ROZDZIAŁ 7 - ,,On mnie naprawdę zabije"

2.9K 133 8
                                    

,,On wie'' - Alice miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Wiedziała, że za nic nie opuści łóżka, aby wpaść prosto w ramiona tego wariata. To on ją w to wszystko wplątał! I zrobił to specjalnie! Lekka nadzieja mówiąca jej, że ostatnie dni po prostu jej się przyśniły, właśnie umarła. Dziewczyna z przerażeniem zdała sobie sprawę, że to nie są żarty.

- Powiedziałem, żebyś wyszła - warknął Klaus.

W tej samej chwili okrywająca nastolatkę kołdra została z niej brutalnie zrzucona. Stało na nią dwóch Mikaelsonów. Jeden był mocno wzburzony, a drugi raczej zaintrygowany.

- Nie lubię się powtarzać - wycedził blondyn. - Rozumiesz?

Alice ze strachem pokiwała głową. ,,Jeśli nie będę się stawiać, to może mnie wypuszczą'' - pomyślała. Jedynym, choć istotnym problemem było jednak to, że potulność nie leżała w jej naturze, a ostatnie wydarzenie nie wpłynęły za dobrze na jej psychikę. Miała tysiąc pytań i zero odpowiedzi, więc ciężko było jej się opanować. Wrodzona porywczość dawała dziewczynie mocno we znaki, każąc jej natychmiast rzucić się na bezczelnych oprawców.

Tymczasem jej porywaczy zupełnie to nie interesowało. Elijah stał i przyglądał się nastolatce z najwyższa uwagą, a Klaus rozwalił się na fotelu i leniwie popijał burbon. Tego było za wiele dla jej zszarganych nerwów.

- Mogłabym prosić panów o chwilę uwagi? - warknęła głośno. - Wybaczcie, że przeszkadzam wam w tak zajmujących czynnościach, ale chyba należy mi się jakieś wytłumaczenie! Ten facet - wskazała na Klausa - zaprosił mnie do baru, po czym zabił tam w przedziwny sposób jakieś dwadzieścia osób, które wcześniej rozmawiało o ,,wampirach'' i ,,czarownicach''. O co w tym wszystkim chodzi?

Najpierw powiedziała, potem pomyślała. ,,Przesadziłam'' - stwierdziła w myślach, obserwując z niepokojem miny mężczyzn. Zanim jednak dziewczyna zdążyła zwymyślać swoją porywczość wystarczającą ilość razy, Klaus wybuchnął śmiechem. Tym razem śmiał się inaczej niż wtedy, gdy robił to w barze. Nadal było w tym coś mrocznego, ale ten śmiech był po prostu... szczery. Alice miała wrażenie, że ją hipnotyzował...

- Zdecydowana, silna i pełna energii- uśmiechnął się Elijah. - Ostra...

- Wyjątkowo ostra - parskał Klaus. - Może jednak jej nie zabiję, gdy uda nam się wyjaśnić tę zagadkę.

Ostatnie słowa blondyna sprawiły, że Alice zadrżała niekontrolowanie, tracąc całą pewność siebie, którą przed chwilą udało jej się jakimś cudem uzyskać. ,,Proszę, niech to będzie sen'' - modliła się w myślach. - ,,Spotkałam prawdziwego psychopatę. O jakiej zagadce on w ogóle mówi?''. Nie rozumiała absolutnie nic, co właśnie się działo. Nie wiedziała nawet, kim dokładnie byli stojący nad nią bracia.

- Zastanawiałeś się, mój drogi Elijah, czy w mojej propozycji współpracy jest jakiś haczyk - kontynuował blondyn, mrużąc podejrzanie oczy. - Otóż jest jeden.

- O czym ty...

- Spokojnie. Chodzi o pewną... przysługę. Widzisz, obecna tu dama nie ma żadnego pojęcia o naszej rzeczywistości, a ja nie mam zamiaru jej tego wszystkiego tłumaczyć. Żeby nam pomóc, musi wiedzieć, kim jesteśmy i czego od niej chcemy.

Elijah westchnął z rezygnacją.

- Jasne - burknął. - Naprawdę radziłbym ci poćwiczyć rozmowę z ludźmi...

Klaus uśmiechnął się na te słowa i pstryknął w powietrzu palcami. Drzwi do pokoju otworzył się i do środka wkroczyła śliczna brunetka. Podeszła do zadowolonego z siebie blondyna, usiadła mu na kolanach i odsłoniła szyję.

- Widzisz, bracie? - zaśmiał się z ignorancją. - Ludzie mnie uwielbiają!

- Niklaus, na litość boską, oszczędź naszemu gościowi takich widoków - westchnął Elijah.

- Oh, nie przeszkadzajcie sobie. Będziemy z Amelią bardzo cicho.

Alice bardzo nie chciała patrzeć się w tamtą stronę, ale to było silniejsze od niej. Klaus przyciągał jej wzrok. Przerażona dziewczyna patrzyła, jak jego oczy zmieniają kolor na bursztynowy, a wokoło nich zaczynają pojawiać się delikatne, małe, czarne żyłki. Mężczyzna otworzył usta, pokazując nienaturalnie długie kły, wziął lekki zamach i zwyczajnie zaczął gryźć siedzącą na jego kolanach brunetkę. To trwało niecałe pół minuty, ale Alice miała wrażenie, jakby patrzyła się na nich przez wieczność. Siedziała zastygła, nie mogąc wydusić ani słowa. Czuła, jak w jej oczach stają łzy, których nie umiała pohamować.

- Skończyłeś? - warknął Elijah, kiedy jego brat wreszcie podniósł głowę znad szyi ofiary.

Oczy Klausa pozostawały bursztynowe. Jedyną gorszą rzeczą od niewytłumaczalnej zmiany koloru jego tęczówek był fakt, że z ust ciekła mu krew. Najprawdziwsza krew, którą przed chwilą wypił z szyi Amelii.

- Natychmiast żądam wyjaśnień - Alice za wszelką cenę starała się opanować drżenie głosu.

- O proszę, widzę, że ktoś tu zyskuje pewność siebie - przerwał jej Klaus.

Krew ściekająca mu z ust i nowy kolor oczy sprawiały, że był jeszcze bardziej przerażający. Alice przełknęła ślinę czując, że zaraz naprawdę się rozpłacze. Blondyn odsunął od siebie nieprzytomną brunetkę i zaczął powoli iść w stronę siedzącej na łóżku dziewczyny.

- K-kim ty jesteś? - wyjąkała Alice, odsuwając się jak najdalej od zmierzającego w jej kierunku potwora.

- Bestią, kochanie. Każdy, kto chce pożyć na tym świecie trochę dłużej, powinien znać moje imię, rozpoznawać twarz i... trzymać się z daleka.

Przerwał na chwilę, patrząc uważnie na reakcję nastolatki. Alice po raz setny tego wieczoru skamieniała ze strachu. ,,On mnie naprawdę zabije!'' - panikowała w myślach. W końcu Klaus odwrócił od niej wzrok i zwrócił się do Elijah.

- Opowiedz jej o wszystkim. Zawołaj mnie, jak skończycie - powiedział i skierował się do wyjścia.

Brunetka, którą wcześniej ugryzł, momentalnie się ocknęła i natychmiast podążyła za nim.

- Pospieszcie się - rzucił jeszcze przez ramię i wyszedł.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz