XXV

376 30 9
                                    

Trochę dziwnie było wychodząc z miasta przez bramę, której nie było, ponieważ została zniszczona. Zamiast niej stali strażnicy, którzy wiedzieli kim jestem i od razu odsunęli się torując mi przejście. Musiałam zawrócić do naszych namiotów, ponieważ tam po bitwie przebywali Legolas i Gimli w towarzystwie strażników północy. Kiedy przyszłam do obozu, zobaczyłam mojego brata, który siedząc na ziemi palił fajkę.

- Gdzie ty chodzisz Rachel, nie możesz chociaż na chwilę odpocząć? - zapytał uśmiechając się do mnie.

- A ty nie możesz przestać palić kiedy ze mną rozmawiasz?

- Niestety nie - oznajmił i wydmuchał kółko dymu w moją stronę. Amrod doskonale wiedział, że tego nie lubię, ale zawsze lubił mnie drażnić.

- Przestań - szturchnęłam go w ramie. - Powiedz lepiej gdzie są Legolas i Gimli.

- W tamtym namiocie - wskazał ręką.

- Dziękuję - powiedziałam i pobiegłam przed siebie.

Po chwili byłam przy namiocie, którego szukałam. Rzeczywiście byli tam elf i krasnolud. Rozmawiali o dalekich krainach za morzem, ale gdy weszłam do środka przerwali i przywitali się ze mną serdecznie.

- Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa po bitwie- zagadnął Legolas.

- Jak widzę wam też dopisało szczęście.

- Niekoniecznie - powiedział Gimli. - Zabiłem mniej orków niż Legolas ale on ma na swoim koncie zaledwie trzech więcej.

- Jakby jeszcze doliczyć tego olifanta... - zaczął elf.

- Mówiłem, że liczy się jako jeden. - mruknął niezadowolny.

- Szkoda, że tego nie widziałam, ale ty wygrałeś w Helmowym Jarze, więc macie po równo- stwierdziłam. - A teraz chcę wam przekazać wiadomość od Aragorna. Jutro rano odbędzie się tutaj narada. Frodo z każdym dniem jest coraz bliżej góry przeznaczenia.

- Trzeba zdecydować co dalej robić- zgodził się Legolas.

- Dokładnie, a teraz muszę jeszcze wrócić na chwilę do miasta. Zobaczymy się później- obiecałam i wyszłam z namiotu.

Kiedy opuściłam obóz zauważyłam, że mojego brata już nie było. Pewnie poszedł spać albo pisać list do tej swojej Miriel. Kiedyś uratował ją przed orkami, zakochał ze wzajemnością i naiwnie myślał, że się nie zorientuję. Zawsze mi mówił, że swoje życie poświęcił walce z wrogiem i nie ma czasu na miłość. Widać w końcu znalazł czas.

Ponownie znalazłam się w Minas Tirith. W wieczornej szarości prezentowało tajemniczo i nawet nie było aż tak widać znieszczeń wojennych. Książę Imrahil obecnie jako zastępca Faramira, przebywał w twierdzy i kiedy do niego przyszłam siedział za stołem i przeglądał jakieś listy.

- Witaj książę. Nie chcę ci przeszkadzać, ale przychodzę z ważną informacją.

Podniósł głowę znad papierów i chyba dopiero wtedy mnie zauważył, bo wstał szybko, oddając jeden ze zwojów słudze, który stał obok.

- O Rachel, zapraszam, ty nigdy nie przeszkadzasz - uśmiechnął się do mnie wskazując miejsce na krześle za stołem.

- Zajmę ci tylko chwilę, widzę panie, że jesteś zajęty. Otóż jutro rano...

- Właśnie miałem zamiar zjeść kolację. - przerwał mi. Będzie mi bardzo miło jeśli zechcesz dotrzymać mi towarzystwa. Chodź, spróbujesz naszego jedzenia. Byłaś długo w podróży, a przecież nie można ciągle jeść lembasów. Sługa zaraz przyniesie dla ciebie talerz.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz