III *

1.3K 70 30
                                    

Nie wiem ile czasu minęło odkąd przyszliśmy do karczmy, ale czułam się już trochę senna. Znudziłam się obserwowaniem wciąż tych samych ludzi i pogrążyłam się w czytaniu książki, którą dostałam od brata kilka lat temu na urodziny. Była o siedmiu kamieniach widzących - pálantirach i ze względu na swoje małe rozmiary, włożyłam ją do torby podróżnej i czytałam w wolnych chwilach.
Aragorn tymczasem przenikliwym wzrokiem ciągle patrzył na tego hobbita, który miał to coś o czym mi nie chciał powiedzieć.

-- Powiedz wreszcie - poprosiłam, kiedy dokończyłam rozdział. - Dlaczego chciałeś odnaleźć Froda?

On jednak nadal pozostał niewzruszony, westchnęłam ciężko i oparłam się o ścianę przymykając oczy. Nagle usłyszałam jakieś wrzaski.

- Pippin nie! - krzyknął hobbit, biegnąc do przyjaciela.

- Uważaj! - ktoś zawołał.

Wtedy jakiś człowiek szturchnął Froda, aż ten upadł na ziemię i wtedy...

- Widziałaś to? - szepnął Aragorn.

- Coś złotego mignęło mi przed oczami -odpowiedziałam. - Zaraz, gdzie jest ten hobbit?

Nagle zobaczyliśmy Froda tuż przy schodach, który ściągnął pierścień z palca. Byłam już pewna co do tej złotej rzeczy. Nim się obejrzałam, Aragorn wstał szybko i chwycił hobbita za ramię.

- Ściągasz na siebie zbyt wiele uwagi panie Underhill - powiedział do niego, a potem kazał mu iść na górę do pokojów gościnnych.

Przez chwilę miałam zamiar pójść za nimi, ale gdy zobaczyłam dwójkę niziołków, którzy od razu poszli za Frodem, zrezygnowałam z tego pomysłu.

Był już ciemny wieczór. Gdy szłam zapłacić barmanowi, usłyszałam jak rozmawia ze swoim pomocnikiem Nobem.

- Weź latarnię i idź poszukaj tego czwartego hobbita. Późno już, powinien wrócić.

- Ja mogę iść - powiedziałam do pana Butterbura. - Przy okazji zawołam mojego psa.

- Dobrze jak tam chcesz - mruknął, dając mi latarnię. Ten hobbit nazywa się...

- Merry - podpowiedział Nob.

- Dobrze, postaram się wrócić szybko.

Widziałam, że mają wątpliwości co do powierzenia mi tej misji, ale chyba woleli żebym to ja błądziła nocą w lesie niż oni. Ludzie z Bree nie lubili Strażników, ale chyba sprawiałam na nich lepsze wrażenie niż Aragorn. Przynajmniej nie nadali mi jakiegoś śmiesznego przezwiska jak Obieżyświat.

Tuż przed bramą odnalazłam Allię i postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak mądrym i wiernym wilkiem.

- Szukaj hobbita Merrego - powiedziałam do niej, a ona od razu pobiegła przed siebie.

Nie była to daleka droga, tuż obok gościńca zauważyłam niziołka, który leżał na ziemi bez ruchu. Potrząsnęłam nim lekko.

- Myślałem, że wpadłem do głębokiej wody - wymamrotał. Potem zerwał się z ziemi i popędził do gospody. Wzruszyłam ramionami i poszłam szybko za nim.

Hobbici byli trochę jak dzieci. Zauważyłam to odkąd pierwszy raz zawędrowałam do Shire. Najważniejsze było dla nich dobre jedzenie oraz spotkania w rodzinnym gronie, a także zabawy. Kiedyś podczas setnych urodzin Bilba, dyskretnie obserwowałam niziołków. Tańce i śpiewy nie były im obce, a moją uwagę zwróciła grupka dziewczynek i chłopców, którzy bawili się w smoki przy użyciu fajerwerków Gandalfa.

Gdy dotarliśmy do gospody, Merry wpadł do jednego z pokojów, a ja zaraz za nim. Zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.

- Widziałem ich Frodo! Widziałem! Czarni Jeźdźcy!

- Czarni Jeźdźcy?! - wykrzyknął Frodo. - Gdzie?

- Tutaj w miasteczku. Siedziałem w pokoju przez jakąś godzinę, czekając na was, a potem poszedłem na spacer. Stałem, spoglądając w gwiazdy. Nagle poczułem dreszcz i zobaczyłem, że coś okropnego przemyka w pobliżu: ciemniejszy cień wśród innych cieni po drugiej stronie gościńca, zaraz za światłem lamp, który natychmiast bez szmeru roztopił się w ciemności. Nie był na koniu.

- W którą poszedł stronę? - zapytał Aragorn.

Merry drgnął dopiero teraz go zauważając.

- Mów śmiało - zachęcił go Frodo. To przyjaciel Gandalfa. Wyjaśnię ci później.

- Wydawało mi się, że oddalił się się gościńcem na wschód - podjął Merry. - Postanowiłem go śledzić. Oczywiście niemal natychmiast zniknął mi z oczu, ale skręciłem za róg gospody i poszedłem aż do ostatniego domu przy gościńcu.

Po tych słowach spojrzałam na niego zaskoczona. Hobbit śledzący Upiora? Może nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jeśli tak to naprawdę przyda im się opieka. Aragorn też wydawał się zdziwiony.

- Jesteś odważny ale niezbyt mądry - stwierdził.

- Nie wiem - powiedział Merry. - Nie mogłem się powstrzymać, jakby mnie coś tam ciągnęło. Nagle usłyszałem głosy przy żywopłocie. Jeden mamrotał, drugi zaś szeptał, a może bardziej syczał. Nie mogłem zrozumieć ani słowa. Nie podkradłem się bliżej, bo zacząłem dygotać na całym ciele. Ogarnęło mnie przerażenie. Zawróciłem i już pędziłem do domu, kiedy coś ruszyło za mną i... i upadłem.

- Ja go znalazłam - podjęłam relację i opowiedziałam o tym nocnym spacerze.

-Chyba to wszystko prawda - przyznał Merry. - Choć nie pamiętam co jej powiedziałem. Miałem zły sen, którego nie mogłem sobie przypomnieć. Byłem taki roztrzęsiony, nie wiem co mnie opanowało.

- Ja wiem - powiedział Aragorn. - To Czarny Dech. Jeźdźcy musieli zostawić konie za żywopłotem i potajemnie udać się do Billa Ferny'ego. Zapewne ten południowiec też był ich szpiegiem. Teraz o wszystkim już wiedzą. Coś może się wydarzyć w nocy zanim opuścimy Bree.

- Zamierzasz im towarzyszyć? - zapytałam Aragorna w elfickim języku.

- Tak, idziemy do Rivendell. Sami tam nie dotrą - odpowiedział.

- Przecież to kawał drogi. Będziesz sam walczyć jeśli Nazgule się pojawią? Ich jest dziewięciu. Naprawdę będziecie mieć szczęście jeśli w domu Elronda pojawicie się cali i zdrowi. Mogę pójść razem z wami - zaproponowałam.

- Pójdziesz do Rivendell, ale inną drogą i będziesz wypatrywać upiorów. Może spotkamy się gdzieś w trasie.

- Dobrze, niech tak będzie. Spróbuję ich trochę od was odciągnąć.

- Czy Czarni Jeźdźcy zaatakują gospodę? - zapytał Merry.

- Nie, nie sądzę - odparł Aragorn. Jeszcze nie wszyscy się zebrali. Poza tym zwykle działają inaczej. Lubią ciemności i pustkowia. Nie przypuszczą otwartego ataku na dom pełen świateł, chyba że nie będą mieli innego wyjścia. Prawda Rachel? - zwrócił się do mnie.

- Tak, bardzo łatwo można ich spotkać na niezamieszkanych terenach. - potwierdziłam.

- Na razie nie muszą się spieszyć, bo wiedzą, że czeka nas długa droga przez odludny Eriador - kontynuował. - Ich siła leży w zastraszaniu innych, już mają w szponach kilka osób - zakończył podając imiona niektórych mieszkańców Bree.

W końcu ustaliliśmy, że hobbici dla bezpieczeństwa nie pójdą do swoich pokojów. Aragorn wspólnie z Nobem poszli po rzeczy niziołków. Zabarykadowaliśmy drzwi, okno także zostało zamknięte.

Frodo, Sam, Merry i Pippin ułożyli się na kocach, nogami do kominka, Aragorn usadowił się w fotelu pod drzwiami, a ja usiadłam pod ścianą z Allią u boku. Zacisnęłam dłoń na rękojeści miecza i patrzyłam jak ogień powoli gaśnie, ustępując miejsca ciemności.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz