XXIX

359 30 0
                                    

Trzeciego dnia rozpoczęliśmy naszą wędrówkę na północ. Jechałam teraz nieco z tyłu ze względu na to, że poprzedniej nocy zgłosiłam się do trzymania straży przez co czułam się zmęczona, a oczy same mi się zamykały. Pogoda była dosyć ładna, a zachodni wiatr co chwilę rozwiewał mi włosy. Widziałam jednak posępne mgły, które lgnęły do zboczy Gór Cienia, zza ich ściany co jakiś czas wzbijały się słupy gęstego dymu tworząc na niebie ciemne chmury. Ciekawe czy Sauron specjalnie tworzy taką przytłaczającą ciemność, pewnie  już wie, że idziemy rzucić mu wyzwanie. 

- Władcy Gondoru wrócili! Opuśćcie tę ziemię albo poddajcie się! - usłyszałam wołanie heroldów.

Nikt jednak nie odpowiedział, nic się nie poruszyło w krzakach, jedynie kilka wyschniętych listków zaszeleściło pod wpływem wiatru. Prawdziwa cisza przed burzą, taka, że można było usłyszeć bicie własnego serca. Chwilę później zamiast Władcy Gondoru heroldowie wołali Król Elessar, co brzmiało zdecydowanie lepiej, jednak pomimo powtórzenia tych słów jakieś trzy razy w ciągu dnia, nadal nikt nie odpowiadał na wezwanie. Czwartego albo piątego już dnia naszej podróży dalej jechaliśmy bez żadnych zakłóceń, ale z każdą milą miałam wrażenie, że zbliża się jakieś straszne niebezpieczeństwo. Poczułam nagle, że ktoś chwyta mnie za rękę na co zadrżałam mimowolnie. Był to Eomer, który poinformował mnie o wieściach, które przynieśli zwiadowcy. 

- Mablung twierdzi, że orkowie i wojownicy z południa będą chcieli wciągnąć nas w zasadzkę, ale nie martw się. Okrążymy ich wielkim łukiem od tyłu i od boku. Sami znajdą się w potrzasku. 

Udało się zrealizować ten plan perfekcyjnie tak, że resztki wrogich wojsk zostały zmuszone do odwrotu i musiały schronić się w górach. Takie małe zwycięstwo nie przyniosło jednak radości. Ich cel był oczywisty, chcieli tylko wciągnąć nas w głąb kraju i sprawić żebyśmy poczuli się słabi. Od tamtego ataku każdy krok armii śledziły Nazgule, które latały wysoko tak, że niemożliwe było aby je dojrzeć. Odczuwaliśmy ich obecność poprzez gęstniejący mrok i przyćmione słońce, gdy tylko się pojawiały. 

Następnego dnia pod wieczór rycerze rozpalili ogień, więc usiadłam w pobliżu niego patrząc w płomienie. Wiatr ucichł i zrobiło się tak ciemno, że nie było widać nawet księżyca przez opary unoszące się z ziemi. Skuliłam się opierając głowę na swoich kolanach, bo zrobiło się chłodno. Nie wiem jak długo tak siedziałam, może na chwilę zasnęłam, ale poczułam nagle, że ktoś okrywa mnie kocem. Gdy podniosłam głowę ujrzałam Legolasa. 

- Dziękuję nie musiałeś - wymamrotałam przecierając zmęczone oczy. 

- Nie chciałem żebyś zamarzła do rana.- szepnął siadając obok mnie. 

- Jesteśmy już bardzo blisko, prawda? Ostatnia noc przed wielką bitwą - westchnęłam patrząc w czarne niebo. 

- Mhm... Musimy wytrwać tam jak najdłużej żeby odciągnąć uwagę Oka od Froda. Obyśmy tylko nie wpadli w zasadzkę. Nie wiemy czego się spodziewać pod czarną bramą. 

- Chyba tylko śmierci... - powiedziałam cicho do siebie. 

Elf poszedł po jakimś czasie, a wtedy coś zaszeleściło w krzakach i jakiś zwierz przemknął mi pod nogami. Rzuciłam w niego sztyletem i padł nieżywy, więc wstałam żeby mu się przyjrzeć. Wyglądał z pozoru jak szczur, ale na szczura był zbyt duży i nie miał ogona. Miał cienkie, ostre jak nóż kły wystające z pyska, a gdy wyjęłam z jego ciemnego futra sztylet w miejscu rany pojawiła się czarna krew. Ohydny jak wszystko w tym kraju - pomyślałam i wytarłam swoją broń o trawę. Wróciłam do resztek ogniska i okryłam się szczelniej kocem, bo znów zerwał się wiatr. Zaczęło już świtać i wszyscy rozpoczęli przygotowania do ostatniego etapu wyprawy. Gdy zrobiło się całkiem widno zobaczyłam w oddali potężny masyw Cirith Gorgor. Właśnie tam, pośrodku niego znajdowała się Czarna Brama.

Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz