XXII

411 29 1
                                    

Wieczorem siedziałam przed namiotem razem z Allią i jedząc jakąś potrawkę i czekałam aż Eomer wróci od Theodena. W tej właśnie chwili podszedł do mnie Aragorn. Wyglądał jakoś inaczej. Wydawał mi się zmęczony i przygnębiony.

- Chodź, musimy porozmawiać.

To dość stresujące gdy ktoś tak mówi, ale nic nie powiedziałam tylko poszłam za nim do jego namiotu.

- No więc słucham, co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam.

- Podjąłem decyzję, z którą pójdę zaraz do króla. Zmieniłem plany dotyczące mnie i dúnedainów. Pojedziemy inną drogą. Nastał czas aby pojechać na wschód najkrótszą drogą, podążając Ścieżkami Umarłych.

Chciałam się coś odezwać, zaprotestować, zaproponować żebyśmy jechali razem ze wszystkimi, ale głos utknął mi w gardle. Przecież najpewniej my tam wszyscy zginiemy...

Aragorn spojrzał na mnie jakimś nieodgadnionym wzrokiem.
- Rachel... - położył mi dłoń na ramieniu. - Nikogo nie zmuszam. Każdy kto idzie ze mną robi to z własnej woli. Jeśli nie chcesz, zostań w obozie i jedź razem z rohhirimami.

- Nie mogę. Wycofanie się teraz byłoby dla mnie haniebnym czynem. Płynie we mnie ta sama krew Numenoru co w was, a ja obiecałam, że pójdę za tobą wszędzie, gdzie poprowadzisz.

- Dobrze. Zaufaj mi, nie mam zamiaru tam umierać.

- Nikt tego nie chce. - mruknęłam i wyszłam z namiotu.

Co ja mam robić? Mam się pożegnać? Nie... Jakbym teraz się z nim zobaczyła emocje by wyszły i pewnie bym została. Ścieżki Umarłych... droga z której nikt nie wrócił. Przeklęty król. Mieli walczyć za Isildura, a zamiast tego ukryli się w górach, potajemnie oddając cześć Sauronowi.
Skąd pewność, że teraz pójdą walczyć?

- Allia - powiedziałam do wilczycy, który tuliła się do mnie jakby przeczuwając, że coś złego się wydarzy. - Uciekaj. Nie musisz szukać wojny. Wróć do Edoras lub nawet Rivendell, tam się tobą dobrze zajmą - uśmiechnęłam się lekko.

Pogłaskałam ją po grzbiecie, a ona popatrzyła na mnie, potem odeszła. Patrzyłam jak jej biała sierść powoli znika w trawie.

- Rachel! - usłyszałam znajomy głos za mną.
Nie proszę, nie idź do mnie.

Eomer przytulił mnie mocno i staliśmy tak przez jakiś czas.

- Wiem już wszystko. - mówił gładząc mnie po włosach. - Żałuję, że nie mogę iść z tobą.

Poczułam łzy napływające do oczu, ale szybko je otarłam.

- Wiesz, że prawdopodobnie rozstajemy się na zawsze?

- Nie...

- Wygrajcie wojnę i bądź szczęśliwy.

- Nie mów tak. Obiecaj, że wrócisz.

- Nie składam obietnic, których nie będę mogła dotrzymać. Przepraszam, muszę już iść.

- Zawsze będę na ciebie czekał - powiedział składając pocałunek na moich ustach.

Po tych jego słowach odeszłam. Czułam, że patrzy na mnie, ale nie odwróciłam się za siebie. To pożegnanie przyniosło mi wiele bólu.
Wolnym krokiem poszłam na łąkę, gdzie stali wszyscy Strażnicy, nieruchomi i milczący. Amrod tylko poklepał mnie po plecach. I dobrze, bo jakby w tej chwili mnie przytulił albo zaczął pocieszać, chyba bym się rozpłakała.
Zobaczyłam też Legolasa i Gimliego, co dało mi trochę otuchy. W końcu z przyjaciółmi może będzie łatwiej.

...
Wędrowaliśmy nocą i w końcu dojechaliśmy do Dimholtu. Rosły tam czarne drzewa, które napełniały zgrozą. U podstawy góry znajdowało się przejście, którego bronił ogromny kamień i sprawiał wrażenie jakby ostrzegał przed strasznym losem.

- Krew mi w żyłach tężeje ze strachu - powiedział Gimli.

Konie ciężko było przeprowadzić, ale w końcu znaleźliśmy się przed stromą skalną ścianą, w której były Czarne Drzwi. Na łuku wyryto znaki i figury zatarte już pod wpływem czasu. W powietrzu niczym gęsta, szara mgła, unosiła się groza.
Patrząc na to zadrżałam mimowolnie.

- To złe miejsce - rzekł Halbarad. - a za tymi drzwiami czeka mnie śmierć. Mimo wszystko ośmielę się je przekroczyć. Konie jednak nie przejdą.

- Nie mamy wyboru i musimy konie wprowadzić choćby siłą- odparł Aragorn. - Jeśli zdołamy się przebić przez ten piekielny mrok, czeka nas jeszcze długa droga, a każda stracona godzina przybliży triumf Saurona. Za mną!

Po chwili przed drzwiami zostaliśmy tylko ja, Legolas i Gimli.

- Straszna ta chwila, ale nie mamy wyboru - westchnęłam.

- Więc chodźmy tam razem - powiedział Legolas chwytając mnie za rękę i zanurkowaliśmy w ciemność. - Chodź Gimli! - zawołał elf.

- To niesłychane! - usłyszeliśmy. - Elf schodzi pod ziemię, a krasnolud nie ma odwagi.

W końcu wszyscy znaleźliśmy się po drugiej stronie drzwi. Przysięgam, że to był chyba najgorszy czas w moim życiu. Szliśmy jeden za drugim, Aragorn wysunął się na czoło, niosąc nad głową pochodnię. Z tyłu drogę oświetlał Elladan. Starałam się iść w miarę pośrodku byle tylko nie znaleźć się nagle na końcu. Czułam podążający za nami tłum duchów, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie da się już wycofać.
Nagle skalna ściana rozstąpiła się i coś rozbłysło w mroku.
No nie, czy on musi zawsze wszystko sprawdzać- pomyślałam, patrząc jak Aragorn podchodzi i przygląda się temu czemuś.
Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam szkielet w pozłacanej zbroi. Jego złoty pas lśnił od klejnotów, a na czaszcze zmarłego tkwił bogato zdobiony hełm. Leżał przy zamkniętych drzwiach, a kości jego palców wbijały się nadal w ich szpady. Obok leżał połamany i wyszczerbiony miecz jakby ów człowiek w rozpaczy chciał rozłupać nim skałę.
To był pewnie Baldor, znałam tą historię. Podczas jakiejś uczty ślubował przejść Ścieżki Umarłych i nigdy już nie wrócił. Biedak... Nagle zrobiło mi się słabo, bo oczami wyobraźni już widziałam jak leżą tu nasze trupy. Chyba zaczynam panikować. Dobra ogarnij się Rachel, niedługo stąd wyjdziesz.

- Temu nieborakowi aż do skończenia świata nie zakwitną kwiaty simbelmynë- mruknął Aragorn odsuwając się od szkieletu. - Dziewięć i siedem kurhanów porosło zieloną trawą, a on leżał tu przez te wszystkie lata u drzwi, których nie zdołał rozewrzeć. Dokąd te drzwi prowadzą i co spodziewał się za nimi znaleźć? Tego nikt już nigdy się nie wie dowie! I nic mnie to nie obchodzi! - krzyknął w rozbrzmiewający szeptami mrok. - Zachowajcie swoje skarby i tajemnice Przeklętych Lat dla siebie! Chcemy tylko przejść jak najszybciej. Pozwólcie nam to uczynić i sami chodźcie z nami! Wzywam was pod Kamień na Erech!

Żaden głos nie odezwał się w odpowiedzi i nastała zupełna cisza. Szczerze mówiąc już wolałam tamte szepty. Po chwili płomienie pochodni zgasły w lodowatym podmuchu. 

...

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz