Zanim Alice zdążyła jakkolwiek zaprotestować, Klaus ruszył z miejsca. Dziewczyna czuła się, jakby miała zaraz odlecieć. Jej twarz była bombardowana masami powietrza i musiała zamknąć oczy, aby kompletnie się jej nie wysuszyły. Przed upadkiem chroniły ją jedynie niesamowicie silne ręce hybrydy. ,,Zaraz zemdleję'' - pomyślała, za wszelką cenę starając się zachować spokój.
Po paru minutach Alice poczuła, że Klaus zaczyna zwalniać. Pięć sekund później stała już na twardym gruncie. Kręciło jej się w głowie, a świat dookoła delikatnie wirował. Na szczęście, pierwotny wciąż ją trzymał, uniemożliwiając przez to bliskie spotkanie z ziemią. W czasie, w którym nastolatka powoli dochodziła do siebie po niedawnej osobliwej podróży, Klaus wydawał się intensywnie na czymś myśleć. W końcu chwycił jej nadgarstek i założył na niego zabraną wcześniej bransoletkę. Alice otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia. ,,Dlaczego mi ją oddał?" - nie rozumiała. - ,,Dotychczas wcale nie przejawiał podobnych chęci...".
- Ja chyba zwariuję przy tym człowieku - wykrztusiła z konsternacją, powoli rozglądając się dookoła i nieświadomie trąc ręką odzyskaną ozdobę.
- Nie jestem człowiekiem - stwierdził spokojnie Klaus.
Znajdowali się na malutkiej polance, z trzech stron otoczonej drzewami. Na wprost przybyłych było jezioro. Nie było ono szczególnie duże - Alice bez problemu dostrzegła jego przeciwległy brzeg. Masa wody odbijała promienie słoneczne, błyszcząc jak diament.
- Tu jest przepięknie - wyszeptała Alice, szeroko otwartymi oczami skanując każdy kawałek niezwykłego miejsca.
Zejście do jeziora było łagodne - parę metrów przed brzegiem trawa zmieniała się w piasek. Na małej plaży roiło się od porozrzucanych kamieni, również dodających okolicy uroku. Zachwycona nastolatka usiadła na jednym z nich, wpatrując się w wodę.
- Lubię to miejsce - powiedział cicho Klaus, przysiadając się do dziewczyny. - Często tu przychodzę. Namalowałem ten krajobraz jakieś tysiąc razy.
Alice uśmiechnęła się wesoło.
- Nie pasujesz do obrazu człowieka sztuki - zaśmiała się, wyobrażając sobie pierwotnego ubrudzonego farbą.
- Nie jestem człowiekiem - burknął ponownie Klaus.
- Tak, wiem - zirytowała się nastolatka. - Jesteś przerażającą bestią. Mógłbyś chociaż raz o tym zapomnieć i zachowywać się bardziej... ludzko?
Klaus gwałtownie zerwał się ze swojego kamienia, prawie przewracając rozmówczynię. Złożył dłonie w pięści i zacisnął mocno szczękę. Jego oczy zaczęły niebezpiecznie pulsować na bursztynowo.
- Przestań - warknął.
- C-co...? Nie rozumiem...
- Przestań ciągle mnie denerwować! Przywiązałem się do ciebie, ale powoli stąpasz po cienkiej nitce! Nigdy, przenigdy, nie porównuj mnie do człowieka, rozumiesz?
Przerażona Alice spuściła wzrok na swoje nogi, które wydały jej się w tej chwili niesamowicie ciekawe. ,,W jednym momencie wszystko jest dobrze, a w drugim nagle się wścieka i mi grozi...'' - pomyślała ze smutkiem. - ,,Jestem głupia, że w ogóle staram się z nim normalnie rozmawiać''.
Klaus, widząc reakcję nastolatki, westchnął głośno i z powrotem usiadł na kamieniu.
- Spytałem, czy rozumiesz - powtórzył chłodno, zamykając oczy, aby się uspokoić.
- Tak - wymamrotała cicho Alice, wciąż uparcie przyglądając się nogom.
Blondyn spojrzał na nią bez słowa. Ku jego najszczerszemu przerażeniu, zdał sobie sprawę, że żałuje swojego wybuchu. Dziewczyna nie miała prawa nazywać go człowiekiem... Nikt nie miał prawa tego robić! Mimo to, widok smutnej Alice sprawiał, że mężczyzna czuł się źle. Nie wiedział, dlaczego, ale lubił jej towarzystwo. Młoda King miała w sobie specyficzną energię, która sprawiała, że skrywała w sobie spory potencjał. Klausa wręcz ciągnęło, aby ten potencjał wykorzystać.
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampire,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...