ROZDZIAŁ 1 - ,,Mordercze zapędy"

4.9K 194 39
                                    

Czerwiec. Koniec roku szkolnego. Na ulicy roiło się od elegancko ubranych dzieciaków, szczęśliwych i uśmiechniętych. Zastanawiające było, z czego one się cieszyły. Dwa miesiące wakacji miną im jak zwykły, szkolny tydzień. Nim któreś z nich się obejrzy, wspaniały czas się zakończy, a one znowu będę na niego czekać kolejne dziesięć miesięcy. Życie to jedno, wielkie błędne koło...

Przy barze, na rogu tejże ulicy, przebywały dwie osoby. Tam wesoła dzieciarnia nie docierała. Jedną tych osób była niezwykle piękna barmanka, oparta niedbale o powierzchnię lady. Kobieta krytycznym wzrokiem przyglądała się drugiej osobie - średniego wzrostu nastolatce. Dziewczyna ta nazywała się Alice King, miała dziewiętnaście lat i niedawno skończyła klasę maturalną. Wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w szklankę z jakimś nieznanym jej zupełnie drinkiem, który przed chwilą przygotowała jej urodziwa barmanka. Wydawała się zupełnie nie zainteresowana ani światem dookoła niej, ani nawet tym, co właśnie piła.

Dziewczyna była bardzo ładna. Miała długie, kasztanowe włosy, skręcone na końcówkach i wyraziste, bursztynowe oczy - te dwie części ciała idealnie się w jej przypadku komponowały. Był to, nie licząc zgrabnej sylwetki, największy atut jej wyglądu. Jednak wygląd był kolejną rzeczą, na której Alice nie zależało. To prawda, dbała o swój zewnętrzny wizerunek, ale nie dlatego, że chciała się komuś podobać. Był to rodzaj buntu. Za wszelką cenę chciała pokazać światu, że przynajmniej czymś się wyróżnia.

Przynajmniej wyglądem.

Wewnętrzną część Alice bowiem na pewno nie można było nazwać stabilną lub zadbaną. Prawda była taka, że dziewczyna kompletnie się pogubiła. Nie miała żadnych planów na przyszłość i kompletnie nie wiedziała, co ma robić ze swoim życiem.

Jako dziecko wiedziała wszystko. Chciała być lekarzem, potem prawnikiem... Teraz tęskniła za tą beztroską. Czuła się niepotrzebna. Była zupełnie sama, nie miała prawdziwych przyjaciół, ani dobrych relacji z rodzicami. Ciągle wszystkich odrzucała, bo miała wrażenie, że swoim zachowaniem każdego rani.

Alice ostatnie dni prawie w całości spędziła w barze. Popijając drinka za drinkiem, pogrążała się w nostalgicznych myślach, nie widząc świata poza własnym kieliszkiem. Czy to, co robiła, podchodziło już pod alkoholizm? Nie wiedziała. Prawda była taka, że jeśli chodziło o swoje życie, Alice wiedziała bardzo niewiele.

Ale jak to bywa na początku każdej opowieści, ten, pozornie zwyczajny dzień, nieodwracalnie zmienił jej szarą i rutynową rzeczywistość.

Bo właśnie wtedy, tradycyjne rozmyślania przy alkoholu przerwał dziewczynie huk gwałtownie otwieranych drzwi. Do baru wpadł nieznany Alice mężczyzna. Zamrugał parę razy, pozwalając swoim oczom przyzwyczaić się do mroku panującego w pomieszczeniu, by następnie ruszyć z zacięciem na twarzy w kierunku lady. Opadł wściekły na krzesło i opróżnił podaną mu przez barmankę szklankę z trunkiem do dna.

Barmanka jakby się ożywiła. Natychmiast straciła zainteresowanie milcząco sączącą alkohol Alice i skupiła wzrok na nowoprzybyłym mężczyźnie. Tym razem jednak jej spojrzenie zdecydowanie odbiegało od tego, jakie fundowała nastolatce. Zamiast pogardy, widać w nim było jawną fascynację. Nic dziwnego - bar, w którym pracowała, nie należał do popularnych, a odwiedzającym go gościom wiele brakowało do perfekcji. Nowy gość natomiast był uosobieniem perfekcji.

Miał w sobie coś, co przykuwało wzrok - ciemnoblond włosy, podniesione do góry i skręcone na końcówkach, dodające mu eleganckiego, ale lekko dzikiego uroku. Ostro zarysowana szczęka, wyposażona w kilkudniowy zarost i błyszczące, niebieskie oczy, idealnie tą eleganckość i dzikość pogłębiały. Był wysoki i mimo ogólnej smukłości jego sylwetki, zza rękawów koszulki widać było sporej wielkości mięśnie. Z takim wyglądem rzeczywiście w oczach barmanki mógł uchodzić za księcia z bajki, który przybył do jej zapomnianego miejsca pracy, aby ją stąd zabrać i pokazać świat. Alice ścisnęła mocniej szklankę z drinkiem. Nawet w taki miejscu, jak wolny od klientów bar, musiała mieć do czynienia z naiwnością. Nienawidziła naiwności. Nienawidziła głupoty.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz