XI

480 36 0
                                    

Szłam przez równiny krainy zwanej Rohan. W jednej z wiosek miałam się spotkać z moim bratem. Lato się już zaczęło, więc świeciło słońce i było bardzo ciepło. Usiadłam na jednej ze skał, żeby napić się wody i wtedy zobaczyłam około dwudziestu mężczyzn na wspaniałych koniach. Jeden z nich podjechał bliżej i patrząc na mnie z góry zapytał:

- Kim jesteś dlaczego spacerujesz po ziemiach Rohanu?

Po jego wyglądzie i sposobie mówienia wiedziałam, że jest zapewne Rohirrimem, jednym z wojowników króla Theodena. Domyślałam się, że pewnie przyjechał z Edoras.

- Może najpierw ty się przedstawisz i opowiesz mi coś o tym kraju? Byłam tutaj tylko raz i bardzo mnie to ciekawi - zaproponowałam w jego języku, który znałam, bo tak naprawdę przechodziłam tędy co najmniej kilka razy.
Widać zdziwił się trochę, bo zdjął hełm i zszedł z konia.

- Jestem nieufny wobec obcych, więc lepiej odpowidaj albo cię zabiję. - powiedział obojętnie.

- Dobrze, więc spróbuj. - uśmiechnęłam się i wyjęłam miecz.

- Jesteś pewna? - zapytał rozbawiony i także wyciągnął broń.

- Tak- powiedziałam i zadałam pierwszy cios, który on z łatwością obronił.

- Nie wygrasz ze mną. - odskoczył przed kolejnym i rozpoczął atak.

Zręcznie uchyliłam się przed ostrzem, potem on cofnął się lekko do tyłu. Kiedy nasze miecze kolejny raz starły się razem on schował swój i pokiwał głową z uznaniem.

- Dobrze, wierzę że potrafisz walczyć.

- Przestraszyłeś się, że zginiesz? - zapytałam śmiejąc się. - Nie zabiłabym cię.

- Nigdy w życiu, zresztą i tak nie zrobiłbym ci krzywdy. Przypominasz mi moją siostrę.

- Naprawdę jak ma na imię?

- Eowina, wojownicza księżniczka z niej.

- Księżniczka? Więc jesteście rodziną króla Theodena?

- Tak, siostrzeńcami. Jestem Eomer, syn Eomunda, Trzeci Marszałek Riddermarchii. A ty jak się nazywasz i skąd jesteś?

- Miło mi cię poznać Eomerze. Mam na imię Rachel.

- Rachel, ładnie. Intuicja mi jednak mówi, że wcale nie jesteś tutaj pierwszy raz.

- Zgadza się, wiem dużo o tych ziemiach. Jestem bowiem strażniczką północy.

- Naprawdę? Dùnadan? Ludzie Zachodu... Wspaniale, to dla mnie zaszczyt, że mogę cię poznać. Jeśli mogę zapytać to dokąd idziesz?

- Do Edoras, mam się tam spotkać z moim bratem, Amrodem.

- To jeszcze kawałek drogi. Mogę cię tam zawieźć, ja sam muszę odwiedzić króla.

- Naprawdę nie trzeba, nie będę ci robić kłopotu. Żegnaj Eomerze, może spotkamy się jeszcze kiedyś. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie, chciałam przejść jak najwięcej drogi dopóki był dzień.

Ledwo uszłam parę kroków usłyszałam za sobą tętent kopyt, a potem czyjaś ręka objęła mnie w talii, poczułam że unoszę się do góry i już po chwili siedziałam w siodle przed Eomerem.

- Natychmiast się zatrzymaj i postaw mnie na ziemi. Co ty sobie wyobrażasz? - zapytałam udając złość, chociaż tak naprawdę cieszyłam się, że z nim jadę, w ten sposób zaoszczędzę sporo czasu.

- Nie bądź taka uparta, i tak osobiście zawiozę cię do twojego brata - szepnął mi do ucha, kładąc swoją dłoń na moim biodrze aż poczułam ciarki.

Przez całą drogę rozmawiałam z Eomerem, który opowiadał mi o sobie oraz o pałacu Meduseld.

- Mogę ci pokazać Złoty Dwór, Rachel. Jeśli chcesz mogłabyś zostać chociaż kilka dni ze mną.

- Naprawdę bardzo bym chciała, ale nie mogę. Jak wiesz cały czas jestem w podróży, jak tylko spotkam się z bratem musimy ruszać na południe.

- Cóż, szkoda. Bardzo chciałbym spędzić z tobą więcej czasu, ale wygląda na to, że muszę się zadowolić krótką przejażdżką. - uśmiechnął się, chociaż był trochę zawidziony.

W końcu przyjechaliśmy do Edoras, gdzie Amrod miał na mnie czekać w jednej z karczm.

- Dziękuję ci za wszystko Eomerze.

- Czy na pewno nie zmieniłaś zdania? - zapytał ze smutkiem.

- Nie. Musisz mnie zrozumieć.

- Oczywiście. Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia w Marchii, ale za dwa miesiące o tej samej porze będę znów patrolował granice. Przyjdź jeśli będziesz mogła.

- Dobrze, postaram się. A teraz muszę już iść. Żegnaj. - powiedziałam że smutkiem próbując uspokoić przyspieszone bicie serca.
Nie mogłam się w nim zauroczyć, nie mogłam...

- Zaczekaj chwilę - Eomer chwycił mnie za rękę, a potem przytulił mocno. - Będę czekał- zapewnił, a potem nagle zbliżył swoje usta do moich i pocałował czule.

_______________________________________

- Obiecaj mi, obiecaj że mnie odnajdziesz i będziemy szczęśliwi. - wymamrotałam i otworzyłam oczy.

Nadal leżałam na ziemi, z trudem próbowałam sobie przypomnieć co zaszło. Frodo, Sam, Orkowie. Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd tu zemdlałam. Powoli usiadłam. Nagle zobaczyłam to samo zwierzę, które przedtem rzuciło się na orków, a teraz powolnym krokiem zmierzało w moją stronę. Był to duży wilk o białej sierści. Spojrzał na mnie żółtymi ślepiami.

- A... Allia? - zapytałam z niedowierzaniem, na co wilczyca zamerdała ogonem. Myślałam, że jej już nie zobaczę, przecież rozstaliśmy się przed wejściem do Morii...

Nie było czasu do stracenia, musiałam sprawdzić gdzie poszli pozostali. Nie było to jednak takie łatwe, ponieważ najpierw musiałam znaleźć coś do picia i do jedzenia. Wolnym krokiem skierowałam się w stronę rzeki. Znalazłam czystą wodę, a Allia uspolowała dla mnie dwa zające, więc po ich zjedzeniu w miarę wróciłam do sił. Niebawem wilczyca zwęszyła trop. Postanowiłam całkowicie zdać się na nią, czułam się przy niej bezpieczna.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz