Alice zerknęła na zegarek. Była jedenasta czterdzieści, co oznaczało, że zostało jej jeszcze dwadzieścia minut do spotkania z pierwotnymi. Pogrążona w myślach, usiadła na krześle. Korciło ją, żeby zadzwonić do Klausa i natychmiast podzielić się z nim zdobytymi informacjami. Zastygła z palcem nad ikonką zielonej słuchawki, nie mogąc się zdecydować, co zrobić. Bała się, że wyjdzie na nadgorliwą lub, co gorsza, zauroczoną. Jej problem został jednak szybko rozwiązany przez dzwonek do drzwi. ,,Kto może przychodzić do domu o takiej porze?'' - zdziwiła się Alice.
Mając w głowie tysiące pomysłów co do tożsamości osoby za drzwiami, szybko udała się do holu. Jednak sytuacja, którą w nim zastała, przerosła jej najśmielsze domysły. Na progu stał Klaus i z szerokim uśmiechem rozmawiał z matką Alice. Kobieta wydawała się być w siódmym niebie - chichotała jak głupia na każde słowo blondyna. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z obecności córki.
Alice miała wrażenie, że zaraz wybuchnie ze złości. ,,Za kogo on się uważa, żeby przychodzić sobie tu, kiedy chce i do tego plotkować z moją matką?'' - grzmiała każda komórka jej ciała.
Klaus zauważył nowo przybyłą prawie od razu, a ich spojrzenia szybko się skrzyżowały. Natychmiast wyczuł negatywną energię dziewczyny, ale zupełnie się tym nie przejął. Zamiast uprzejmie przeprosić matkę za zajmowanie jej czasu i dyskretne udać się w stronę Alice, tak, jak wymagałaby od niego jakakolwiek kultura osobista, on uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział donośnie:
- Dzień dobry, Alice. Wybacz tak wczesne przybycie, ale ta sprawa nie może czekać.
Mama nastolatki obejrzała się gwałtownie. Gdy jej wzrok natrafił na córkę, kobieta drgnęła lekko, wyraźnie zaskoczona obecnością dziewczyny.
- Co ty tu robisz? - spytała nieprzytomnie. - Znasz tego pana?
- Owszem - warknęła Alice. - Znam go i to aż za dobrze. A czy ty go znasz?
Matka zaśmiała się nerwowo.
- Klaus przyszedł tutaj do ciebie. - powiedziała. - Naprawdę nie wiem, skąd znasz takiego uroczego chłopaka, ale jeśli zadajesz się z takimi ludźmi, to jestem o ciebie spokojna.
Alice omal nie zakrztusiła się własną śliną, nie mogąc uwierzyć, co powiedziała jej rodzicielka. Klaus natomiast wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Nastolatka zacisnęła zęby, próbując się opanować.
- Tak, mamo - burknęła. - Klaus to złoty człowiek. Z nim nie sposób zrobić coś... nieodpowiedniego.
Aby podkreślić swoje słowa, dziewczyna wysiliła się na sztuczny uśmiech i z dystansem poklepała mężczyznę po ramieniu. Matka promieniała.
- To ja was zostawię - oznajmiła zadowolona. - Bawcie się dobrze - dodała, poruszając znacząco brwiami.
Alice poczuła, jak ulatuje z niej resztka cierpliwości. Nie miała pojęcia, co pierwotny zrobił z jej rodzicielką, ale nastolatka nie poznawała w niej osoby, z którą przyszło jej żyć przed ostatnie dziewiętnaście lat. Już miała zaprotestować i oznajmić, że wypowiedziane przez kobietę słowa były przynajmniej niestosowne i mijające się z prawdą, ale Klaus zwinnie wysunął się przed nią i złapał matkę za rękę.
- Miło było pana poznać, pani King - powiedział z niespodziewaną uprzejmością.
Następnie pochylił się i delikatnie dotknął ustami wierzch jej nadgarstka. Alice zdołała wydać z siebie tylko syk oburzenia na jego obłudę.
Matka zachichotała ponownie i odeszła, lekko machając ręką na pożegnanie. Nastolatka mimowolnie zacisnęła pięści. Nie wiedziała dlaczego, ale zachowanie Klausa bardzo ją zirytowało. ,,To ze względu na to, że tak po prostu sobie tutaj przyszedł. Miał przecież dzwonić!" - tłumaczyła się przed samą sobą, odprowadzając wzrokiem oddalającą się matkę. Kiedy kobieta zniknęła za ścianą, odwróciła się do blondyna beztrosko opierającego się o framugę.
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampire,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...