ROZDZIAŁ 10 - ,,Nie uważam cię za słabą"

2.8K 133 23
                                    

Wspomnienie bransoletki przez Klausa zaskoczyło Alice. Wampir któryś raz już coś o niej mówił, w sposób, jakby była wyjątkowa. Nastolatce wcale się to nie podobało.

- Powiedziałeś: bransoletkę? - spytała niepewnie. - Masz ją ze sobą?

Dziewczynie naprawdę zależało na tej ozdobie. Bransoletka była chyba jedynym przedmiotem, do które Alice na prawdę się przywiązała. Nie wiedziała nawet, dlaczego. Po prostu, kiedy miała ją na ręce, wszystko lepiej jej wychodziło. Była dla niej swego rodzaju talizmanem i mocno odczuwała jej brak.

- Proszę, oddaj mi ją. Jest dla mnie ważna - poprosiła.

- Spokojnie, moja droga - Klaus skrzywił się złośliwie, tym samym brutalnie ochładzając zapał Alice. - Najpierw zadam ci kilka pytań.

- Nie rozumiem - dziewczyna wydęła obrażona wargi. - Przecież umówiliśmy się na jutro.. No i gdzie w takim razie jest twój brat...?

Klaus poruszył się z irytacją na swoim miejscu.

- Posłuchaj mnie, człowieczku - burknął ze złością, widocznie zmęczony ciągłymi pytaniami rozmówczyni. - Mówisz w tej chwili do osoby, której boi się każda istota na tej planecie. Mam miliony wrogów, którzy tylko marzą, aby zobaczyć moje gnijące zwłoki. Żyję już ponad tysiąc lat i wiele się przez ten czas nauczyłem. Najważniejszą zasadą, której trzymam się od wieków jest, by nigdy nie ufać nikomu w stu procentach. Kocham Elijah, jest moją rodziną, którą, mimo wszystko, bardzo cenię, ale nie powierzę mu tajemnicy tak potężnego przedmiotu bez jej wcześniejszego zweryfikowania.

Usta Alice, z każdym kolejnym słowem pierwotnego, otwierały się coraz szerzej ze zdziwienia. Powoli zaczynała mieć wrażenie, że dosłownie najmniejsza wypowiedź Klausa zawiera w sobie coś, co ją zaskakuje. Dziewczyna zamknęła oczy, segregując w głowie nowe informacje. Dopiero po paru minutach uspokoiła się na tyle, żeby móc się odezwać.

- Masz tysiąc lat? To w ogóle możliwe? Nie.. Nie, musisz żartować... - wymamrotała, mając nikłą nadzieję, że pierwotny zaraz wybuchnie śmiechem i zakpi, że tak łatwo dała się nabrać.

Jednak nic takiego nie nastąpiło. Klaus, nie licząc błysku zadowolenia w jego niebieskich oczach, wydawał się być śmiertelnie poważny.

- Tysiąc czterdzieści, jeśli ktoś chciałby liczyć dokładnie - sprostował, zaszczycając nastolatkę nikłym uśmiechem. - Ale kto by patrzył na niewinne dziesiątki?

Alice wzięła głęboki oddech, starając się zachować spokój. Spojrzała na blondyna i próbowała sobie wyobrazić, jak wyglądał sto lat temu, a jak pięćset... ,,Obłęd'' - pomyślała, zdając sobie sprawę, że ten przystojny, wyglądający na dwadzieścia parę lat mężczyzna przed nią, przeżył już ponad dziesięć pokoleń.

- Nie wyglądam tak staro, prawda? - spytał zadowolony z siebie pierwotny, zupełnie, jakby czytał jej w myślach. - Jak będziesz grzeczna, to mogę poopowiadać ci o czym tylko zechcesz z ostatniego milenium. Mam niesamowitą pamięć.

Nastolatka czuła, że zaraz pęknie jej głowa. Myślała, że w ostatnim czasie przeżyła już wystarczającą ilość niespodzianek, ale widocznie była w błędzie.

- Dlaczego nazwałeś moja bransoletkę potężnym przedmiotem? - powiedziała na głos kolejną niewiadomą, którą wychwyciła z wcześniejszej wypowiedzi blondyna.

Jednak Klausowi najwidoczniej znudziła się już zabawa w pytanie i odpowiedź. Przynajmniej w rolach, w których grali w nią wcześniej. Niespodziewanie zmieniając swój dotychczasowy nastrój, zmarszczył brwi z irytacją i skrzyżował ręce na piersi.

- Ja tu zadaję pytania - burknął nieprzyjaźnie, ucinając dyskusję. - Jak na nie odpowiesz, to może dowiesz się czegoś więcej.

Alice poczuła zalewającą ją rozpacz. Przetrwała prawdę o istotach nadprzyrodzonych, widziała, jak mordowani byli ludzie, zadawała się z zbrodniarzem i psychopatą, który w dodatku wywoływał u niej niepokojące uczucia. Fakt, że jej ulubiona błyskotka prawdopodobnie również była niezwykła, przelał szalę goryczy. Osunęła się bez sił po ścianie, do której wcześniej była przyciskana i schowała głowę w kolanach. Nie obchodziło ją to, że nie była w pokoju sama. Emocje ją zalały.

- Co ty robisz? - zdziwił się Klaus, wbijając w dziewczynę pełen zaskoczenia wzrok.

Po raz pierwszy, odkąd go poznała, Alice nie usłyszała w jego głosie przekonania i niezachwianej pewności siebie. Przez te parę dni zdążyła go trochę poznać. Klaus Mikaelson często miewał huśtawki nastrojów. Bardzo łatwo się denerwował, co zwykle kończyło się tragicznie dla osób, które były powodem tej złości. Był wyjątkowo zadufany w sobie, nigdy nie wątpił w swoje decyzje, a w kontaktach z innymi ludźmi, zawsze się wywyższał i stawiał ich w swoim cieniu. 

Mimo, że takie zestawienie brzmiało raczej niezachęcająco, te wszystkie cechy, w połączeniu z chłopięcym urokiem i rozbrajającym uśmiechem, powodowały, że postać Klausa przyciągała nastolatkę jak magnes. ,,Pieprzony samiec alfa'' - westchnęła w myślach. - ,,Dlaczego nie może być po prostu miłym, spokojnym chłopakiem?''.

- Człowieczku? - niepokoił się pierwotny.

Podszedł do załamanej Alice i kucnął naprzeciw niej.

- Co ty wyprawiasz? - powtórzył.

W tym samym momencie dziewczyna poczuła, jak wampir uwalnia jej głowę z pomiędzy kolan. Delikatnie. Niespodziewanie delikatnie.

Blondyn kucał tuż przed zapłakaną dziewczyną i zupełnie nie wiedział, co ma zrobić. Nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji. W całym swoim długim życiu ani razu nie zawarł sojuszu ze słabymi. Wystrzegał się ich jak ognia, bo jedną z nielicznych rzeczy, których się obawiał, było uznanie go za im podobnego. To między innymi dlatego przez wieki sprawiał, by ludzie się go bali, a jego imię było kojarzone z bezlitosnym potworem. 

Jednak Alice King nie była słaba. Przecież nie zwróciłby na nią swojej cennej uwagi przez przypadek. I chodź na początku zainteresowała go w niej jedynie jej bransoletka, teraz zdał sobie sprawę, że dziewczyna ma ogromny potencjał. Przyjęła całą prawdę w sposób, którego nawet od niej nie oczekiwał i rozmawiała z nim całkiem normalnie jak na fakt, że ciągle pokazywał jej, jaką jest bestią.

- Dlaczego ty płaczesz? - wydusił w końcu. - Opanuj się. Nie jestem cierpliwy, dobrze o tym wiesz.

Dopiero te słowa sprowadziły Alice na ziemię. Dziewczyna zamrugała parokrotnie, jakby właśnie wybudziła się z bardzo długiego snu. Widząc przed sobą skonsternowaną twarz pierwotnego, natychmiast odzyskała świadomość. ,,Weź się w garść'' - zganiła się w myślach. - ,,Zachowujesz się żałośnie!''.

- Przepraszam - szepnęła. - Przepraszam, po prostu... W ciągu ostatniej doby tyle się zdarzyło... Klaus, naprawdę obiecuję, że wszystko ci powiem. Możesz uważać mnie za słabą i nic nie wartą. I tak wiem, że gdy wszystko ci wyjawię, zwyczajnie mnie zabijesz. Zupełnie tak, jak te czarownice.

Mężczyzna przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią z uwagą. W końcu, zupełnie niespodziewanie, podszedł do niej jeszcze bliżej i... objął ramieniem.

- Nie uważam cię za słabą. - powiedział. - Świetnie sobie radzisz, a jeśli przestaniesz się nad sobą użalać, to sprawię, że będziesz miała coś, czego podświadomie zawsze chciałaś...

--------------------------------

Nareszcie udało mi się coś wrzucić! Rozdział miał być dłuższy, ale nie chciałam zostawiać opowieści bez nowej części przez tak długi okres, więc kończy się on trochę na siłę, w środku dialogu. Niestety mam teraz trochę mniej wolnego czasu. Postaram się jednak wrzucać rozdziały w miarę systematycznie :)

Mam nadzieję, że się podobało i do następnego <3




Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz