PROLOG

5.6K 164 13
                                    

Kończył się kolejny, letni dzień. Górskie stoki powoli pokrywały się cieniem. Na jednym z nich stały dwie kobiety, wyjątkowo do siebie podobne. Wpatrywały się w zachodzące słońce, nie mówiąc ani słowa. W końcu jedna z nich poruszyła się niespokojnie.

- Wyczuwam negatywną aurę – wyszeptała. - Zbliża się zło.

Druga kobieta wywróciła oczami z niedowierzaniem.

- Ostatnio też tak mówiłaś, siostro – westchnęła. - Anno, nie możesz wprowadzać paniki. Proszę cię, zastanów się, co mówisz.

- Czuję to, Vanesso, podobnie, jak czułam wtedy. I podobnie, jak wtedy, nie mylę się. Ostatnio mieliśmy szczęście, że potwór nie miał złych zamiarów. Teraz może być inaczej... Będzie inaczej.

Kobiety znowu umilkły i wróciły do obserwacji. Minęło parę minut i ognista kula zniknęła zupełnie. Na niebie została jedynie nikła, świetlista poświata. Nagle w twarze stojących uderzył silny wiatr. Vanessa wzdrygnęła się.

- Jesteś moją siostrą i chyba ci wierzę – wymamrotała, jakby sama nie wierzyła w to, co mówi. - Jeśli coś faktycznie się zbliża, musimy uciekać!

- Nie – odpowiedziała natychmiast Anna. - Ja nie uciekam. Nie jestem tchórzem!

Vanessa zamilkła i wzięła głęboki oddech.

- Nie zostawię cię, kochana – stwierdziła.

- Musisz! Masz obowiązki wobec dziecka - zaprotestowała jej siostra.

- Właśnie dlatego muszę się z nim rozstać – wyszeptała po chwili drżącym głosem młoda matka. - Jest taka malutka, Anno... Jeśli masz rację, nie przeżyje tej wojny... To ją trzeba ratować!

Rozmowę kobiet zagłuszył przeszywający sygnał trąbki alarmowej. Nie minęło parę sekund, a z wioski w dolinie pod siostrami zaczęły dobiegać krzyki.

- Zło nadeszło! - zawołała Vanessa – Muszę znaleźć małą!

Anna wbiła w siostrę pełen smutku wzrok.

- Pomogę ci, najdroższa. Znajdziemy twojemu dziecku nowy dom i życie. Jeśli uda nam się przetrwać, odzyskamy je. Obiecuję.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz