Ciemność. Wszechobecna ciemność, która opanowała Alice, przyprawiała ją o mdłości. Nie wiedziała, gdzie jest, straciła poczucie kierunku. Ostatnie, co pamiętała, to tą obrzydliwą twarz Mikaela i... Dziewczyna wzdrygnęła się. ,,Zabił mnie" - panikowała. - ,,Zwyczajnie mnie zabił". Nie rozumiała w takim razie, jakim cudem wciąż mogła myśleć, dlaczego zdała sobie sprawę z własnej śmierci. ,,Jeszcze teraz okaże się, że istnieje coś takiego, jak Bóg" - prychnęła w duchu. Poczuła, że się obraca. Z początku wolno, potem coraz szybkiej i szybciej... Kiedy zaczęła być jej niedobrze, jej stopy zetknęły się z gruntem. Zdziwiona nastolatka wyprostowała się i rozejrzała nieprzytomnie.
Znajdowała się na białej, miękkiej chmurze. Obłok delikatnie łaskotał jej bose stopy. ,,Zaraz" - pomyślała. - ,,Co to ma znaczyć?". Obróciła się gwałtownie wokół własnej osi, spodziewając się widoku jakiegoś pałacu. Tak bowiem uczono ją na lekcjach religii w szkole podstawowej - niebo mieści się na chmurce i jest piękne. Żadnego pałacu jednak nie zauważyła. Zamiast tego, przed oczami ukazał jej się obraz dobrze znanej willi. W ogrodzie przed budynkiem stało pięć osób. Jeśli by się dokładniej przyjrzeć, na działce było jeszcze dwoje innych ludzi. Nie stali oni jednak, a leżeli.
Jednym z nich była młoda dziewczyna. Jej brązowe włosy były potargane i rozrzucone we wszystkie strony. Z lekko rozchylonych ust ciekła cienka strużka krwi, delikatnie barwiąc znajdującą się tuż przed nią trawę na czerwono. Alice syknęła z zaskoczenia. Dziewczyna leżąca na ziemi była martwa.
- No i się doigrałaś - rozległ się głos za plecami nastolatki.
Dziewczyna obejrzała się gwałtownie, gotowa to samoobrony, ale rozluźniła się widząc, do kogo należał głos.
- Vanessa... - wymamrotała, nie rozumiejąc, co matka tu robiła. - Gdzie jesteśmy?
Kobieta westchnęła głośno i chwyciła rozmówczynię za ramię. Spojrzała na nią smutno i powiedziała:
- Chodź.
Zanim Alice miała szansę zaprotestować, pociągnęła nastolatkę za rękę w głąb chmury. Po paru minutach marszu, wreszcie zatrzymały się. Znajdowały się na końcu obłoku.
- Powiesz mi w końcu, o co tu chodzi? - spytała zaniepokojona Alice, rozglądając się niepewnie.
Vanessa jednak nie odpowiedziała. Uparcie spoglądała w dół chmury, nie zwracając uwagę na protesty towarzyszki. W końcu pokręciła głową i mocniej zacisnęła palce na ramieniu nastolatki. Następnie pociągnęła ją mocno, zmuszając do skoku. Z ust Alice wydostał się pełen przerażenia krzyk. Znowu spadała, tym razem szybciej i bardziej realnie. Ziemia przybliżała się niepokojąco szybko. ,,Przecież ja już nie żyję" - dziewczyna próbowała się uspokoić tym niezbyt zachęcająco brzmiącym stwierdzeniem. - ,,Nie umrę drugi raz...".
Uderzenie, huk i ból. Chwilę później Alice leżała już na gruncie. Zerwała się dziko, ignorując piekące ją mięśnie. Vanessa z gracją wylądowała obok niej. Uśmiechała się do córki łagodnie, jakby próbowała ją pocieszyć. Dotknęła delikatnie jej ramienia i spojrzała głęboko w oczy.
- Rozejrzyj się - poleciła spokojnie.
Alice drgnęła lekko i bezwiednie wykonała polecenia. Znajdowały się w ogrodzie willi, w którym przed chwilą umarła i na który trochę później patrzyłaz chmury. Sytuacja w ogóle się nie zmieniła - piątka ludzi stojących, dwójka leżących.
Teraz jednak miała szansę dokładnie przyjrzeć się każdemu z nich. Znowu spojrzała na dziewczynę. Krew, niewidzące spojrzenie, bezwładnie ułożone ciało... Alice zdała sobie sprawę, że prawda powoli do niej docierała, chociaż tak długo się przed nią broniła...
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampiro,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...