ROZDZIAŁ 24 - ,,Punkt kulminacyjny"

2.3K 123 24
                                    

UWAGA!

Ten rozdział zawiera treści nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Jeśli opisy stosunku w jakikolwiek cię urażają, przestań czytać w momencie oznaczonym gwiazdkami. Dalsza część rozdziału nie zawiera ważnych informacji dotyczących fabuły książki.

------------------------------------

Dolina się gwałtownie zwężać. Po chwili doszli do momentu, w którym miejsce ich wędrówki kończyło się płaską ścianą. Klaus podszedł do końca doliny i przyjrzał mu się dokładnie.

- Tak, jak myślałem - powiedział bardziej do siebie, niż do Alice. - Magia.

Przeszedł parę kroków w lewo, a potem w prawo. Dłonią jeździł po idealnie wyszlifowanej skale.

- Całkiem stara magia - dodał ciszej.

Wreszcie odwrócił się do zdziwionej jego zachowaniem nastolatki.

- Tam dalej jest dalszy ciąg doliny - wyjaśnił, wskazując szybkim ruchem głosy niewielką, choć widoczną z ich pozycji szczelinę. - Nas to jednak nie obchodzi. Zagadka dotyczy tej skały przed nami.

Alice zamrugała, starając się zrozumieć, co pierwotny ma na myśli.

- Widziałeś to miejsce od samego początku? - nie mogła uwierzyć.

Klaus uniósł brwi z politowaniem, nie zaszczycając dziewczyny odpowiedzią. Szybko wrócił do obserwacji skały, która wzbudziła w nim takie zainteresowanie. Dotykał jej kawałki, jakby coś w sobie skrywały.

- Zamierzasz mnie tak ignorować? - zdenerwowała się Alice.

Odpowiedź nadal nie nadchodziła, co wręcz doprowadziło nastolatkę do wściekłości. Jej reakcja była niewspółmierna do problemu, ale gniew dziewczyny potęgował fakt, że bardzo zależało jej na opinii blondyna na swój temat.

- Odpowiedz. Mi. Coś - wycedziła, przy każdym słowie uderzając mężczyznę w ramię.

Takie stan nie utrzymał się jednak zbyt długo. Alice poczuła, jak jej nadgarstki  zostają brutalnie zgniatane, a na twarzy poczuła oddech hybrydy. Chwilę później jej plecy zderzyły się z obserwowaną wcześniej przez blondyna skałą.

- Co mam ci odpowiedzieć, człowieczku? - ryknął.

Oczy przybrały złowieszczy kolor, a czarne żyłki gwałtownie obiegły ich dolne krańce. Było źle. Bardzo źle.

- Masz jeszcze czelność mi rozkazywać? Po tym, co przede mną zataiłaś i po tym, że w ogóle śnią ci się jakieś bzdury na mój temat? No, słucham cię. Mam powiedzieć, że jestem wściekły, a może, ze mi przykro? Nie, Alice, nie powiem nic, bo nie mam zamiaru doszczętnie zniszczyć twojej żałosne, ludzkiej psychiki - wykrzyczał, stopniowo zaciskając uścisk.

- Klaus, to boli... - wydyszała przerażona nastolatka, za wszelką cenę próbując się nie patrzeć na jego zmienioną twarz.

- Nie uciekaj wzrokiem, głupi człowieku - warknął blondyn, podnosząc podbródek dziewczyny.

Wciąż wyglądał pięknie, z tą jednak różnicą, że nie było w nim teraz nic uroczego, ani chłopięcego. Emanował od niego tylko i wyłącznie mrok. Jego twarz była jakby okryta cieniem, rysy natomiast, prawie niewidoczne. Usta, zwykle rozciągnięte w aroganckim i pewnym siebie uśmiechu, otworzył, pokazując wampirze kły.

- Ciągle mnie irytujesz - burknął, już trochę spokojniej. - A ja mimo wszystko cię za to nie karzę.

*****************************

Przysunął się bliżej dziewczyny i wyszeptał jej w usta:

- Trochę mnie te twoje nieposłuszeństwo podnieca, wiesz? Aż mam ochotę pokazać ci, kto tu może na kogo krzyczeć. 

Przejechał palcem po policzku dziewczyny, nie odrywając od niej swojego przerażającego spojrzenia. Alice zadrżała pod jego dotykiem i mimowolnie zamknęła oczy. Bała się go, naprawę się go bała, ale jakakolwiek bliskość z przystojnym pierwotnym nie pozwalała jej o tym myśleć. Palec Klausa zszedł niżej, przez usta do obojczyka. Nastolatka jęknęła cicho, na co blondyn delikatnie się zaśmiał.

- Chcesz tego - powiedział zagadkowo.

To nie było pytanie, to było stwierdzenie. Mężczyzna zachowywał się, jakby przewidywał każdy następny czyn Alice, a ona nie miała nawet szans protestować. Nie była nawet pewna, czy by chciała...

Klaus jednym, płynnym ruchem zdarł z niej koszulkę i przyjrzał się odsłoniętej części ciała z aprobatą. Alice już miała go delikatnie upomnieć o jego nietaktowności, ale blondyn szybko oderwał wzrok od jej piersi. Stanowczo przyciągnął jej usta do swoich i całkowicie przejął inicjatywę. Całował ją w takim takim tempie, że ciało Alice ledwo za nim nadążało. Chciała objąć go za szyję, ale mężczyzna natychmiast złapał jej ręce i przycisnął do skały nad jego głową. Nie przerywając pocałunku, chwycił za gumkę spodni nastolatki i zsunął je do kolan. Parę sekund później opadły również dżinsy blondyna. 

Alice czuła narastające gwałtownie podniecenie, chciała, by pierwotny natychmiast je zaspokoił. Była całkowicie przez niego unieruchomiona i mogła jedynie biernie obserwować, jak mężczyzna się nią bawi. 

- Szybciej - jęknęła z desperacją.

Klaus zakrył jej usta dłonią.

- Cicho, człowieczku - nakazał ochryple. - Mam nadzieję, że wiesz, na co się piszesz.

Nie, Alice nie wiedziała. Przy Klausie miała wrażenie, że niczego nie była w stu procentach pewna. Była ciekawa seksu z hybrydą, którego podświadomie pragnęła już do chwili, w której go zobaczyła. Chciała, by pokazał jej swoją siłę i stanowczość, podobało jej się to. Trochę się tego bała, ale uciszała tę uzasadnioną obawę. ,,Przecież nie zrobi mi krzywdy...'' - powtarzała w myślach.

Klaus również mocno pragnął chwili, która miała zaraz się wydarzyć. Odkąd bliżej poznał Alice, zaczęła go intrygować. Była prawie idealna - piękna, nie głupia i z obiecującą osobowością... Mężczyzna nie myślał ani chwili dłużej. Stojąca przed nim dziewczyna za mocno na niego działała. 

Przycisnął nadgarstki nastolatki do skały z jeszcze większą siłą i wszedł w nią mocno, zdecydowanym ruchem. Alice chciała krzyknąć, ale dłoń blondyna skutecznie jej to uniemożliwiła. Klaus pochylił się nad jej szyją, by przy następnym, silnym pchnięciu wgryźć się w nią. Przyjemność napłynęła z dwóch stron. Ciało dziewczyny zadrżało niepohamowanie, rozkosz ją przepełniła. Czuła pulsowanie w kroczu, które z każdą sekundą się nasilało.

- Klaus... - jedyne, co udało jej się wydusić, to jego imię, bo tylko to słowo w tamtym momencie pamiętała.

Mężczyzna uniósł głowę znad szyi Alice, patrząc prosto w jej oczy. Usta miał całkowicie ubrudzone krwią, a z ich kącików leciała cienka strużka szkarłatnej cieczy. Źrenice wciąż miał bursztynowe, a twarz spowitą mrokiem. Jednak tym razem nie wynikało to z gniewu.

- Tu jestem, człowieczku - powiedział, lekko dysząc. - Dojdź dopiero, gdy ci powiem.

Znowu ją pocałował. Nastolatka czuła smak własnej krwi, którą blondyn rozprowadzał językiem w jej ustach. Jeszcze jedno, gwałtowne pchnięcie i...

- Teraz - rozkazał pierwotny.

Ich rozkosz osiągnęła punkt kulminacyjny.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz