas mało w porównaniu z armią Mordoru. Maksymalnie dziesięć tysięcy zbrojnych przeciwko wielkiej armii Saurona.

- To prawda, czeka nas ciężka bitwa.

- Miałeś rację, twoja siostra jest równie dobra w walce jak ty - zmieniłam temat.

- Pokazywała ci co umie? - uśmiechnął się.

- Tak i myślę, że mogłaby jechać razem z nami na wojnę.

- Rachel, ja naprawdę wystarczająco martwię się o ciebie. Podczas bitwy czułbym się naprawdę okropnie wiedząc, że moja siostra może za chwilę zginąć. Zależy mi żeby była bezpieczna.

- No tak, rozumiem cię.

Teraz przynajmniej wiedziałam czemu Eowina chce zachować w sekrecie swój pomysł.

Wieczorem, gdy znajdowaliśmy się kilka godzin od obozowiska z końca pochodu oderwał się jeździec, podjeżdżając do nas pełnym galopem.

- Mój panie- zwrócił się do króla. - Są za nami konni. Wcześniej wydawało mi się, że słyszę kopyta, a teraz jestem pewien. Doganiają nas.

Natychmiast zatrzymaliśmy się, a wszyscy jeźdźcy chwycili włócznie.
Dziwne, ale jakoś nie nie czułam zagrożenia. Światło księżyca odsłoniło ciemniejsze kształty jeźdźców i widać było, że nie są liczni.
Kiedy znaleźli się w dość bliskiej odległości, Eomer krzyknął głośno:

- Stać! Stać! Kto jedzie przez pola Rohanu?

Konie się zatrzymały i zapanowała cisza, a potem jeden z konnych, zaskoczył na ziemię i ruszył powoli w naszym kierunku z uniesioną na znak pokoju dłonią.

- Rohan? Rohan, powiadasz? Miła to dla nas wiadomość. Szukaliśmy tej krainy, jadąc z daleka.

- Przekroczywszy bród, znaleźliście się w jej obrębie- odparł Eomer. - To ziemia króla Theodena. Nikt nie może jechać tędy bez jego wiedzy. Kim jesteście? I czemu tak pędzicie?

- Jestem Halbarad Dúnadan, Strażnik Północy- odkrzyknął. - Szukamy Aragorna, syna Arathorna, albowiem słyszeliśmy, że jest w Rohanie razem z Rachel, która jest siostrą jednego z nas.

- A więc znaleźliście- zawołał Aragorn i pobiegł uścisnąć przybysza. - Halbarad! Wcale się ciebie nie spodziewałem!

Podjechałam do nich i zeskoczyłam z  konia.

- Jest z wami mój brat? - zapytałam ale już po chwili ujrzałam Amroda.

Byłam naprawdę szczęśliwa, gdy przytuliłam się z nim na powitanie.

- Czy to moja piękna i odważna siostra? - zapytał śmiejąc się. - Zmieniałaś się od czasu, gdy widzieliśmy się po raz ostatni.

- Mam nadzieję, że to zmiana na dobre. - uśmiechnęłam się. - A ty jak widzę zapuściłeś brodę. Hmm... ciekawe dla kogo. - spojrzałam na niego znacząco.

- Oh przestań, nie chciało mi się golić.

- Jasne, ja nic nie sugeruję.

Podeszliśmy do Theodena żeby Aragorn mógł mu wszystko wytłumaczyć.

- Wszystko w porządku- powiedział. - To moi rodacy z dalekiej krainy, gdzie mieszkam. Halbarad powie nam, co ich przywiodło w te strony i ilu ich jest.

- Mam ze sobą trzydziestu ludzi - rzekł Halbarad. - Tylu zdołałem zgromadzić w pośpiechu. Jadą z nami bracia Elladan i Elrohir. Na twoje wezwanie pędziliśmy co sił.

- Nie wzywałem was- rzekł Aragorn. - Chyba, że w myślach. Często was wspominałem, szczególnie dzisiejszej nocy. Nie wysyłałem jednak nikogo z wezwaniem. Ale co tam! Te sprawy poczekają. Sami jedziemy w pośpiechu, grozi nam niebezpieczeństwo. Przyłączcie się do nas jeśli król przystanie na to.

- Zgoda! - powiedział Theoden. - Jeśli twoi pobratymcy podobni są do ciebie i Rachel to trzydziestu takich rycerzy starczy za armię.

...
Ruszyliśmy dalej. Amrod znalazł wspólny język z Eomerem i teraz rozmawiali o dalekich ziemiach za Rohanem, a ja przysłuchiwałam się jak Halbarad wymieniał z Aragornem nowiny o tym co dzieje się na północy i na południu. Nagle odezwał się do niego Elrohir:

- Mam przekazać ci słowa mojego ojca: ,,Dni są policzone. Jeśli się spieszysz, pamiętaj o Ścieżkach Umarłych.''

- Dni zawsze zdawały się zbyt krótkie, abym osiągnął to, co zamierzałem- odparł Aragorn. - Ale, zaiste, ogromnie musiałbym się spieszyć, by wybrać tę drogę.

- To się wkrótce okaże- powiedział Elrohir. - Nie mówmy jednak o tym na otwartym gościńcu.

Ścieżki Umarłych... Pamiętam tą nazwę, bo kiedyś musiałam się nauczyć o niej wróżby Oto nad krajem cień zaległy ogromny... Zresztą nieważne, chyba tamtędy nie pójdziemy. 
Halbarad tymczasem pokazał Aragornowi zwinięty sztandar. Był darem od Arweny, który sama zrobiła.

- Teraz wiem, co to jest. Zatrzymaj to jeszcze przez jakiś czas.

...
Nad ranem dotarliśmy w końcu do obozu. Był to czas aby odpocząć i odbyć naradę. Jako, że nie lubiłam brać udziału w takim zbiorowym myśleniu, a w namiocie króla i tak było tyle ludzi, że i tak moje zdanie by się nie liczyło, postanowiłam pójść z Allią na spacer.
Gdy już wracałam po drodze zobaczyłam Legolasa i Gimliego którzy rozmawiali z Merrym.

- Witaj- przywitałam się z hobbitem. - Zdążyłeś się wyspać?

- Szczerze to nie za bardzo. Jak długo tutaj będziemy?

- Jutro rano wyrzyszymy w dalszą drogę. Chyba że na naradzie ustalili coś o czym nie wiem.

- Z tego co mówił Elladan to nic się nie zmieniło- poinformował mnie Legolas.

- A gdzie jest Aragorn? - zapytał Merry.

- Poszedł z dala od obozu parę godzin temu mówiąc, że musi się nad czymś zastanowić i zabrał tylko Halbarada. Jest bardzo zafrasowany. - oznajmił elf.

- Nie poszłaś z nimi? - zapytał mnie Gimli.

- Jeśli chce rozmawiać tylko z  dowódcą Strażników Północy to pewnie ma zamiar podjąć jakąś trudną decyzję. Poza tym powiem ci szczerze, że nie mam zbyt dobrych kontaktów z Halbaradem. Szanuję go, ale jeśli nie muszę to z nim nie rozmawiam.

- Dziwna to kompania- stwierdził krasnolud. - Potężnej budowy i dostojni w zachowaniu. Jeźdźcy Rohanu wyglądają przy nich jak pacholęta. Twarze mają surowe, jak skały zwietrzałe po wierzchu od złej pogody. Są tacy sami jak Aragorn. I wszyscy milczą jak zaklęci. A ty jesteś inna Rachel. Niby rysy twarzy te same i odróżniasz się od zwykłych ludzi, ale jednak.

- No cóż, uznam to za komplement. Może dlatego, że jestem od nich wszystkich wiele lat młodsza jeśli chodzi o doświadczenie. Było trochę trudności i przeszkód zanim wyruszyłam do puszczy jako Strażniczka Północy.

- Ale Elladan i Elrohir wydają się mniej chmurni niż pozostali- dodał Legolas. - Od razu widać, że ich ojcem jest Elrond z Rivendell.

- Po co tu właściwie przyjechali? - zapytał mnie Merry.

- Mój brat powiedział, że do Rivendell nadeszła wiadomość: ,,Aragorn potrzebuje swoich kuzynów. Niechaj Dúnedainowie jadą do niego do Rohanu. ''. Ale teraz nie są pewni od kogo przyszło to wezwanie.

- Myślę, że uczyniła to Galadriela. Pani lasu potrafi czytać w sercach. Szkoda, że nasi rodacy nie nadejdą. Nie muszą szukać wojny, wojna nawiedziła już ich własne ziemie. - westchnął smutno.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz