ROZDZIAŁ 25 - ,,Nie unikniemy przeznaczenia"

2.2K 120 22
                                    

- Cholera jasna - warknął po raz setny Klaus, chodząc w te i w te wzdłuż kamiennej ściany.

Był poranek następnego dnia. Alice czuła się spełniona i wyspana po ostatniej nocy. Wciąż bolały ją trochę ręce i brzuch, ale przyćmił to cudowny sen, który miała, leżąc wtulona w pierś pierwotnego.

Klaus również wydawał się być zadowolony. Alice nie wiedziała, co mu siedzi w głowie, ale on chyba również dobrze wspominał ostatnie wydarzenia. Szczerzył się swoim pewnym siebie uśmiechem. Szybko się to jednak zmieniło, kiedy zaczął próbować zrozumieć, skąd pochodzi magia emanująca ze skały. Mamrotał cos niewyraźnie pod nosem, z uwagą obserwując płaską powierzchnię kamienia.

- Czego dokładnie szukasz? - spytała niepewnie Alice.

Mężczyzna odwrócił się gwałtownie.

- Nie mam pojęcia - westchnął ze znużeniem. - Zupełnie się w tym pogubiłem. 

Nastolatka podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ramienia. Klaus wzdrygnął się lekko, nie spodziewając się takiego gestu. Zaraz jednak się odprężył i zwrócił się w kierunku dziewczyny.

- Stąd czuję magię - wyjaśnił, wskazując dłonią punkt na skale. - Nie widzę jednak w tym miejscu nic szczególnego. 

Nastolatka również przyjrzała się kawałkowi skały wskazanemu przez blondyna. Po chwili również z przykrością musiała stwierdzić, że mężczyzna miał rację. Choć wlepiała w nią wzrok, dotykała, kopała, a nawet do niej mówiła, nic się nie działo.

- Chyba będę musiał przyprowadzić tu jakąś wiedźmę - stwierdził niechętnie pierwotny. - Żadna istota z w miarę normalnym umysłem nie wpadnie na zapewne najgłupszy pomysł na świecie, jak to otworzyć. Tego mechanizmu nie stworzył ktoś zdrowy.

Stali chwilę w milczeniu. Alice po cichu analizowała słowa Klausa. W końcu zrezygnowana wróciła do swojego byłego miejsca spoczynku i spytała smutno:

- Chcesz mnie zostawić?

Mężczyzna uniósł brwi wydając się być zaskoczony pytaniem towarzyszki. Po chwili na jego twarzy pojawił się typowy, pewny uśmiech.

- A ty nie chcesz, żebym cię zostawił? - zaśmiał się arogancko. - Nie wyobrażaj sobie za dużo, człowieczku. To był tylko seks, jeśli o to ci chodzi.

Alice poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Starała się je powstrzymać. Bezskutecznie. Obróciła się szybko plecami do Klausa.

- Przeceniasz się - wydukała, starając się opanować drżenie głosu i wywołując kolejną falę śmiechu u swojego rozmówcy.

Słowa pierwotnego bardzo ją dotknęły. Nie wiedziała, dlaczego. Przecież zawsze zdawała sobie sprawę, że blondyn nie jest zdolny do miłości... Przeklęła w myślach. ,,Pieprzone uczucia. Zawsze ich nienawidziłam i miałam rację. Są do bani'' - pomyślała.

Klaus stracił nią zainteresowanie. Znowu wpatrzył się w skałę. Stali tak obok siebie przez parę minut, odwróceni plecami. Nagle blondyn nabrał gwałtownie powietrze i otworzył szerzej oczy.

- Mam pomysł! - zawołał.

Chwycił nadgarstek dziewczyny z założoną na nim bransoletką i przycisnął ozdobę do kamienia. Czekali w napięciu parę, długich sekund. Nic się nie wydarzyło.

- Poddaje się - warknął pierwotny, ze złością odpychając towarzyszącą mu nastolatkę.

Alice zachwiała się. Uderzenie blondyna nie było na tyle silne, by ją wywrócić, ale dziewczyna nie potrafiła złapać równowagi. Runęła na ziemię, jakby miała związane nogi. Wkrótce zatopiła się w ciemności. Ostatnie, co usłyszała, to zaniepokojone pytanie hybrydy.

Obudziła się dokładnie w tym samym miejscu, z tą jednak różnicą, że nigdzie nie było widać Klausa.

- Głupia, głupia, głupia - rozległ się znajomy głos zza pleców dziewczyny. - Dlaczego mnie nie posłuchałaś? Pożałujesz swojej decyzji!

Alice odwróciła się gwałtownie. Parę kroków za nią stałą kobieta ze snu, ze złości zaciskając pięści.

- Czego ode mnie chcesz? - warknęła nastolatka, naburmuszając się. - Nie potrzebuję twoich rad, bo do niczego one nie prowadzą! Nie dajesz żadnych konkretów! Mam dość twoich złowróżbnych kazań!

Nieznajoma otworzyła szerzej oczy, nie spodziewając się takiej reakcji swojej rozmówczyni.

- Zachowujesz się tak przez tego potwora! - krzyknęła oburzona.

Oczywiste było, że mówiła o Klausie. Tym razem jednak Alice nie zdenerwowała się. Przypomniała sobie ostatnią noc spędzoną z pierwotnym i te wszystkie inne chwile, które dzięki niemu przeżyła i nie zapomni do końca swojego istnienia. Poczuła, że po policzku leci jej pojedyncza łza. 

Klaus nie był dobry. Nie był nawet zły. On był potworem, ale dla Alice nie miało to żadnego znaczenia. Ona nawet go trochę podziwiała. Mimo jego wszystkich ostrych słów i wybuchów, nastolatka wiedziała, że ją w jakiś sposób ceni. Ta myśl wywołała u niej, ku zgrozie nieznajomej, uśmiech.

- Nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz - powiedziała spokojnie, wycierając łzę z policzka. - W jednym aspekcie miałaś rację. Podoba mi się diabeł.

Kobieta zamknęła oczy ze zrezygnowaniem. Stałą tak nieruchomo przez parę minut. Gdy podniosła wzrok, jej oczy był zaczerwienione. Płakała.

- Wiem. Zakochałaś się w nim - wychrypiała. - Nie miałaś innego wyboru...

- O czym ty mówisz? - spytała wrogo Alice, wyczuwając kolejną zagadkę. - Mam dość tych bzdur! Albo pomożesz nam, jak przejść przez tę skalę, albo wychodzisz z mojej głowy. Nie jestem głupia, poznaję to miejsce. W śnie to ty mnie przez nie przeprowadziłaś!

Jej rozmówczyni westchnęła ciężko.

- Nie unikniemy przeznaczenia... Możemy jedynie modlić się, aby miało one szczęśliwe zakończenie - wyszeptała.

Alice chciała cos odpowiedzieć, ale kobieta zniknęła jej z oczu. Dziewczyna po raz kolejny tego dnia pogrążyła się w ciemności. W uszach jej szumiało, jakby przemieszczała się z ogromna prędkością. Przed oczami migały jej różne, niewyraźne obrazy. Szum powoli zmieniał się w pojedyncze słowa, słowa w zdania... Z ledwo widocznych obrazów powstała wizja... 

Po chwili Alice dokładnie wiedziała, co ma zrobić. Poczuła ulgę i wdzięczność do nieznajomej, Stawiając jej warunek, bała się, że kobieta jej odmówi. Na szczęście tak się nie stało.

- Dziękuję ci - powiedziała cicho nastolatka, zwracając się w ciemność i mając nadzieję, że nieznajoma ją usłyszy.

Słowa i obraz stawały się jeszcze bardziej widoczne. W końcu oczom Alice ukazała się ona sama, przykładająca nadgarstek z bransoletką do skały. Klaus trzymał ja za drugą rękę i mruczał dziwne słowa w nieznanym języku. 

- Co on mówi? - krzyknęła zdesperowana Alice, za wszelką cenę próbując zrozumieć wypowiadane przez blondyna wyrazy. 

Brak odpowiedzi. Wizja z powrotem zaczęła bladnąć i bladnąć... Jeszcze parę sekund i wszystko zniknęło.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz