Alice wyszła z willi w niesłychanie szybkim tempie. Chciała zostawić za sobą wszystko - począwszy od Klausa, po swoje uczucia. Z jej oczu poleciały łzy. ,,Jestem taka głupia" - stwierdziła w myślach, starając się opanować. - ,,Muszę być silna!". Przemierzając odległość pomiędzy budynkiem, a bramą, dziewczyna miała silne poczucie, że jest obserwowana. Szybko jednak pokręciła głową i odrzuciła te myśli. Kto miałby się nią interesować? Była nikim.
Wyszła na ulicę. Niebo kompletnie przyciemniało, zapaliły się latarnie. Po lekkim wahaniu, Alice udała się w stronę motelu, który wcześniej dla siebie wybrała. ,,Jutro wrócę do domu" - zdecydowała ze smutkiem. Rozmowa z Klausem miała pójść zupełnie inaczej, mieli się pogodzić, by żyć długo i szczęśliwie. Niestety, życie nastolatki nigdy nie przypominało naiwnej bajki Disneya.
Minęło parę minut i nastolatka powoli dotarła do celu swojej wędrówki. W końcu jej oczom ukazała się obskurna kamienica i napisem "otel", zupełnie, jakby literka "m" po coś była komuś potrzebna i postanowił sobie ją zabrać. Wtedy Alice po raz kolejny poczuła to samo uczucie. Ktoś ją obserwował. Zaskoczona, a zarazem zaniepokojona rozejrzała się niepewnie dookoła. To prawda, było już późno, ale na ulicy wciąż było stosunkowo dużo ludzi. Dlaczego więc dziewczyna czuła, jakby ktoś na nią polował!?
Starając się o tym nie myśleć, Alice ponownie ruszyła przed siebie. Tym razem jednak, nie dane jej było iść tak długo. Po paru krokach poczuła mocne uderzenie w tył głowy. Zachwiała się, ale nie upadła. Dzikim wzrokiem rozejrzała się wokół. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby być sprawcą ataku.
- Pokaż się! - krzyknęła rozpaczliwie nastolatka, czując paraliżującą ją panikę.
Jakby na zawołanie, ktoś znowu uderzył ją w głowę, tym razem skutecznie. Alice upadła nieprzytomnie na chodnik. Ludzie dookoła nawet nie zwrócili na to uwagi. Oczy zasłoniła jej ciemność, a umysł przysłoniła panika.
- Pomocy... - udało jej się jeszcze wydusić, zanim całkowicie straciła świadomość.
Pierwszym bodźcem, który znowu poczuła, był niesamowicie silny, drażniący jej nos zapach. Było to coś w stylu zgnilizny. Powietrze było stęchłe i nieświeże. Alice jęknęła głośno, starając się podnieść. Kości bolały ją niemiłosiernie, a głowa pękała.
- Ocknęła się - usłyszała czyiś męski głos. - Całkiem szybko, jak na człowieka...
- Nie przechwalaj się - odezwał się ktoś inny, tym razem kobieta. - Powstrzymaj jeszcze swoją narcystyczną osobowość na nasz czas współpracy. Gdy pozbędziemy się Klausa, możesz być, jaki chcesz. Więcej nie będzie mnie to obchodzić.
Pozbyć się Klausa!? Alice gwałtownie zerwała się z dotychczasowej pozycji. Usiadła, rażona gromem. ,,O co tu chodzi?" - panikowała. - ,,Gdzie ja jestem?". Rozejrzała się po pomieszczeniu, zupełnie zbita z tropu. Była w piwnicy. Starej, mokrej, obskurnej i całkowicie pustej piwnicy. Po ścianach spływały krople wody, tworząc przygnębiającą atmosferę. Jedynym źródłem światła była mała, mrugająca lampka, na której dom znalazł sobie wyjątkowo duży pająk. Nastolatka wzdrygnęła się. Nigdy nie przepadała za tymi ohydnymi, ośmionogimi istotami. Okna, oczywiście, nie było.
Jedynymi przedmiotami w piwnicy, oprócz tego, na którym wcześniej leżała, były dwa krzesła. Siedziały na nich dwie osoby - młoda dziewczyna i starszy mężczyzna. To ich głosy wcześniej słyszała i to oni przed chwilą wspominali coś o "pozbyciu się" Klausa. Alice zamrugała nerwowo, nie mogąc zebrać myśli. ,,Jak mogą planować coś takiego? Hybrydy przecież nie da się zabić!" - nie rozumiała. Sama myśl o martwym pierwotnym, przerażała ją. Przypomniała sobie koszmary, które miała i syknęła bezradnie. Na ten odgłos, towarzyszące jej osoby przerwały kłótnię, odwróciły się od siebie i całkowicie poświęciły nastolatce swoją uwagę.
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampire,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...