ROZDZIAŁ 34 - ,,To jest broń do zgładzenia Klausa"

1.8K 104 23
                                    

Z ogromnej willi wyszła dziewczyna. Rozejrzała się nerwowo dookoła i ruszyła przed siebie, w kierunku otwartej na oścież bramy. Szła spokojnie, ale gdyby tylko przyjrzeć się jej twarzy, z łatwością można by było zobaczyć łzy. Nastolatka płakała. Po opuszczeniu posiadłości, natychmiast skierowała się w sobie tylko znanym kierunku.

Obserwowały ją dwie osoby. Nie ludzie, ale osoby. ,,Czy jedno drugie wyklucza?" - spytałby się ktoś. Owszem. I to bardzo. Była to inna dziewczyna i mężczyzna. Dziewczyna była bardzo młoda. Miała długie, brązowe włosy, niechlujnie opadające jej na ramiona, ciemne oczy i bardzo przejęty wyraz twarzy. Przyglądała się wcześniej wspomnianej idącej z ogromną uwagą, jakby była kluczem do rozwiązania zawiłej zagadki. Mężczyzna z kolei wyglądał na dużo starszego. Mógł mieć około czterdziestu, może pięćdziesięciu lat. Miał krótko obcięte, jasne włosy i ostre rysy. Wydawał się być lekko znudzony. Obiekt ich obserwacji nie wywierał na nim zbyt dużego wrażenia. Tak więc, kiedy zniknął on z ich widoku, drgnął.

- Przyprowadziłaś mnie tutaj, twierdząc, że znasz słabość i sposób, aby zniszczyć Klausa - powiedział chłodno. - Tymczasem pokazujesz mi jakieś odrzucone przez niego dziecko.

- To nie byle kto - oburzyła się jego towarzyszka. - Na prawdę mu na niej zależy!

- Właśnie widzę - prychnął. - Zdajesz sobie sprawę, że marnujesz mój czas? Białego dębu już nie ma,więc nie wystarczy mi miejsce pobytu Klausa. Muszę znaleźć broń, która mogłaby go zgładzić!

- I taką broń zamierzam ci dać. Cierpliwości! - opowiedziała spokojnie dziewczyna.

- Tylko mi nie mów, że jest nią ta nastolatka - warknął mężczyzna. - Weź się do roboty i wymyśl coś na prawdę dobrego, zamiast zawracać mi głowę jakimiś bzdurami!

Prawdopodobnie zareagował za wrogo. Nie miał w zwyczaju źle traktować wspólników, zwłaszcza tak istotnych dla jego planu, ale od jakiegoś czasu był bardzo sfrustrowany. Jego celem życiowym było zabicie Klausa Mikaelsona. Mogło to brzmieć banalnie - hybryda miał wielu wrogów, którzy powiedzieliby tak samo. Jednak on się od nich wszystkich różnił. Nazywał się Mikael i był o wiele potężniejszy niż mieszaniec. Był jego ojczymem.

Nie lubił się do tego przyznawać. Zawsze gardził Niklausem, uważał go za gorszego i słabego. Był tylko nic nie znaczącym bękartem, owocem zdrady jedynej osoby, którą Mikael prawdziwie kochał. Mężczyzna dowiedział się o tym, gdy Klaus zabił pierwszą osobę. Uaktywniając gen wilkołaka, pokazał, kim na prawdę był. Istotą, która nigdy nie powinna się narodzić, groźbą dla równowagi natury...

Mikael od tysiąca lat ścigał znienawidzonego bękarta. Miał jedyną broń, która mogła uśmiercić pierwotnego raz, na zawsze - kołek z białego dębu, który bezustannie nosił ze sobą. Był dla niego swego rodzaju reliktem. Jednak parę lat temu, mimo jego ogromnej, wrodzonej ostrożności, doszło do tragedii, której mężczyzna nigdy nie zapomni. Poniósł wtedy pierwszą w długim życiu klęskę. Spotkał wiedźmę. Kobieta zwiodła go - powiedziała, że również nienawidzi Klausa Mikaelsona i wie, gdzie się ukrywa. ,,Potrzebuję cię, abyś go wykończył"- oznajmiła płaczliwie. - ,,On zabił całą moją rodzinę!". Mikael natychmiast się zgodził. Okazało się jednak, że w rzeczywistości wiedźma nienawidziła nie Klausa, lecz jego samego. Rzuciła na niego czar i zamknęła w grobowcu na wiele miesięcy. Spaliła wszystkie jego rzeczy, włącznie z kółkiem z białego dębu. Prawdopodobnie nie wiedziała, jak bardzo był niezwykły.

Mężczyzna był na skraju świadomości. Czuł wszystko - pragnienie, ludzi i wampiry przechodzących blisko. To była katorga. Głodował. Kiedy już zupełnie stracił nadzieję na odzyskanie wolności, niespodziewanie do jego więzienia zawitała młoda czarownica. Nazywała się Davina Claire i miała wiele problemów z Klausem. Stwierdziła, że wie, jak go zabić, ale potrzebuje pomocy. ,,De ja vi" - pomyślał Mikael, ale nie miał nic do stracenia. Zgodził się.

- Masz u mnie dług - przypomniała chłodno dziewczyna, krzyżując ręce na piersi. - Przyświeca nam ten sam cel, ale jeśli mnie nie posłuchasz, nic nie zdziałamy.

Mikael westchnął i uniósł brwi z politowaniem.

- Słucham zatem - powiedział nagląco.

- Ta dziewczyna - zaczęła Davina - wiele dla niego znaczy. Śledziłam ich poczynania. Spotkali się dwa miesiące temu. Parę dni później wyruszyli na wycieczkę w Appalachy, szukając, jak podsłuchałam, jakiejś wioski. Wrócili po trzech dobach, w nietypowych okolicznościach. Klaus odwiózł nieprzytomną dziewczynę do domu i zaniósł do pokoju, tak bardzo delikatnie i czule... Poza tym, kiedy się poznali, działy się dziwne rzeczy. Przez te pare dni, hybryda był odporny na naszą magię. Co jest dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiałe, kiedy się rozstali, jego niezwykła zdolność zniknęła... Wiem jeszcze, że dziewczyna nazywała się Alice i...

- Co...? - wychrypiał Mikael, przerywając rozmówczyni opowieść.

- Jeszcze nie skończyłam - burknęła Davina.

Mężczyzna zignorował ją. Pocierał nerwowo skronie, myśląc intensywnie.

- Jak nazywa się ta dziewczyna!? - spytał głośno.

- Alice King... - opowiedziała czarownica. - Nie rozumiem, o co ci...

- Imię Alice, wioska w Appalachach, magiczne zdolności z nią związane... Nie, to niemożliwe! - wydyszał Mikael. - Po tylu latach...

Jego mózg pracował na maksymalnym możliwym poziomie. Zrobiło mu się gorąco, poczuł, że się poci. Jakimś cudem, złączył elementy w całość i przed jego oczami ukazał się przerażający obraz.

- O czym ty mówisz? - dopytywała się Davina, zupełnie zbita z tropu.

- O przeznaczeniu, o którym dawno już nie myślałem. O przepowiedni, przez którą zniszczyłem pewną niezwykłą wioskę i zabiłem wiele czarownic. O proroctwie, którego tak bardzo chciałem uniknąć - wymamrotał Mikael.

Zamilkł na chwilę, ponownie się zamyślił. Po chwili drgnął i uśmiechnął się złowieszczo.

- Skoro nie unikniemy przeznaczenia, to musimy je sobie podporządkować. Z tej sytuacji może wyniknąć wiele dobrego. Klaus nie wie o przepowiedni, więc mamy nad nim przewagę.

Davina spojrzała na rozmówcę ze zdziwieniem, ale nic nie mówiła. Czekała cierpliwie na wyjaśnienia, podświadomie czując, że mężczyzna za chwilę opowie jej o czymś bardzo ważnym. Tymczasem Mikael wydawał się być przeszczęśliwy. Wyprostował się i ruszył w kierunku, w którym poszła niedawno obserwowana przez nich dziewczyna.

- Miałaś rację, Davino - rzucił przez ramię. - To jest broń do zgładzenia Klausa.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz