II *

1.5K 79 27
                                    

Ruszyłam w dalszą drogę, gdy tylko zaszło słońce. Jechałam tak już kilka dni, zatrzymując się tylko w razie najwyższej konieczności. Byłam strasznie zmęczona i tej nocy nie miałam już siły by jechać dalej. Allia przywiązała się do mnie przez ten czas, który razem spędziłyśmy. Mimo że przecież mogła po prostu odejść, cały czas mi towarzyszyła. Przy skalnej wnęce rozłożyłam śpiwór, przykryłam się kocem i zamknęłam oczy, czekając na upragniony sen. Allia wtuliła się we mnie skomląc cicho jakby czegoś się obawiała. Nagle w oddali usłyszałam okropny wrzask od którego cierpnie skóra, a w głowie pojawiają się najgorsze myśli. Wiedziałam co to oznacza, Nazgul jest blisko. Wstałam szybko i zaczęłam zbierać swoje rzeczy licząc na to, że nic nie zgubię.

- Fabio dziękuję ci za wszystko - powiedziałam do konia. - Uciekaj stąd, wracaj do swojego pana. Ruszaj, szybko.

Kiedy zwierzę zniknęło za zakrętem, sama rozpaczliwie zaczęłam szukać lepszej kryjówki. Wiedziałam że tym razem nie jestem w stanie walczyć z upiorem. Wzięłam Allię na ręce i biegałam przed siebie. W ciemności słyszałam tętent kopyt, niemal nic nie widziałam, ale w końcu udało mi się dojrzeć coś jakby małą jamę pokrytą zaroślami. Skoczyłam w tą wysoką trawę i przykucnęłam, zasłaniając przy tym pyszczek psa, żeby tylko nie zaszczekała.

Słysząc własne, przyspieszone bicie serca próbowałam się uspokoić. Już po chwili dwóch Czarnych Jeźdźców przemknęło tuż obok mnie, widać bardzo się spieszyli. Odetchnęłam z ulgą. Zrobiło się całkiem cicho, księżyc wyszedł zza chmur, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Nie odważyłam się jednak opuścić kryjówki, więc cała noc upłynęła mi na czuwaniu.

Wczesnym rankiem ruszyłam w drogę przez znajome tereny, które kiedyś bardzo często przemierzałam. Do Shire został mi może dzień drogi. Na szczęście z wyjątkiem śladów końskich kopyt, nie natknęłam się na żadne inne dowody obecności wroga.

Wieczorem przekroczyłam granice Bree. Postanowiłam, że spędzę noc w gospodzie ,,Pod rozbrykanym kucykiem". Wróg nie zaatakowałby miejsca oświetlonego, pełnego ludzi i hobbitów, dlatego mogłam tam czuć się bezpiecznie. Puściłam Allię wolno do lasu, żeby mogła pobiegać i ewentualnie coś upolować. To było naprawdę zdumiewające że chociaż wciąż była jeszcze mała, świetnie radziła sobie w takiej dziczy. Nie upłynęło wiele czasu, a już szła do mnie z ładnym zającem w pysku.

Na małej polance rozpaliłam ogień i już chwilę później piekł się tam młody zając. Postanowiłam poszukać jeszcze czegoś do picia. Niedaleko znalazłam strumień, więc wyciągnęłam z torby pusty bukłak, aby go napełnić. Ledwie jednak zanurzyłam dłonie w zimnej wodzie, poczułam nagle stal miecza tuż przy swojej szyi.

- Coś zbyt łatwo dajesz się zaskakiwać, Rachel - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam głowę.

- Czy ty za każdym razem gdy się spotykamy musisz wyskakiwać jak goblin z krzaków? - uśmiechnęłam się, a on schował broń.

- Tak właśnie muszę - zaśmiał się, a potem przytuliliśmy się na powitanie.

Aragorn był od zawsze żywą legendą pośród Dúnedainów. Dziedzic Isildura, następca tronu Gondoru i nasza nadzieja na nową, lepszą przyszłość. Mieliśmy za sobą wiele udanych podróży i jeszcze więcej momentów, w których omal nie straciliśmy życia. Łączyła nas szczera przyjaźń, a ja byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. 

- Aragornie, mój wodzu jak my się długo nie widzieliśmy - westchnęłam. - Musisz mi wszystko opowiedzieć gdzie byłeś i co widziałeś.

Mężczyzna ściszył głos do szeptu.
- Opowiem, ale nie teraz. Od gościńca na zachód od Bree podążam śladem młodych hobbitów. Jeden z nich niesie coś co ma związek ze mną, z tobą i z naszymi przyjaciółmi.

Zaciekawiło mnie to co mówił. Oczywiście słyszałam już nieco pogłosek o jakimś tajemniczym przedmiocie, którego Wróg nieustannie szuka, a teraz może się dowiem co to takiego.

- Dlatego ich śledzisz? Czy to możliwe, że hobbit może mieć... tą rzecz?

- Słyszałem jak jeden z nich mówił do pozostałych coś co wzbudziło moje zainteresowanie: Pamiętajcie - rzekł. Nie wolno wymieniać nazwiska Baggins. Jestem Underhill, tak się przedstawię, jeśli trzeba będzie. To mnie zaciekawiło, bo wiedz, że poszukuję hobbita, który nazywa się Frodo Baggins.

- Ci twoi hobbici, muszą być naprawdę nieostrożni i lekkomyślni. Skoro ty ich z łatwością podsłuchałeś nie sądzisz, że inni też mogli?

- Możliwe, dlatego idę teraz do gospody w Bree. Jeśli chcesz chodź ze mną, dowiemy się co planują.

Ucieszyłam się, że to zaproponował, bo wspólnie ze Strażnikiem przeżyłam wiele przygód i o dziwo wyszłam z nich cało, więc nie było powodów do niepokoju.
Gdy zbierałam się w dalszą drogę, zza drzewa wybiegła Allia merdając radośnie ogonem.

- Och, a cóż to za stworzenie? - zapytał Aragorn głaszcząc ją z uchem.

- To mój pies, znalazłam ją w lesie jakiś tydzień temu. Nazywa się Allia - oznajmiłam.

- Nie wiem czy od naszego ostatniego spotkania nauczyłaś się lepiej orientować w nocy, ale na zwierzętach to ty się nie znasz - powiedział śmiejąc się. - To jest wilk, a sądząc po wyglądzie i zabarwieniu sierści musi być szlachetną rasą. Kiedyś dawno temu widywałem wilki w tych okolicach. Zajmuj się nią dobrze, z pewnością będzie ci wierna.

Spojrzałam na niego z podziwem, skąd on to wiedział? To prawda niewiele wiedziałam o zwierzętach, podczas wędrówek w puszczy nie spotkałam żadnych z wyjątkiem tych, na które mogłam zapolować.

W drodze do Bree niestety zaczął padać deszcz, a gdy doszliśmy pod karczmę rozpadało się na dobre. Weszliśmy po cichu do środka. Gruby karczmarz jak zwykle spojrzał na nas podejrzliwie. Strażnicy zdecydowanie nie należeli do lubianych przez mieszkańców ludzi i mężczyzna narzekał, że odstraszamy mu klientów. Było to oczywiście kłamstwem, bo karczma zawsze była pełna gości i jedynie przy stoliku przeznaczonym dla nas nie było nikogo, co zresztą miało swoje zalety. Aragorn ignorując złowrogie spojrzenia ludzi, poszedł do lady i zamówił dla nas piwo, a potem usiedliśmy w ciemnym kącie karczmy, gdzie czekaliśmy na rozwój sytuacji.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz