Nahar to jeden z naszych najlepszych koni- powiedziała Eowina gdy już wyjechaliśmy z Edoras. - Mój brat nie podarowałby go byle komu. Jesteś dla niego ważna, Rachel.
- Znasz moje imię? - zapytałam bezsensownie, bo chyba nadal miałam w głowie to wczorajsze wino.
- Eomer wspominał mi o tobie. - uśmiechnęła się.
- O tobie także mówił, że jesteś odważna i dzielna, potrafisz dobrze władać bronią.
- Szkoda, że nie mam okazji żeby te umiejętności wykorzystać - westchnęła.
- Może to i dobrze. Pewnie nadejdą czasy nawet niedługo gdy każda kobieta będzie musiała umieć walczyć.
- Eomer na polach walki okrywał się chwałą tak jak inni rohirrimowie. A ja w tym czasie zawsze siedziałam w domu, opiekowałam się królem i robiłam te wszystkie rzeczy, które robią zwyczajne kobiety. Mam już dość takiego życia, zazdroszczę ci.
- Naprawdę nie masz czego. Jesteś szczególnie ważna dla króla to zrozumiałe, że nie chce abyś narażała życie w walce. Ja nie mam rodziny ani domu, mojego brata nie widziałam od dobrych kilku miesięcy, także coś za coś. Poszukiwanie niebezpieczeństw też nie jest dobre.
- No cóż, nie rozumiesz mnie chyba jak wszy...
- Wybaczcie, że przeszkadzam. - odezwał się Legolas, który pojawił się znikąd. - Miałem przekazać, że zatrzymujemy się na postój, słońce już powoli zachodzi.
Wszyscy zaczęli się rozkładać na ziemi. Mieliśmy za sobą pięć godzin jazdy, ale jeszcze nie pokonaliśmy połowy drogi. Nie rozpalaliliśmy ognisk, ale wokół obozu ustawił się pierścień konnych wart.
- Rachel, idziesz ze mną i Legolasem na zwiady? - zapytał Gimli, gdy siedziałam w trawie oglądając czy mój miecz jest wystarczająco ostry.
- Nocny wypad? Pewnie i tak nie ma tu nic do roboty. Gdzie idziemy?
- Tam za te wzgórza- wskazał ręką. - trzeba sprawdzić czy żaden stwór się tam nie czai.
- Dobrze. Aragorn nie idzie z nami?
- Jest teraz z królem i stara się doradzać mu pod nieobecność Gandalfa- wyjaśnił elf.
Gdy się do końca ściemniło wymknęliśmy się z obozu. Wokół było całkowicie cicho, słyszeliśmy tylko swoje oddechy.
- Czuję taki dreszczyk emocji - oznajmił Gimli. - Też tak macie?
- To raczej dreszczyk ciszy przed burzą- mruknęłam.
- Mam wrażenie, że zaraz coś na nas wyskoczy.
- Cii- syknął Legolas. - Słyszycie ten szelest?
Podeszliśmy tam ostrożnie.
- To tylko gromada lisów- zaśmiałam się. - Spójrzcie jak im się oczy świecą.
Krasnolud odetchnął z ulgą.
- Nawet na nas nie patrzą.
- I bardzo dobrze.
Zatrzymaliśmy się dopiero na wzgórzu.
- Powiedz mi Legolasie- zaczęłam. - Podobno elfy mają doskonały wzrok. Widzisz coś od strony Isengardu?
- Hmm... Dzieli nas wiele mil- odparł osłaniając oczy dłonią. - Widzę mrok, w którym coś się porusza, wielkie postacie daleko na brzegu rzeki. Nie potrafię powiedzieć co to za jedni. Nie mgła ani nie chmura zaćmiewa mi oczy, tylko cień, którym czyjaś moc zasnuła okolicę, i cień przesuwa się wolno w dół strumienia. Jakby półmrok panujący pod koronami tysięcy drzew spływał ze wzgórz.
- A za nami ciągnie burza z Mordoru- dodałam. - To jest ciemna noc.
- Wiecie co? Skoro zrobiło się już wystarczająco strasznie to może wrócimy do obozu- stwierdził Gimli.
- Tak, trzeba się przespać chociaż trochę.
Szliśmy znów przez jakiś czas w ciszy, gdy nagle krasnolud pociągnął mnie za rękę.
- Rachel, Legolas nam zniknął.
- Co?!
- Nie ma go.
- No ładnie, trzeba go znaleźć. Ale nie będziemy się rozdzielać, jest zbyt ciemno.
- Szkoda, że nie zabrałaś swojej wilczycy.
- Została z Eowiną- westchnęłam. - Myślałam, że tylko pójdziemy i zaraz wrócimy.
Musieliśmy radzić sobie sami.
- Legolasie! Legolasie! - stłumionym krzykiem nawoływał Gimli.- Przysięgam, ja go normalnie zabiję jak już się znajdzie. Chodźmy sprawdzić jeszcze tam.
Niedaleko wzgórza gdzie przedtem staliśmy rosło kilka niewysokich drzewek.
- Idź sprawdzić za tamte- powiedziałam Gimliemu a sama zatrzymałam się zastanawiając się czy iść jeszcze raz na wzgórze.
- Buuu! - usłyszałam krzyk przy moim uchu i ktoś objął mnie w talii.
- Aaaa! - wrzasnęłam i z całej siły uderzyłam łokciem w brzuch napastnika.
Legolas, bo to był on oczywiście, leżał na ziemi i śmiał się głośno.
- Oszalałeś?! - wydarłam się na niego. - O mało nie umarłam ze strachu!
- Prze... przepraszam. - wydukał nadal się śmiejąc i wstał powoli z ziemi.
- Jak mogłeś? - fuknął Gimli - Tak długo cię szukaliśmy.
- Chciałem was trochę rozluźnić - wyjaśnił uśmiechając się szeroko.
- Dobra, chodźmy już zanim serio ktoś zniknie, nasze wrzaski mogły tu kogoś ściągnąć.
- Chyba twoje.
- Przez ciebie. - wskazałam na niego palcem.
W końcu udało nam się bezpiecznie wrócić do obozu.
- Śpisz? - zapytał elf patrząc na mnie, bo akurat musiał położyć się obok.
- Wyobraź sobie, że tak- mruknęłam odwracając się na bok.
- Chodzenie na zwiady z Gimlim i z tobą to prawdziwa przyjemność- stwierdził.
- Ehh... Idź spać.
CZYTASZ
Strażniczka Północy || Wojna o Pierścień
Fanfiction{W trakcie korekty, gwiazdką oznaczam poprawione rozdziały} Rachel jest Strażniczką Północy. Wędruje po dzikich krainach chroniąc ludzi i hobbitów w Eriadorze. W Śródziemiu nie dzieje się dobrze, słudzy Saurona mnożą się, a Dziewięciu znów ruszyło...