- Tutaj jestem, człowieczku - usłyszała głos z jej koszmarów. - Na przyszłość polecam być ostrożniejszym. Śmiertelność jest do bani.
Przed skamieniałą dziewczyną stał wariat i psychopata Niklaus we własnej osobie. Patrzył na nią spod przymrużonych powiek, skanując ją wzrokiem. Nastolatka również mu się przyjrzała. Był naprawdę przystojny. Miał lekko rudawe, blond włosy z postawioną do góry, kręconą grzywką. Całość dopełniał delikatny zarost i śliczne, niebieskie oczy. Ubrany był na typowego bad boya - nosił skórzaną kurtkę, luźne dżinsy, a z szyi zwisało mu parę rzemyków z dziwnymi zawieszkami.
Chwila konsternacji minęła i do dziewczyny dotarło, co niedawno miało miejsce. Uratował ją morderca, który dzień wcześniej ją przyduszał i ugryzł. Jakby tego było mało, Alice była przekonana, że w momencie, w którym to auto prawie ją przejechało, Klausa nie było w pobliżu. Znowu zaczęło ogarniać ją przerażenie. Nastolatka zdobyła się jednak na nieludzki wysiłek i powoli wstała z asfaltu. Chciała jak najszybciej stąd uciec i nigdy więcej nie spotkać mężczyzny poznanego w barze. Za bardzo ją przerażał.
Jednak drogę zastąpił jej stojący beztrosko psychol. Włożył ręce do kieszeni spodni i bezustannie przyglądał się nastolatce, jakby była wyjątkowo interesującym obiektem na wystawie. W jego wzroku było coś niepokojącego, więc, dwa razy nie myśląc, Alice nieznacznie się cofnęła. Niestety, ten ruch był zbyt trudny dla jej wyczerpanych nóg i dziewczyna runęła na ziemię. Natychmiast rzuciła zlęknione spojrzenie w kierunku, w którym stał Klaus, ale on nie ruszył się nawet o krok. Wciąż wpatrywał się w nią z uwagą . Z tą różnicą, że po upadku Alice, na jego twarzy zagościł uśmiech. ,,Śmieje się ze mnie!'' - oburzyła się nastolatka.
- Dziwna z ciebie dziewczyna, Alice - powiedział w końcu. - Intrygujesz mnie...
- Ja jestem dziwna? - nastolatka zdobyła się na odwagę i spojrzała mu prosto w oczy. - Powiedział ktoś, kto potrafi się teleportować i gryzie obce dziewczyny! Nie wspominam jeszcze o tym, że podobno chciałeś kogoś zamordować! Kim jesteś? I skąd, do diabła, znasz moje imię?
Klaus słuchał słów Alice z grobową miną. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, przez co dziewczyna bała się, że przesadziła i za chwilę skończy leżąc martwa na asfalcie. Jednak blondyn nie zmieniał swojej pozycji. Stał spokojnie, lekko się uśmiechając. W końcu, kiedy nastolatka wspomniała o jego ,,morderczych zapędach'', wybuchnął niespodziewanym śmiechem.
- Z czego ty się śmiejesz!? - krzyknęła dziewczyna, będąc już na skraju załamania nerwowego.
- Posłuchaj mnie, człowieczku - mężczyzna spoważniał, przez co Alice od razu pożałowała, że podniosła głos. - Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, przyjdź jutro o dziewiętnastej do baru, w którym mnie poznałaś. Nie składam takich propozycji od niechcenia i przykładam do nich wagę. To spotkanie naprawdę zmieni twoje życie, więc zastanów się, czy naprawdę tego chcesz. W przeciwnym razie po prostu wezmę to, co do mnie należy i więcej się nie spotkamy.
Nastolatka zaniemówiła. ,,To, co do niego należy?'' - nie rozumiała. - ,,Czego on ode mnie chce?''. Propozycja blondyna mocno ją jednak zaciekawiła. Nie brzmiało to jak jej zwyczajny dzień - tajemniczy mężczyzna, który jakimś cudem spodobał jej się od pierwszego spotkania, zaprasza ją do baru i mówi, że zmieni jej życie... Alice wiedziała, że w tym wypadku blondyn jej nie oszukuje. Naprawdę mógł zmienić jej życie. Zdawała sobie sprawę, że taki psychopata może nieźle zamieszać w normalnej rzeczywistości.
Do końca dnia na niczym nie potrafiła się skupić. Czuła się jak we śnie - śnie, nad którym nie panowała i bała się obudzić. Mimo, że ciągnęło ją do nowo poznanego mężczyzny, wciąż nie mogła się zdecydować, czy przystanie na jego zaproszenie. Ok, mogła założyć, że to stwierdzenie o ,,morderczych zapędach'' było żartem, ale co z agresją w barze? Widziała jego twarz, on zdecydowanie nie żartował. Nazywał ją człowieczkiem, a siebie diabłem... A jeśli naprawdę był istotą nadprzyrodzoną? ,,Nie'' - pomyślała stanowczo nastolatka. - ,,Popadam w paranoje. Pójdę do tego baru, bo to wszystko to pewnie jakiś głupi żart. Przynajmniej nie wyjdę na strachliwą''. Z taką myślą, Alice udało się dotrwać d końca dnia i zasnąć.
Tymczasem, parę ulic dalej, przedmiot rozmyślań Alice był niesłychanie zajęty własnymi myślami. W jednej ręce trzymał szklankę z burbonem, a w drugiej pędzel. Mężczyzna malował. Ta czynność zawsze go relaksowała i pozwalała snuć skomplikowane plany, a w tym momencie właśnie takiego potrzebował.
Jednak nie dane było mu cieszyć się długo spokojem. Do pokoju malującego wpadł inny mężczyzna. Nazywał się Elijah i był jego bratem. Klaus, widząc, kto przeszkodził mu w zajęciu, westchnął:
- Czego chcesz, Elijah? Przeszkadzasz mi.
- Chcę wiedzieć, co kombinujesz! - Elijah był wyraźnie wzburzony. - Mówiłem ci, zostaw te czarownice w spokoju! Ufam Davinie, niewinnym nie zrobi nic złego. Twojej córce nic się nie stanie.
Na wspomnienie córki, Klaus zesztywniał. Nie pamiętał, kiedy ostatnio z nią rozmawiał. W ich relacjach wiele się poplątało, a mężczyzna nie miał siły tego naprawiać. Dziewczyna była po prostu wpadką, której dopuścił się podczas seksu z mało znaczącą dla niego wilkołaczycą, ale mimo to, kochał swoje dziecko całym sercem. Nie miało to jednak dużego znaczenia. Już dawno zdecydował, żeby się do niej nie zbliżać. Był zły i nie nadawał się na ojca. Jedyne, czego nie mógł przestać robić, to troszczyć się o córkę i eliminować każdego, kto postanowi ją skrzywdzić.
- Wiesz, co jest zabawne, bracie? - wycedził, mocniej zaciskając palce na pędzlu. - Moja córka została mi zabrana, już któryś raz, przez ludzi na tyle głupich, aby mnie szantażować. Gdyby nie moje interwencje, wszyscy bylibyście już dawno martwi lub pokonani, wliczając w to moje niewinne dziecko. Byłem przez was zdradzany i bezpodstawnie obwiniany, podczas gdy zawsze was chroniłem. Teraz mamy kolejny problem i to ja go rozwiążę!
Elijah słuchał słów brata w milczeniu, ale nie wierzył im w żadnym stopniu. Życie nauczyło go, że plany Niklausa Mikaelsona zawsze pochłaniały niewinne ofiary.
- Czy te rozwiązanie ma coś wspólnego z tą biedną dziewczyną z baru? - spytał, rzucając bratu pełne wyrzutu spojrzenie.
Klaus uśmiechnął się.
- Możliwe... - powiedział zagadkowo. - To ciekawa osoba. Dodatkowo ma coś, co jest mi potrzebne.
- Nie pozwolę ci! Wygląda na młodą...
- Nazywa się Alice King i ma dziewiętnaście lat. Jest dorosła, ale i tak nie zrobię jej krzywdy... Jeśli będzie współpracować, oczywiście.
Elijah lekko się zapowietrzył i już miał wygłosić wyrodnemu bratu moralne kazanie, ale Klaus przerwał mu szybkim ruchem ręki.
- Spokojnie, mój drogi - powiedział z uśmiechem. - Jeśli nie będziesz próbował mi przeszkodzić w realizacji mojego planu, powiem ci, co zamierzam.
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampire,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...