Alice westchnęła z niedowierzaniem. Znajomy zapach, znajomy widok... Tak był cud. Dziewczyna nie potrafiła wytłumaczyć, w jaki sposób mogła widzieć we śnie prawdziwe miejsce, skoro wcześniej nie widziała go na oczy. Podejrzewała, że coś takiego mogło się stać i jej sen rzeczywiście był prawdziwy, ale w głębi serca nigdy w to naprawdę nie wierzyła. Teraz wszystko stało się jasne.
Przed Alice była wioska. Dokładnie taka sama wioska, jaką dziewczyna odwiedziła z nieznajomą. Zniszczone budynki ciągnęły się na parę set metrów przed nastolatką, tworząc ponury, złowieszczy krajobraz. Ruiny były całkowicie pokryte sadzą. Wioska wyglądała jeszcze gorzej niż w śnie.
Alice przełknęła głośno ślinę i, starając się nie zwracać uwagi na zniszczone budynki, ruszyła przed siebie.
- Człowieczku? - usłyszała głos dobiegający zza skały.
Wzdrygnęła się i gwałtownie zatrzymała. Zupełnie zapomniała o Klausie! Odwróciła się nerwowo i zamarła, nie wiedząc co zrobić. Teraz to on był na jej łasce...
- Jesteś tam? - kolejny zaniepokojony krzyk blondyna.
Alice potrząsnęła głową, odpychając niechciane myśli. ,,Oszalałam''- pomyślała, ganiąc samą siebie za tak absurdalne myśli. Przecież nie mogła zostawić Klausa tuż przed progiem rozwiązania zagadki!
Przyjrzała się skale z namysłem. Jej sposób przejścia na drugą stronę wciąż pozostawał dla niej tajemnicą. Przypomniała sobie sen i to, jak nieznajoma ją przez to miejsce przeprowadziła. ,,Spróbować nie zaszkodzi'' - stwierdziła, dodając sobie odwagi.
- Poczekaj jeszcze chwilę - krzyknęła z całych sił, mając nadzieję, że pierwotny ją słyszy. - Mam pomysł, jak możesz się tu przedostać.
Po drugiej stronie dał się usłyszeć odgłos uderzenia i głośne warknięcie.
- Dawno powinienem tam być. Dlaczego tylko ty się przedostałaś? - burknął w odpowiedzi Klaus.
- Nie wiem - odpowiedziała. - Daj mi chwilę.
Nie odpowiedział, a ona uznała to za zgodę. Miała pomysł. Policzyła w głowie do trzech. ,,Raz kozie śmierć'' - pomyślała. Cofnęła się parę kroków i, zamykając oczy ze strachu przed uderzeniem, z impetem wyciągnęła rękę w kierunku skały.
Jednak spotkanie jej dłoni z kamieniem nie nastąpiło. Kolejny bodziec, który odebrała to pełen zaskoczenia syk Klausa. Zaskoczona dziewczyna uchyliła powieki. Ręka, którą zrobiła zamach, przenikała przez skałę. Alice nie czuła jej zupełnie. Miała wrażenie, jakby należała do kogoś innego.
Klaus wahał się przez chwilę. Nastolatka słyszała jego zaniepokojone westchnięcie i parę nerwowych kroków. W końcu jednak poczuła jego dłoń na swojej.
- To jedna z najdziwniejszych chwil, które przeżyłem, a przeżyłem takich wiele - powiedział, a Alice od razu wyobraziła sobie, jak przewraca oczami i kpiąco się uśmiecha.
Szarpnęła ręką. Spodziewała się dużego oporu, ale po raz kolejny się pomyliła. Wystarczył jeden, delikatny ruch, by pierwotny znalazł się obok niej, po drugiej stronie skały. Jego dłoń natychmiast wyślizgnęła się z uścisku dłoni towarzyszki. Blondyn wyprostował się z gracją i zaczął otrzepywać swoje ubranie.
Alice nie zwracała na niego więcej uwagi. Jak zaczarowana ruszyła w stronę zniszczonej wioski, nie dostrzegając świata poza nią. Wszystko było takie, jak zapamiętała. Szybkim krokiem przybliżała się do celu.
Klaus zrównał się z nią po chwili. Rzucił jej przelotne spojrzenie, ale nie powiedział ani słowa. W milczeniu dotarli do centralnej części zabudowy. Mimo, że teoretycznie była już tu wcześniej, Alice nie potrafiła bezuczuciowo patrzeć na ruiny. Krajobraz był tak depresyjny, że zamknęła oczy, starając się nie rozpłakać.
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampiros,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...