ROZDZIAŁ 6 - ,,Potrzebuję jej"

2.9K 144 2
                                    

Alice obudził nieznośny ból głowy. Jęknęła i oblizała spierzchnięte usta, ale natychmiast tego pożałowała. Miały okropny, metaliczny posmak. Z głośnym westchnięciem podniosła się z łóżka. Ostatnie, co pamiętała to krew... dużo krwi... 

Wspomnienia z ostatnich wydarzeń zaczęły powoli wracać do otępiałego umysłu dziewczyny. Te wszystkie wzmianki o czarownicach i wampirach... ,,O co tu chodzi?'' - panikowała w myślach. Padło też słowo ,,hybryda''. Dziewczyna nie wiedziała, co o tym myśleć i nie miała pojęcia, dlaczego jeszcze żyje. Klaus był mordercą, bezlitosnym psychopatą, a ona niczym nie wyróżniającą się dziewczyną. Powinna była zginąć razem z resztą osób obecnych w barze. ,,Gdzie ja jestem?'' - pytała samą siebie, rozglądając się po pokoju. - ,,Jak się tutaj znalazłam?''

Pomieszczenie było duże i dobrze oświetlone. Ktoś, kto był odpowiedzialny za wyposażenie pokoju, z pewnością nie miał ograniczonych środków. Była to prawdopodobnie najpiękniejsza sypialnia, w jakiej Alice kiedykolwiek była. Dominowały tu ciemne kolory, gdzieniegdzie zastąpione czerwienią, podchodzącą pod szkarłat. Pomieszczenie tak ją zachwyciło, że nastolatka niemal zapomniała, w jak beznadziejnej sytuacji była i co jej groziło.

- Chciałabym mieć taki pokój - mruknęła do siebie, przechadzając się dookoła.

Jej wzrok padł na balkon, z którego widać było surowo urządzony dziedziniec. Bez wahania wyszła na świeże powietrze. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Tego było jej trzeba. Oczyściła umysł, więc mogła zająć się panem ucieczki. Nie sądziła, że kiedyś coś takiego pomyśli, ale bardzo chciała znowu znaleźć się w domu.

Jednak jej uwaga skupiła się na czymś zupełnie innym niż droga wyjścia. Po drugiej stronie pokoju stała sztaluga, a na sztaludze... najpiękniejszy obraz, jaki w życiu widziała. Alice od jakiegoś czasu uwielbiała sztukę. Często, wałęsając się bez celu po mieście, odwiedzała galerie. Obrazy ją uspokajały. Sama nigdy malować nie próbowała - wolała szkicować. Bardzo lubiła tworzyć, szczególnie portrety, mimo, że nigdy nie czytała żadnych potrzebnych do tego poradników.

Obraz, na który dziewczyna zwróciła uwagę, rzeczywiście był wyjątkowy. Przedstawiał mężczyznę o dwóch twarzach - anioła i diabła. Temat i motyw może nie był zbyt nowatorskie, ale w wykonaniu obrazu było coś szczególnego. Od twarzy diabła emanował mrok i niebezpieczeństwo, a od anioła - ciepło i troska.

Od podziwiania dzieła wyrwały Alice głosy.

- Cholera - szepnęła, gorączkowo rozglądając się za jakąś kryjówką.

W panice rzuciła się na łóżko i całkowicie przykryła kołdrą. Od razu jednak pożałowała, że nie znalazła jakiegoś lepszego miejsca, bo w jednym głosie poznała akcent mordercy, psychopaty i prześladowcy. Co gorsza, mówił on o niej.

- Potrzebuję jej - mrożący krew w żyłach głos wypełnił uszy Alice. -  Muszę dowiedzieć się, skąd ma swoją bransoletkę.

- Bransoletkę? Niklaus, zatrzymaj się natychmiast i wytłumacz mi, o czym ty mówisz. Pozwoliłem ci działać, ale miałeś mnie o wszystkim informować!

,,Klaus i Elijah'' - odgadła skulona w łóżku Alice. - ,,Nienormalni bracia. Cudownie...''. Mogła to przewidzieć. Niemożliwe było, by cudowna sypialnia mogła należeć do kogoś innego, niż do niedawno poznanych przez nią morderców. ,,To na pewno oni wynieśli mnie z baru" - pomyślała. - ,,Zamordowali tych ludzi i mnie porwali".

Mężczyźni byli już bardzo blisko. Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej w swojej lichej kryjówce. ,,Niech tu nie wchodzą, niech tu nie wchodzą...'' - modliła się w myślach.

Nie została jednak wysłuchana. Drzwi do pokoju zostały gwałtownie otwarte. ,,Żegnaj świecie'' - jęknęła w myślach dziewczyna.

- No i gdzie ona jest? - niecierpliwił się Elijah.

- Spokojnie, bracie - Klaus prychnął w udawanym oburzeniu. - Nerwowość to moja działka. Co wyście się wszyscy uparli, żeby mnie naśladować?

Alice uchwyciła kątem oka, jak Elijah krzywi się z irytacji.

- Jestem spokojny - odparł. - Jedyne, co mnie denerwuje, bracie, to twoja tajemniczość i niedotrzymane obietnice.

- Niech ci będzie - westchnął blondyn. - Jesteś jedną z nielicznych osób, którym ufam, Elijah. Nie zawiedź mnie.

Przerażona Alice usłyszała, że Klaus podszedł bliżej łóżka, w którym się ukrywała. Jej oddech przyspieszył, a serce wręcz wyskakiwało jej z piersi.

- Wyłaź stamtąd - powiedział morderca z nutką rozbawienia w głosie. - Jeszcze się udusisz, a tego wolałbym na razie uniknąć.


Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz