VI *

986 46 33
                                    

Nie spóźniłam się, ale gdy po cichu weszłam na ganek, gdzie odbywała się narada, wszyscy już byli. Usiadłam w kącie obok Aragorna i przyjrzałam się uczestnikom. Nie znałam wszystkich, ale Elrond ich przedstawił. Oprócz kilku krasnoludów w tym Glóina i jego syna Gimliego były też elfy. Glorfindel, Legolas, który pomachał mi ręką kiedy przyszłam oraz kilku doradców z domu Elronda, którym przewodził Erestor, a towarzyszył mu elf z Szarych Przystani- Galdor. Nieco na uboczu siedział rosły człowiek o szlachetnej twarzy i dumnym spojrzeniu. To właśnie jego spotkałam wczorajszego wieczoru. Był to Boromir z Gondoru, który przebył tu długą drogę, szukając porady.

Na początku omówiono ogólną sytuację na świecie, a zwłaszcza na południu i rozległych krainach na wschód od Gór. Elrond opowiedział historię Pierścienia. Każdy przedstawiciel swojego plemienia zdawał relację z ostatnich wydarzeń.
Znałam już praktycznie wszystki3 ich opowieści, gdyż do Strażników Północy na bieżąco dochodziły informacje ze Śródziemia, jednak nie wiedzieliśmy o wszystkim. Wiadomość o ucieczce Golluma z lochów Leśnego Królestwa była dla nas sporym zaskoczeniem. Nigdy nie widziałam tego stwora na oczy, ale domyślałam się, że może wyrządzić jeszcze dużo szkód i raczej już nie uda się go ponownie schwytać. Później wynikła kłótnia o to, kto powinien pójść z pierścieniem do Mordoru. Boromir przestrzegał przed tą niebezpieczną krainą, krasnoludy nie chciały powierzyć Pierścienia elfom. Nagle Frodo wstał ze swojego miejsca.

– Ja zaniosę pierścień, chociaż nie znam drogi – oznajmił.

Wszyscy ze zdumieniem spojrzeli na niego. Wiedziałam, że hobbit jest rozsądny i odważny, ale nie spodziewałam się po nim chęci do wykonania takiej misji. Ja sama nigdy bym nie poszła do Mordoru. Najdalszym miejscem do którego podróżowałam było Osgiliath, wiele lat temu. Moje miejsce było w Eriadorze. Żyzne pola, lasy, tropienie nieprzyjaciół oraz ochrona ludzi i hobbitów była moim powołaniem i czułam, że jestem na właściwym miejscu. Siedziałam więc z założonymi ramionami i czekałam na rozwój sytuacji.

– Pomogę ci dźwigać to brzemię, tak długo jak będzie spoczywało na twoich barkach – powiedział Gandalf i podszedł do Froda.

Zaraz po nim wstał Aragorn.
– Jeśli żyjąc lub ginąc zdołam cię ocalić zrobię to. Masz mój miecz – rzekł.

– I mój łuk. – Usłyszałam głos Legolasa.

– I mój topór! – zawołał Gimli.

– Nasz los jest w twoich rękach. Jeśli taka jest wola rady, Gondor ją wesprze – powiedział Boromir.

Po chwili zaszeleściły krzaki i do tej grupki podbiegła trójka hobbitów. Oznajmili wszystkim, że bez nich Frodo nie pójdzie i chcą mu towarzyszyć. Gandalf porozmawiał chwilę z Elrondem i elf skinął głową.

– Niech tak będzie. Tworzycie Drużynę Pierścienia.

Na tym zakończyła się narada. Od razu po niej zawołałam Allię i poszłam do swojej komnaty, aby się spakować w powrotną drogę do domu. Zaczęłam składałać ubrania na łóżku, ale zupełnie nie mogłam się skupić na tej czynności. W mojej głowie wciąż krążyły wydarzenia o jakich słyszałam na spotkaniu. Biedny Frodo, sam zgłosił się na udział w wyprawie do Mordoru. Poczułam nagle ukłucie w sercu, jakby lekkie zawstydzenie. Ale dlaczego? Przecież nie zrobiłam nic złego. Po co miałabym dołączyć do Drużyny. Jest ich dziewięciu, mają czarodzieja, poradzą sobie. Jestem bardziej potrzebna w Eriadorze. Tak... ochrona się przyda ludziom i hobbitom. Odruchowo spojrzałam w lustro na swoje odbicie i poprawiłam włosy. Po wyprawie z Bree do Rivendell niemal nie było już śladu. Zniknął fioletowy sinak na łokciu, zadrapania od krzaków, worki pod oczami po nieprzespanych nocach. Została tylko niewielka blizna nad lewą brwią. Już miałam odejść od lustra, kiedy stało się coś dziwnego. Zniknęłam z niego, a w moje miejsce pojawiła się dobrze znana osoba. Serce zabiło mi mocniej, z trudem łapałam powietrze.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz