ROZDZIAŁ 5 - ,,Pomścimy naszych zmarłych przyjaciół"

3K 129 1
                                    

Słońce chyliło się ku zachodowi, a nowoorleański cmentarz świecił pustkami. Jedyną obecną tam osobą była starsza pani w czerni. Siedziała na jednej z kamiennych ławek i wydawała się być bardzo zamyślona. Ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły, więc kobieta potrzebowała chwili, aby zebrać myśli. Nazywała się Jane i była głową sabatu czarownic z Nowego Orleanu - regentką.

Kobieta trwała w swojej pozycji jeszcze przez kilkanaście minut, aż w końcu westchnęła i wzniosła twarz ku niebu.

- To początek naszego końca - powiedziała zachrypniętym głosem. - Potrzebujemy rady. Przodkowie muszą przemówić...

- To prawda - potwierdził inny głos.

Jane odwróciła się gwałtownie, wyjątkowo szybko, jak na swój wiek.

- Davina - westchnęła z ulgą, widząc kto wypowiedział te słowa. - Nie zakradaj się tak... Nie kiedy...

- Pierwotna hybryda o morderczych zamiarach na nas poluje, mając gdzieś jakąkolwiek magię? Przepraszam. Nie wiedziałam, że tu jesteś. Chciałam pomyśleć w spokoju - odpowiedziała dziewczyna, rzucając Jane współczujące spojrzenie.

Nowo przybyła nie mogła mieć więcej niż osiemnaście lat. Usiadła koło swojej rozmówczyni i przez jakiś czas żadna z nich nie odzywała się ani słowem. Jedynym odgłosem przerywającym głęboką ciszę pomiędzy nimi, był szum liści kołyszących się na drzewach. Davina przysłuchiwała się temu dźwiękowi z zamkniętymi oczami. Uspokajał ją. W końcu dziewczyna wzięła głęboki, motywacyjny oddech i zwróciła swój wzrok z powrotem na Jane.

- Masz pomysł, dlaczego Klaus był odporny na nasze zaklęcia? Nigdy o czymś takim nie słyszałam - zagadnęła, starając się brzmieć optymistycznie.

- Nie mam pojęcia - westchnęła kobieta. - Ale lepiej się dowiedzieć, i to jak najszybciej. W przeciwnym razie wszyscy możemy kopać już sobie groby...

Davina nie wydawała się być zadowolona z takiej odpowiedzi. Nie chciała wierzyć w słowa towarzyszki.

- Naprawdę myślisz, że po prostu tu przyjdzie i nas pozabija? - wymamrotała niepewnie.

- Davino, to jest Klaus Mikaelson! - Jane z nerwów podniosła głos. - Co innego się po nim spodziewasz? Pozbywa się wszystkich, którzy mogą mu zagrozić. Teraz, gdy dowiedział się, że jesteśmy chwilowo bezsilni, uderzy!

Davina westchnęła głośno i zacisnęła dłonie w pięści. Poczuła w sobie nagłą, pełną energii siłę, która wypełniła ją od stóp do głów.

- Nie pozwolę na to - powiedziała pewnym siebie głosem. - Dowiem się, co się stało i to naprawię. Obiecuję.

Z tymi słowami skierowała się w kierunku bramy wyjściowej. Zanim zniknęła Jane z oczu, odwróciła się na chwilę i dodała:

- Pomścimy naszych zmarłych przyjaciół.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz