ROZDZIAŁ 21 - ,,Nigdy cię nie zabiję"

2.2K 129 17
                                    

Wędrówka znowu ciągnęła się dziewczynie w nieskończoność. Wczorajszy wysiłek dawał o sobie znać - szybko dopadły ją skurcze i bóle mięśni. Dodatkowo, wymęczonej nastolatce niemiłosiernie zaczęło dokuczać słońce. 

Hybryda dawno zniknęła jej z oczu, a dziewczyna pilnie potrzebowała odpoczynku. Nie chciała zatrzymywać się bez zgody Klausa, wciąż pamiętając, jak skończyła się jej ostatnia samotna wycieczka. ,,Muszę go zawołać i głupio wierzyć w skuteczność jego cudownego słuchu'' - zdecydowała w końcu.

- Klaus!!! - krzyknęła z całej siły swoich dziewiętnastoletnich płuc.

Powtórzyła okrzyk trzy razy i już miała nabrać powietrza na czwarty, gdy ktoś nagle zatkał jej usta dłonią.

- Tu jestem, człowieczku - wyszeptał niewinnie blondyn. - Nie wydzieraj się tak, bo krzywdzisz moje wrażliwe uszy.

Pierwotny stał tuż za Alice. Dziewczyna czuła jego klatkę piersiową na swoich plecach i nie mogła się poruszyć z przejęcia. ,,Co ty robisz!?'' - upomniała samą siebie. - ,,Znowu zachowujesz się jak zakochane dziecko''

- To czego chciałaś? - spytał Klaus, odsuwając się od nastolatki - Wiesz, że nam się spieszy.

Alice wciągnęła głośno powietrze.

-Muszę... Muszę odpocząć - wymamrotała starając się brzmieć na zdecydowaną.

Blondyn westchnął ze zrezygnowaniem.

- Wiedziałem, że kiedyś o to poprosisz - powiedział z irytacją. - A tak świetnie ci szło. Miałem nawet w głowie myśl, by cię pochwalić. 

- Przepraszam cię za moją słabą kondycję, ale chyba nie zapomniałeś, że jestem tylko człowiekiem? - burknęła buntowniczo Alice

Pierwotny prychnął rzucając jej wrogie spojrzenie. 

- Mamy mało czasu, kochanie. - powtórzył. - Zgodziłaś się na moje warunki. Nie chcę już poznać tajemnicy bransoletki? 

- Wiem, ale zrozum mnie... Idziemy już naprawdę długo. Daj mi trochę czasu...

Klaus pokręcił głową z bezsilnością i burknął:

- Dobrze, ale to ty będziesz tłumaczyć swojej mamie dlaczego wróciłaś później niż jej obiecałaś. 

- Przecież ona cię uwielbia - zaśmiała się beztrosko Alice opadając zadowolona na najbliższą piłkę skalną. - Pewnie uzna, że ten czas wyszedł mi na dobre.

Znajdowali się na dużym zboczu, którym już od jakiegoś czasu wił się szlak, z którego korzystali. Widoki dookoła był bajeczne. W dole, paręnaście metrów pod nimi, była przepiękna, kolorowa łąka. Zupełnie nie pasowała do surowego krajobrazu gór, które piętrzyły się dookoła niej. Dziewczyna wyciągnęła z bocznej kieszeni plecaka telefon i rozemocjonowana zaczęła fotografować cud natury. W końcu, usatysfakcjonowana uzyskanymi rezultatami, wróciła do pierwotnego.

- Widzisz, Klaus? Warto było się tu zatrzymać chociażby ze względu na te widoki - powiedziała entuzjastycznie Alice, chcąc udobruchać towarzysza wędrówki.

Blondyn nie odpowiedział na zaczepkę nastolatki. Bez słowa usiadł koło niej i wyciągnął z kieszeni kurtki mapę. 

- Ile nam jeszcze zostało? - spytała po chwili ciszy Alice 

Zabrzmiało to tak dziecinnie, że Klaus mimowolnie się uśmiechnął, zapominając o niedawnej irytacji. 

- Jesteśmy tu - powiedział pokazując punkt w samym centrum kartki. - Ten szlak prowadzi to miejsca, w którym czarownice mieszkały sto lat temu. Chciałem tam dotrzeć i poszukać wskazówek. 

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz