ROZDZIAŁ 9 - ,,Ciągle o tobie myślę"

2.8K 139 16
                                    

Po tych słowach, Klaus zaprowadził dziewczynę do drzwi. Jak się okazało, dom pierwotnych znajdował się w dzielnicy francuskiej, parę przecznic od domu Alice. Nie oglądając się wstecz, nastolatka ruszyła przed siebie. Myśli kołatały się po jej głowie w niesamowicie tempie, nie mogąc się uporządkować. Dziewczyna przyspieszyła kroku, jakby w ten sposób mogła zostawić za sobą wszystkie niedawne wydarzenia - widziane morderstwa, prawdę o istotach nadprzyrodzonych, krew z szyi Amelii i, przede wszystkim, samego Klausa. ,,Jesteś hipokrytką" - zganiła się w myślach, kręcąc głową z zażenowaniem. - ,,Chciałaś przeżyć coś niezwykłego... No to proszę. Bardziej niezwykle już się chyba nie dało".

Po parunastu minutach była już w swoim pokoju. Z zadowoleniem zdając sobie sprawę, że rodzice prawdopodobnie jeszcze są w pracy, usiadła przed biurkiem i wbiła wzrok w leżącą przed nią kartkę papieru. Chciała trochę porysować, aby rozluźnić umysł od niedawnych wrażeń.

Jednak, ku największemu przerażeniu dziewczyny, w jej głowie siedziała tylko jedna postać - blondyn z niebieskimi oczami. Po długim namyśle i bezskutecznych poszukiwaniach w głąb swojego mózgu, w celu znalezienia bardziej odpowiednich modeli, Alice ze zrezygnowaniem zabrała się za pracę.

Przez następna godzinę była jak w transie. Twarz psychopaty powoli zyskiwała kształty. Zdziwiona nastolatka zdała sobie sprawę, że rysunek wyszedł jej wyjątkowo dobrze. ,, On nigdzie nie mógłby wyglądać źle'' - pomyślała rozmarzona.

I właśnie wtedy jej zajęcie niespodziewanie przerwał hałas otwieranego okna. ,,Otwieranego'' to, ogólnie rzecz biorąc, bardzo delikatne stwierdzenie. Ono po prostu wyleciało z ram i wpadło do środka pokoju.

- Co do... - zaczęła zdezorientowana Alice rozglądając się na boki - Kto to zrobił???

-Aż wstyd się przyznać - odpowiedział znajomy głos zza jej pleców.

Wszędzie poznałaby ten akcent. Na krześle, na którym przed chwilą siedziała Alice, teraz siedział Klaus. Mężczyzna wpatrywał się w nią z uwagą, jakby to ona przed chwilą włamała się mu do pokoju, a nie on jej.

- Co ty tu robisz? Umówiliśmy się na jutro i wyraźnie mnie wyrzuciłeś! - wymamrotała Alice, nie potrafiąc pozbyć się ze swojego głosu nutki żalu.

Przybysz podniósł się z fotela i leniwym krokiem zaczął chodzić dookoła pokoju, skanując wzrokiem każdy jego kawałek. Alice stała nieruchomo na samym jego środku, niezdolna uczynić jakiegokolwiek ruchu. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że na biurku zostawiła dopiero co narysowaną podobiznę Klausa. ,,Zaraz zobaczy, że w wolnym czasie rysuję jego twarz'' - panikowała. - ,,Już po mnie! Muszę coś zrobić!''.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - warknęła, starając się odwrócić jego uwagę

- Bo nie muszę tego robić - odpowiedział bez wahania, niebezpiecznie zbliżając się do biurka.

- Ale... Jak tu wszedłeś? Nikt cię nie zaprosił! Elijah mówił, że wampiry potrzebują zaproszenia...

- Kochanie, już po naszym pierwszym spotkaniu dowiedziałem się, gdzie mieszkasz i gdzie pracuje twoja matka, która jest właścicielką tego domu. Wystarczyło złożyć jej uprzejmą wizytę i grzecznie poprosić o zaproszenie.

- Zaraz... Spotkałeś się z moją matką? Jak mogłeś... Co jej zrobiłeś?! - przeraziła się Alice.

- Tak, jak powiedziałem, grzecznie poprosiłem. Głupio byłoby osieracać się na samym początku naszej owocnej współpracy. Tak więc, jak widzisz, mogę w każdej chwili wejść do twojego mieszkanka, tak samo, jak mogę w każdej chwili skręcić ci kark. Ale nie po to tu przyszedłem. Chciałem...

Klaus urwał w połowie zdania. Jego wzrok zatrzymał się na biurku. Przez ułamek sekundy na jego twarzy pojawiła się konsternacja. Zamrugał gwałtownie parę razy i zmarszczył śmiesznie czoło. Mimo powagi sytuacji, Alice nie potrafiła powstrzymać wkradającego się na jej usta uśmiechu. Wyglądał tak słodko i niewinnie...

Jednak taki stan nie utrzymał się długo. Konsternacja szybko zniknęła, ustępując miejsca pełnemu samouwielbienia uśmiechowi. Mężczyzna z błyskiem rozbawienia w oczach odwrócił się do czerwonej ze wstydu Alice, która natychmiast zapomniała o niedawnym rozczuleniu urodą blondyna.

- Ładnie rysujesz. Szanuję to - stwierdził, podchodząc niebezpiecznie blisko dziewczyny. - Dodatkowo wybierasz sobie boskich, choć... wyjątkowych modelów.

- T-to nie tak - zająknęła się nastolatka, gorączkowo szukając w głowie wiarygodnie brzmiącej wymówki. - Po prostu trudno cię zapomnieć, dobrze o tym wiesz. Zresztą, parę dni temu w ogóle nie wiedziałam, że na świecie żyją wampiry - dodała już pewniejszym tonem.

- Bzdury - warknął Klaus, niespodziewanie zmieniając nastrój. - Nie kłam w rozmowie z o wiele bardziej doświadczonym kłamcą, bo nie ma szans, by cię nie rozgryzł.

Podszedł jeszcze parę kroków. Przestał się uśmiechać, był teraz śmiertelnie poważny. Stał mniej niż pół metra przed Alice. ,,Za blisko!'' - krzyczał umysł dziewczyny.

- Dlaczego mnie narysowałaś, kochana? Powiedz mi prawdę - rozkazał, patrząc jej prosto w oczy.

- Ciągle o tobie myślę. Podobasz mi się, mimo że się ciebie boję - odpowiedziała płynie Alice.

Po tych słowach, Klaus zbliżył się jeszcze bardziej. Teraz ich twarze dzieliły dosłownie minimetry.

- Dlaczego... Dlaczego ja to powiedziałam...? - wymamrotała nastolatka, uciekając spojrzeniem od niebieskich tęczówek rozmówcy.

- Użyłem perswazji. Chyba nie zapomniałaś, że coś takiego istnieje? Na przyszłość ostrzegam, że uwielbiam ją stosować. Daje kontrolę, a ja nienawidzę, jak ktoś mi się sprzeciwia.

- Nie, nie... - gorączkowała się Alice, kompletnie ignorując złowieszcze słowa Klausa - Myślałam, że jestem odporna na tą waszą... perswazję.

Gdy tylko wypowiedziała te słowa, wampir złapał ją za ramiona i niespodziewanie przyszpilił do ściany. Twarz Alice wykrzywił grymas bólu. Klaus był silny... bardzo silny.

- Skąd ten pomysł? - zapytał, coraz mocniej wgniatając ją w tynk.

- Elijah użył na mnie perswazji po naszym pierwszym spotkaniu w barze. Po tym... Po tym, jak mnie ugryzłeś. Kazał mi zapomnieć, ale to nie poskutkowało - wydyszała dziewczyna, powoli tracąc oddech.

Blondyn trzymał ją jeszcze przez chwilę, jakby szukając w jej oczach jakichkolwiek oznak kłamstwa. Po chwili nagle ją puścił i, jak gdyby nigdy nic, usiadł w spokoju na krześle.

- Chyba rozwiązałem tą małą zagadkę - stwierdził, przyglądając się, jak Alice chciwie łapie oddech.

- Jak to...?

- Właśnie dlatego tu przyszedłem. Wszystko zaczyna się i kończy na twojej prześlicznej... bransoletce.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz